lężące kwiaty na torach w środku nocy

11 2 4
                                    

Kwiaty obrosnely tory,
ciało przecięte na wskroś.
Nigdy nie ma na to pory,
Choć o boską litość poproś.

Śmierć z rąk własnych niesłychana.
Zgniły organ jest jak trawa.
Głowa jej tak poczochrana.
Mówili "Będzie poprawa".

Patrzę na te kwiaty.
Czy to maki, czy stokrotki?
Jakiś inny kwiat opiatowy?
Płacz słyszę żywej jeszcze Bigotki.

Jedzie pociąg,
kościelne dachy.
Niefortunny ciąg,
Wkrótce poznasz boskie piachy.

Serca złamanego dać ci nie chciałem,
lecz ciała na szynach
tym bardziej się nie spodziewałem.
Bordowa ciecz na błyszczących cekinach.

Kolejne kwiaty na torach,
nie wrośnięte- położone.
Błysk ognia przy jutrzenkowych aurorach,
Nie wszystkie karty na stoł wyłożone.

Dużo mam w sobie,
kryję piękne rzeczy.
Niewiele mówię w dobie,
Gdy usta otwieram, głos mój skrzeczy.

Teraz tym bardziej,
pod czarnym krawatem.
Uśmiecham się już coraz rzadziej.
W stroju obszytym bławatem.

W rękach trzymam jedną liliję.
Serce wybite z rytmu na zawsze.
Serce twe gniję.
A ja czuję jakbym grzechy popełnił najplugawsze.

Rośliną pod pociągiem,
dla mnie byłaś.
Traktowałem, jakbyś była dziwolągiem.
Dzięki mnie, tak mało zdobyłaś. 

Wartość grzechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz