16. Dziady z Organizacji

405 18 16
                                    

Minęło trochę czasu od kiedy wyszłam ze szpitala. Rozmawiałam już parę razy z Dylanem od nośnie naszego rodzinnego spotkania. Martina jest podekscytowana jak nie wiem. Przy okazji mają także przylecieć rodzice Martiny i wdech, wydech Alex.

Nie jestem na pewno zadowolona z tego powodu. Rekompensuje mi tylko to że mam w miarę dobre kontakty z Tati i nawet znalazłyśmy wspólny język. Wracając do tematu Alex'a. Alex od kiedy przestaliśmy się przyjaźnić zaczął się strasznie dziwnie zachowywać. Zaczął zachowywać się tak jak by nie widział Adriena i jak by kompletnie zapomniał o akcji pod szpitalem

Dla mnie w ogóle okropne było to że Alex nie potrafił pogodzić się z tym że już nie mogę być jego. Tylko teraz jestem z Adrienem.

-Kochanie-usłyszałam głos Adriena z kuchni.

Szybko wyszłam z sypialni i udałam się w stronę jego głosu.

-Tak?

-Mam pytanie?

-Słucham- patrzył na mnie trochę dziwnie.

-Chciał bym się zapytać kiedy dokładnie jest kolacja u twojego brata. Mam delegacje za tydzień od czwartku do soboty i nie wiem czy zdołam się pojawić- uśmiechnął się lekko

-Spokojnie. Kolacja u Dylana jest w poniedziałek w restauracji Per Se- oznajmiłam podchodząc do niego bliżej i wtulając się w jego tors.

Objął mnie ramionami i przytulił jeszcze mocniej do siebie.

-Nie chce żebyś jechał w tą delegacje- mój głos delikatnie przytłumiało to że byłam dalej przyciśnięta do jego ciała.

-Ja też- mruknął w moje włosy- Dużo bardziej wolał bym zostać z tobą...

Jego słowa przerwał dzwoniący telefon, który leżał na blacie. Zrezygnowany westchnął i oderwał się ode mnie.

-Słucham- odebrał telefon i zaczął kierować się w stronę swojego biura- Mówiłem że jeszcze nie teraz...

Postanowiłam wypić sobie kawę bo byłą dopiero 14, a ja już byłam senna. Kiedy już miałam brać pierwszy łyk usłyszałam trzask przypominający tłuczenie szkła. Szybko odstawiłam filiżankę i sięgnęłam do szuflady po nuż.

Powoli i bardzo ostrożnie zaczęłam się kierować w stronę gabinetu Adriena. Otworzyłam ostrożnie drzwi kierując nóż w tamtą stronę.

Widok który zastałam mnie bardzo zaskoczył. Adrien oparty o fotel ze zrezygnowaną miną. Nóż wypadł mi z ręki. Szybko pokonałam odległość dzielącą nas i objęłam jego twarz.

-Co się stało?- zapytałam widząc że ledwo się hamował żeby łzy nie popłynęły z jego oczu- Adrien patrz na mnie. Spokojnie wszystko będzie dobrze- objęłam go i przytuliłam do siebie.

Ręce mu się trząsły, a na twarzy widoczny był grymas bólu.

-O-oni chcą...- zaczął, ale się zawahał.

-Co oni chcą. Wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć- wyszeptałam w jego włosy.

-Chcą żebym zrezygnował z stanowiska członka organizacji- cały się trząsł, a ja byłam w czystym szoku.

-Przecież nie mogą zabrać ci tej pozycji. Nic przecież nie zrobiłeś- odsunęłam się trochę od nie go żeby muc widzieć jego twarz. Po jego policzkach spływały łzy. Nie dziwiłam mu się. Jego praca była niebezpieczna, ale był w pełni w nią zaangażowany.

Perspektywa Adrien:

Organizacja była moim życiem. Od kąt pamiętam byłem z nią związany. Już jako dziecko wiedziałem że kiedyś zastąpię ojca. Nie znałem życie bez organizacji.

Hailie zaczęła ścierać kciukami łzy z moich policzków. Nie mam pojęcia nawet kiedy popłynęły z moich oczu.

Ból

Tylko to teraz czuje.

-Chodź. Położysz się, a ja zrobię ci herbaty- przytaknąłem.

