/9/

113 20 47
                                    

Po powolnych kilku krokach do przodu, czuł, że teraz spektakularnie stacza się w dół. Początkowe dni związku z Jungkookiem były...oddechem. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak często się śmiał. Odzyskali się jako przyjaciół, mogąc naprawdę być dla siebie nawzajem. Udało im się wyrwać na kilka randek, podczas których zachowywali się niezwykle poprawnie, by później, za zamkniętymi drzwiami całować się gorąco. Nie przekraczali granicy pocałunków, ale na nich spędzali tak wiele czasu, jakby byli znów nastolatkami.

Jimin powrócił do studia i tym razem z Kookiem u boku nagrał całą piosenkę, z której...był względnie zadowolony.

Cóż...przynajmniej wizyta zakończyła się bez kolejnego ataku.

Wszystko się stabilizowało, aż koszmary nie uderzyły ze zdwojoną siłą. Sypiali osobno, bo Jimin nie chciał budzić Jungkooka, ale gdy trudności ze snem się nasiliły, przeniósł się do łóżka partnera, bo obaj zauważyli, że go to uspokaja. Pomogło na kilka dni, a następnie się pogłębiło...

                    Teraz Jimin kończył trzeci tydzień odpływania na dwie godziny i naprawdę miał ochotę upić się do nieprzytomności, byleby uciec od swoich myśli. Jego sny ewoluowały. Yoongi już nie tylko zabijał siebie. Wplątywał w to również Jungkooka i Park co noc oglądał, jak dwie jego najbliższe osoby umierają.

Wpłynęło to na ich relację, bo im bliżej był z Kookiem w ciągu dnia, tym brutalniejsze było jego cierpienie we śnie. Nie wiedział, skąd takie wizje w jego pochrzanionym mózgu, ale stał się kłębkiem lęku i frustracji.

Wiedział, że chłopak próbuje pomóc, ale prawda była taka, że nie mógł zrobić najmniejszej rzeczy, by sny ustały. Przytulał go, gdy wieczorem kładli się spać i ocierał łzy, zapewniając, że jest bezpieczny, gdy Jimin wybudzał się z wrzaskiem, szukając go w amoku.

Czuł, że wariuje, każdy kolejny dzień był wysiłkiem, na który nie miał już energii. Walczył już tylko dla Kookiego.

Jungkook też był zmęczony. Nie dziwił mu się. Był regularnie wybudzany i walczył w nie swojej walce. Wyciągał go raz za razem na powierzchnię, gdy Jimin sam był zbyt rozedrganym, by zrobić to dla siebie samodzielnie. Widział jego zniechęcenie i to chyba przerażało go jeszcze bardziej. Bo...chciał by z niego zrezygnował.

Gdyby Kookie go teraz zostawił, decydując się, że to jednak dla niego zbyt wiele, to...byłoby łatwiej. Wiedziałby, że partner poradzi sobie bez niego, a on mógłby w spokoju stoczyć się tam, gdzie był, nim JK nie wrócił ze swojej trasy. Chyba nawet prosił go o to, gdy półprzytomny płakał mu w ramię w środku nocy. Nie był dla niego dobrym wyborem.

                Teraz stał pod prysznicem, w strumieniu niemal wrzącej wody i rozgrzewał się, bo ostatnio marzł nieustannie. Odciągał też czas na sen, by jeszcze przez chwilę nie musieć się konfrontować ze swoimi demonami.

              Wszedł do salonu, który powrócił do swojej pierwotnej funkcji, gdy zaczęli sypiać w jednym łóżku i wyciskał w ręcznik za długie włosy, zaczynające opadać mu na ramiona. Wiedział, że coś jest nie tak, w obrazku, który zastał, ale w pierwszej chwili nie zrozumiał co.

Jungkook siedział na kanapie, z Bamem leżącym mu w nogach i z głową pochyloną do przodu czytał...dziennik Yoongiego. Jimin sięgnął wyrywając mu go z rąk, bo absolutnie nikt, nie mógł go dotykać. A Kookie to wiedział.

Partner odchylił głowę na oparciu i z wyraźnie ciążącymi mu powiekami spojrzał na Parka.

-Wyrzuć ten notes- powiedział chłodno, a złość, którą cudem udało się Jiminowi skontrolować, teraz wylała się, atakując.

Ponad bólem [Kookmin/Jikook]Where stories live. Discover now