Marianna
Spojrzałam na swoje trzęsące się dłonie i przygryzłam wnętrze policzka, żeby okiełznać narastające we mnie emocje. Serce wściekle kołatało w klatce piersiowej, szum w głowie nie ustawał, a kolana miałam jak z waty. Od momentu prawie pocałunku z Julkiem pod salonem jakiś czas temu wielokrotnie wyobrażałam sobie, jak by to było, gdybyśmy faktycznie ulegli tej chęci. Wyobraźnia jednak nawet w połowie nie oddawała tego, co przeżyłam w rzeczywistości.
Jeszcze nigdy nie czułam takiego ognia, takiego przyciągania do drugiej osoby. Żaden mężczyzna nie wyzwolił we mnie tej pasji, która wybiła się na pierwszy plan podczas krótkiego zbliżenia z Kołodziejczykiem. Nie potrafiłam przejść nad tym do porządku dziennego, nieustannie miałam wrażenie, że nasz pocałunek wypalił się w mojej duszy i zostanie tam już na zawsze.
Uciekłam z jego salonu, wykorzystując okazję. Może zachowałam się jak tchórz, ale najpierw musiałam dojść do ładu z własnymi uczuciami i emocjami, a dopiero później stawić czoło Julkowi, co, jak sądziłam, wcale nie będzie takie łatwe.
Z początku byłam nieco rozczarowana, że za mną nie ruszył, lecz natychmiast zwyzywałam się od kretynek – przecież uciekłam, bo poczułam się przytłoczona. Oparłam czoło o chłodną ścianę, przymknęłam powieki i starałam się uspokoić.
Mieszkanie opuściłam dopiero wtedy, gdy musiałam zejść do salonu. Julek także pracował, więc wzięłam się w garść i zajęłam własnymi sprawami i biznesem. Udało mi się odeprzeć myśli o nim i skupić na swoich zadaniach. Tak dotrwałam do zamknięcia. Julek nadal siedział u siebie. Na chwilę przystanęłam przed jego drzwiami. Powróciły wspomnienia, znów mi się wydawało, że tkwię w jego ramionach, jego zapach zaś próbuje przeniknąć przez moją skórę. Postanowiłam ewakuować się z mieszkania, chcąc dojść do siebie i nie narażać się na spotkanie z obiektem moich fantazji.
Wybrałam się do rodziców, którzy akurat bawili się w produkcję dżemu z truskawek. Ucieszyli się z mojej niespodziewanej wizyty i chociaż po ich minach poznałam, że najchętniej wypytaliby mnie o jej powód, to ostatecznie się na to nie zdecydowali. Kochałam ich za to, że tak dobrze mnie rozumieli i nie naciskali za wszelką cenę wtedy, gdy najmniej tego potrzebowałam.
Wróciłam późnym wieczorem – dochodziła dwudziesta trzecia. Z pewnymi obawami zajechałam pod salon, jednak odetchnęłam z ulgą, kiedy nigdzie nie zauważyłam Julka.
Bo facet nie ma co robić, tylko czaić się na ciebie w krzakach albo pod drzwiami.
Uśmiechnęłam się sama do siebie na tę niesforną myśl i poszłam na górę. Przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie zasnąć, ale w końcu zmorzył mnie sen.
Rano obudziłam się spocona i wilgotna między udami, dlatego pierwsze kroki od razu skierowałam do łazienki. Z trudem oparłam się sprawieniu sobie ulgi, chociaż słuchawka od prysznica wręcz do mnie wołała. Ostatecznie jedynie się umyłam i poszłam odprawić codzienny rytuał.
Będąc już w salonie, przypomniałam sobie o Wandzie i jej uroczych przyjaciółkach. Żałowałam, że w porę nie wymusiłam na nich usunięcia bzdurnego ogłoszenia, że w ogóle niechcący podsunęłam im ten pomysł, i plułam sobie przez to w brodę. Ale wciąż mogłam naprawić tę sytuację i zapobiec dalszym telefonom do Julka. Mimo wszystko nie zasłużył na podobne traktowanie, a pani Wieczorkowska wreszcie musiała zrozumieć, że nawet jeśli Julek jest nowy w Szopach, ma odmienne zdanie na różne tematy czy od stóp do głów jest wytatuowany, to nie znaczy, że można go traktować, jakby był diabłem wcielonym.
Dlatego w przerwie od razu udałam się do sklepu, gdzie spodziewałam się zastać zacne trio. Julek pracował, więc się nie obawiałam, że nagle wybiegnie za mną. Na naszą konfrontację wciąż nie nadszedł odpowiedni moment.
CZYTASZ
Handel żywym bedbojem (ZAKOŃCZONE)
RomanceJulian Życie w dużym mieście nigdy nie było moim marzeniem, a ostatnimi czasy stało się nie do wytrzymania. Pod wpływem chwili postanowiłem to zmienić i przeniosłem swój salon tatuażu do zapomnianej przez Boga wsi. Odciąłem się od wielkiej aglomerac...