Podniosłem się, a nogi się pode mną prawie ugięły. Halile złapała mnie pod ramię i poprowadziła do salonu. Pomogła położyć mi się na kanapie i poszła zrobić mi coś do picia.

-Hailie zrobisz coś dla mnie?- zapytałem.

-Wszystko- odpowiedziała łapiąc za moją dłoń.

-Nie zostawiaj mnie- wyszeptałem.

Moja prośba wyraźnie ją zdziwiła, ale pokiwała głową.

-Nigdy cię nie zostawię i nawet nie myśl o tym że mogło by być inaczej. Prędzej zrezygnował bym ze wszystkich swoich planów na przyszłość niż bym zostawiła cię. Jesteś mój i niczyj inny- zaczęła się powoli zbliżać do mojej twarzy. Przybliżyła się jeszcze bardziej i złożyła delikatny pocałunek na moich ustach- A teraz wypij.

Złapałem za kubek i upiłem trochę herbaty. Nadal się źle czułem, ale przez obecność Hailie mój stan trochę się poprawił.

Zrobiła by dla mnie wszystko. A ja zrobił bym wszystko dla niej.

***

Wieczorem mój stan trochę się poprawił. Mogłem już normalnie chodzić i w miarę normalnie składać zdania. Hailie nie odstępowała mnie na krok. Już myślałem że będzie chciała nawet pójść ze mną do toalety, ale na szczęście na to chyba nie wpadła.

Teraz leżałem na łóżku wtulony w Hailie i oglądałem wybrany przez nią film. Nie skupiałem się na fabule filmu tylko na tym że mnie przytula. Ona dawała mi oparcie w każdej sytuacji.

-Zrobić kolacje?- zapytała się mnie

-Nie zostawiaj mnie- wymruczałem na co cicho zachichotała.

-Ale musimy coś jeść i przecież musze stale jeść posiłki bo tak zalecił mi dietetyk- zaśmiała się.

-Zapomniałem- przyznałem jej racje.

-Co byś chciał zjeść.

-Ciebie.

-Ty kanibalu- zaczęła się śmiać- A tak na prawdę.

-Co tylko zrobisz będzie dobrze- przyznałem.

Perspektywa Hailie:

Szybko wyszłam z pokoju i zaczęłam wyciągać z lodówki potrzebne rzeczy do sałatki. Miałam zamiar zrobić sałatkę cezar. Nie jestem Thomasem Kellerem, ale trochę mam umiejętności kulinarnych. Od kiedy wyprowadziłam się z rezydencji moich braci coraz częściej gotuje samodzielnie, Adrien też stara się robić dużo rzeczy samodzielnie.

Na przykład ostatnio sama odkurzyłam nasz apartament, a Adrien przygotował nam romantyczną kolacje. Było wtedy tak miło.

A teraz Adrien przeżywa jeden z największych koszmarów swojego życia. Nie mam pojęcia jak te dziady z organizacji mogą być tak okrutne i niszczyć życie swojego wspólnika. Jeśli się dowiem że Vincent w jakikolwiek sposób maczał w tym palce, zerwę z nim kontakt i nie robię sobie teraz jaj.

Szybko przyrządziłam sałatkę i zaczęłam kierować się w stronę sypialni. Niesamowicie rozczulił mnie widok, który w niej zastałam. Adrien leżał delikatnie na boku, a do niego przytulał się nasz kot.

Teraz był już nasz. Wszystko co mieliśmy było wspólne.

Po cichu podeszłam do łóżka i ułożyłam się na przeciwko Adriena.

-Wszystko będzie dobrze- wyszeptałam bardzo cicho- Jeśli cokolwiek będą chcieli ci zrobić, policzą się ze mną, a uwierz mi jestem bardzo mściwa- uśmiechnęłam się lekko.

-Mhm- mruknął praktycznie niesłyszalnie.

Zrobił to chyba nie świadomie bo nie przebudził się.

Będę go chroniła za wszelką cenę. Zrobię dla niego wszystko. Choć bym miała umrzeć. Bo kocham go nad życie.

/❤️

Ten bardziej zajebisty rozdział z kolacji u Dylana i Martiny wleci a parę dni możecie wyczekiwać bo będą grube akcje. Będzie parę dram więc możecie się już przygotować. Widzimy się w następnym rozdziale. <3

Rodzina Monet &quot;Co by się stało gdyby&quot;Where stories live. Discover now