/10/

118 19 48
                                    

Zapukał cicho, słysząc jak Bam żywo zareagował na ten dźwięk. Była już pora obiadowa i nie miał pewności, czy Kookie nie zdecydował się gdzieś wyjść, ale...miał jego samochód. Musiał mu go oddać, chociaż się nie zapowiedział, bo jakakolwiek pisana wiadomość, wydawała się okrutnie błaha, a informacja "przyjadę ci oddać kluczyki", brzmiała tak oschle, jakby planował się z nim rozstać.

Dużo myślał tej nocy, zastanawiając się, jak daleko potrafi zajść, by ukoić partnera. Podjął pewne decyzje, ale...na inne nie mógł się zdecydować. Yoongi miał rację, mówiąc, że jest zbyt wrażliwy. A teraz ten kawałek jego charakteru pobrzmiewał w obu relacjach. Jednej, tej realnej, ciepłej i na wyciągnięcie ręki i tej drugiej, która już nie istniała, a jedynie jego sny wciąż ją podtrzymywały.

Nie zajęło długo, nim Kookie mu otworzył. Był blady, a drżące dłonie mogłyby robić konkurencję tym jego. Jimin zauważył, że unikał dłuższego patrzenia w jego stronę i zapragnął go przytulić...uspokoić. Nie chciał doprowadzać go do stanu, w którym partner jest tak rozedrgany, sam wiedział, jak to jest w nim tkwić. Pozwolił sobie na to, otoczył talię ramionami, dociskając głowę do jego ramienia. Impulsywnie, na progu mieszkania. Szybko się jednak odsunął, gdy Jeon skostniał przy jego ciele, wycofując się nieznacznie.

Czyli naprawdę osiągnęli ten etap, w którym Jimin nie pomaga swoją bliskością.

-Ściąłeś włosy - zauważył Jungkook, zamykając za nim drzwi.

-Tak, dziś rano - dotknął swoich końcówek, które teraz zakręcały się w okolicach kości policzkowych - rozmawiałem z mamą. Wytknęła mi, że się zapuściłem.

-Dobrze wyglądasz - powiedział sztywno chłopak, prowadząc go salonu i bez komentarza przejął kluczyki od samochodu, które wyciągnął w jego stronę.

-Kook - mruknął, głaszcząc ramię partnera - nie przyszedłem się kłócić. Porozmawiajmy.

JK z oporem usiadł na kanapie, jednak wciąż unikaj patrzenia na niego.

Jimin nie wiedział, czy to efekt złości, czy napięcia wiszącego między nimi, ale...i tak musiał zrobić to, po co przyszedł.

-Jak się czujesz? - Zapytał ochryple, a Jeon drgnął, słysząc to pytanie i opierając łokcie na kolanach, skrył twarz w dłoniach.

-Nie wiem - przyznał po dłuższej chwili - teraz...dużo czuje. Mam wyrzuty sumienia, ale jestem też na ciebie zły. Żałuje tego co powiedziałem, jednak...tylko dlatego, że to doprowadziło do twojego wyjścia, bo nadal uważam, że mam rację i...jestem zmęczony.

Z zaskoczeniem odkrył, że po jego odpowiedzi...znów ma ochotę płakać. Łzy ścisnęły mu gardło, gdy słuchał drżących słów chłopaka. Przyszedł z pewnym postanowieniem, ale co jeśli...powinien je zmienić? Cały czas czuł, że go uwiązuje przy sobie.

-Jungkookie - zaczął, a Jeon chociaż drgnął, to nie zmienił pozycji, wciąż ukrywając przed nim swoją twarz.

-Nie - westchnął we własne dłonie - nie mów, że najlepiej byłoby się rozstać. Byliśmy zmęczeni setki razy, Jimin. Skoro robiliśmy to na scenie, to dlaczego nie teraz? Chyba, że uważasz, że to nie jest tego warte.

Cóż...nie mógł temu odebrać słuszności. Najchętniej uchroniłby Jungkooka przed całym złem tego świata, a tym bardziej tym, które sam powodował. Chciał, by Jeon był szczęśliwy i bezpieczny, ale...to była bańka. Mógł do niej dążyć, ale czy mógł ją realnie osiągnąć?

Usłyszał opinię Kookiego, zatem zamierzał wprowadzić swoje ustalenia w życie. Na samą myśl, serce zwiększyło obroty, jakby właśnie pozbywał się kawałka siebie.

Ponad bólem [Kookmin/Jikook]Where stories live. Discover now