Światłość i Ciemność

47 20 32
                                    

Przebierając wesoło nogami, obserwowałam jak Nathan właśnie kończył kolejny trening z Terrym. W głębi duszy cieszyłam się, że mogłam być częścią powrotu Księcia Ciemności na sam szczyt, jednak im mniej czasu zostawało do walki, tym bardziej zastanawiałam się, czy wszystko, co zrobiłam było właściwie.

Wpatrując się w swojego Diabła, zastanawiałam się nad tym, czy walki bokserskie są zgodne z nauką Biblii. Czy rywalizacja fizyczna w takiej formie może być akceptowana przez Boga? Przypominałam sobie słowa o zachowaniu integralności ciała jako świątyni Ducha Świętego i ponownie oddałam się refleksji nad tym, czy boks spełnia te kryteria.

Przywoływałam też w myślach także werset o pokojownikach, którzy będą nazwani synami Bożymi. Czy walka w ringu, która ma na celu zdominowanie przeciwnika, jest zgodna z tą zasadą? Może istnieć konflikt między aspiracjami sportowymi a duchowymi wartościami, które Biblia naucza?

„Błogosławieni pokojownicy, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. „(Ewangelia Mateusza 5:9)".

Nie dane mi było jednak, odpłynąć całkowicie. Foster przeskoczył przez linki, podbiegł do mnie i zamknął mnie w mocnym uścisku, podnosząc tym samym moje ciało w górę.

– Strasznie śmierdzisz – wywaliłam język na zewnątrz. – Okropnie! Pod prysznic, sio, sio!

Odstawił mnie z powrotem na ziemię i z zadziornym uśmieszkiem skierował się w stronę szatni, aby już po chwili zniknąć mi za zamkniętymi drzwiami.

– Pozwól tu, Wallace – Terry zwrócił się do mnie.

Odłożyłam książkę na ławeczkę i posłusznie weszłam na ring, stając naprzeciwko niego.

–  Zapoznałaś się z technikami, które ci podesłałem? – zapytał, a ja skinęłam jedynie głową w odpowiedzi. – Jab...

–  Wykonywany z przodu, lewą ręką przez praworęcznego boksera. Celem jest naruszenie obrony przeciwnika, otwarcie drogi dla następnych ciosów lub... pomiar odległości – odpowiedziałam, wykonując dokładnie ten ruch dłońmi.

– Dobrze. Cross?

– Prawa ręka, cios prosty, prosto w przeciwnika – uderzyłam w tace bokserskie.

– Slip?

– Szybkie przechylenie głowy w bok – dokładnie to zrobiłam, aby uniknąć trafienia przez Terry'ego.

– Uppercut?

– Terry... nie uderzę się w bródkę – zaśmiałam się, popychając go lekko w ramię.

Objął mnie ramieniem, co spotkało się z grymasem na mojej twarzy. Zapach spoconego i klejącego ciała wciąż wywoływał u mnie odruch wymiotny. Postarałam się, więc odrzucić na bok te natrętne myśli i odwzajemniłam przytulenie.

– Da sobie radę, prawda? – zapytałam, patrząc trenerowi prosto w oczy, jakbym miała w nich wyczytać, czy mówi prawdę, czy kłamie.

– Tak.

Już po chwili Książę Ciemności opuścił szatnię w swoim codziennym wydaniu, czyli ponownie... pełnym garniturze.

Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego widoku. Nadal zapiera mi dech w piersiach.

Dołączyłam do niego i wspólnie ruszyliśmy do samochodu. Dobrze wiedziałam, gdzie jedziemy, mimo że żaden z nas nie odezwał się ani słowem. Widok na panoramę miasta z samochodu na obrzeżach Los Angeles, stał się naszym ulubionym miejscem. To tam jeździliśmy, aby porozmawiać, przedyskutować kolejne kroki, czy po prostu posiedzieć w zupełnej ciszy, napawając się pięknym widokiem. Tego wieczoru nasze plany kręciły się wokół pięknych widoków i pudełkowego jedzenia. Zważając na to, że Foster przygotowywał się do najważniejszej walki tego wieczoru, ja również ograniczyłam niezdrowe jedzenie i alkohol do zera, aby wspólnie z nim cierpieć katusze.

Behind the MasqueradeWhere stories live. Discover now