Julian
Pomagałem przy sprzątaniu mimo wyraźnego sprzeciwu Joli. Impreza nad wyraz się udała, wszyscy byli zadowoleni. Kiedy Daria z mężem i dzieciakami odjechali, ostrożnie zerknąłem w stronę Marianny. Jeśli tylko wyczuła, że na nią patrzę, od razu udawała zajętą. Z jej policzków rumieniec niemal w ogóle nie schodził, przez co ogarniała typowa samcza duma.
– Wracam do siebie – oznajmiła w pewnym momencie, gdy razem z Jolantą ogarnęły stół i pochowały resztę jedzenia. – Mamuś, jeszcze raz wszystkiego najlepszego. – Ucałowała kobietę w policzki, po czym podeszła do ojca. – Pa, tatku.
– A nie możesz pojechać z Julianem? – Kazimierz czule popatrzył na córkę.
Coś mi mówiło, że z całego towarzystwa to właśnie ona jest jego oczkiem w głowie.
Córusia tatusia.
– Rano potrzebuję samochodu – wytłumaczyła pospiesznie.
Byłem święcie przekonany, że kłamie, ale nie zamierzałem podważać jej słów i to jeszcze przy jej rodzicach. Wtedy mógłbym się pożegnać z jakąkolwiek szansą u niej, a po naszym drugim pocałunku jedynie się upewniłem, że Marianna wcale nie zamierza opuścić moich myśli. Bez sensu byłoby zaprzeczanie, że nic się między nami nie dzieje, skoro co rusz wodziłem za nią wzrokiem i nieustannie o niej myślałem.
– Cześć, Julianie – rzuciła naprędce, po czym się ewakuowała.
– Cześć.
Odprowadziłem ją wzrokiem, podziękowałem gospodarzom za zaproszenie i też stwierdziłem , że czas na mnie. Był bardzo wczesny wieczór, ale myślałem tylko o jednym – dopaść Mariannę i z nią porozmawiać. Zaskoczyła mnie dzisiaj i upewniła, że nie jestem jej obojętny. Byłem jej też winien przeprosiny.
Wsiadłem do nagrzanego samochodu i od razu ruszyłem w drogę. Uśmiechnąłem się szeroko – przyjechałem do Szopów w celu odkrycia siebie na nowo i przeorganizowania swojego życia, lecz się nie spodziewałem, że kogoś poznam i będę się uganiał za tą osobą.
Dogonić Marianny się nie udało, ale na szczęście jej auto stało pod salonem, kiedy tam zajechałem. Naszły mnie wątpliwości, czy powinienem zakłócać jej spokój, jednak ostatecznie wysiadłem.
Zapukałem do mieszkania i grzecznie czekałem, aż otworzy.
Może udawać nieobecną.
Nawet gdybym musiał tkwić tu do rana, to prędzej czy później Marianna będzie zmuszona opuścić swoje kąty.
– Julian – westchnęła na mój widok, położywszy dłoń na framudze. – Czego tu szukasz?
– Pogadamy? Sądzę, że mamy kilka kwestii do omówienia. – Rzuciłem jej wyczekujące spojrzenie.
Zaciśnięte w wąską kreskę wargi, które nie tak dawno całowałem, sugerowały, że ich właścicielka niezbyt się do tego pali, dlatego zajebiście się zdziwiłem, gdy otworzyła szerzej drzwi i wpuściła mnie do środka.
Po raz pierwszy miałem okazję znaleźć się w osobistej przestrzeni Marianny. W mieszkaniu królowały kolorowe akcenty, liczne zdjęcia z rodziną i książki. Było schludnie, miło i zdecydowanie po mariannowemu, jeśli można było tak powiedzieć.
– O co chodzi?
Odwróciłem się twarzą do niej, po tym jak zapatrzyłem się na wiszące na ścianie zdjęcie Marianny z rozdania dyplomów na studiach.
– Ostatnio sporo się dzieje między nami – wypaliłem z grubej rury. Nie lubiłem zbędnego pierdolenia. – I uważam, że oboje jesteśmy tego bardzo świadomi, z tym, że jedno z nas i to nie jestem ja, ciągle temu zaprzecza.
CZYTASZ
Handel żywym bedbojem (ZAKOŃCZONE)
RomanceJulian Życie w dużym mieście nigdy nie było moim marzeniem, a ostatnimi czasy stało się nie do wytrzymania. Pod wpływem chwili postanowiłem to zmienić i przeniosłem swój salon tatuażu do zapomnianej przez Boga wsi. Odciąłem się od wielkiej aglomerac...