Zasłużony odpoczynek

139 23 0
                                    

A/N: Mały hurt/comfort, bo miałam ochotę :D LietPolowy odskok od Latawca (wypuściłam 6 rozdział, yay!) i PolPruWeeka, do którego przygotowuję fiki.


Domowy gabinet był przeraźliwie duszny; Litwa wstał i zbliżył się do okna, by otworzyć je na pełną szerokość, ale wieczorne, nieruchome powietrze nie przyniosło mu ulgi. Wręcz przeciwnie; oddychał, mając wrażenie, że ani odrobina tlenu nie dociera do jego płuc, chociaż to nie było możliwe; w końcu zamieszkał w tej wiejskiej okolicy właśnie po to, by trochę wzmocnić swój organizm czystym powietrzem.

Nie podobało mu się to dziwne uczucie w nogach, jakby mięśnie zamieniły się w watę, i w głowie, ciężkiej, jakby spędzał wieczór na suto zakrapianej imprezie, a przecież od marca nie miał w ustach alkoholu, nie licząc tych drobnych procentów we własnej roboty kwasie chlebowym w zeszłym tygodniu...

Może to po prostu znużenie; prawie nie spał dzisiejszej nocy, wczorajszej też nie... Było tak wiele spraw, którymi należało się zająć, przypilnować, politycznych, gospodarczych, budżetowych, wojskowych, że szkoda było czasu na sen...

I czy naprawdę było tu tak gorąco? Był ledwie maj, do tego wieczór, a stojąc w przeciągu Taurys odczuł, jak bardzo jest zlany potem.

Zaraz zemdleję, pomyślał dziwnie spokojnie, robiąc krok do przodu. Muszę usiąść. Albo się położyć, nim...

– Licia, skończyłeś już? Wiem, że miałem nie przeszkadzać, ale w telewizji leci zajebisty film i pomyślałem... Licia!

Stopy zaplątały się o siebie, świat przed oczami rozproszył w czarne puzzle, a potem spadał w tej ciemności wprost na spotkanie dywanu; jak Feliks zdołał w tę rozmytą sekundę przemierzyć cały gabinet i powstrzymać go przed wyrżnięciem głową o podłogę, do końca świata miało pozostać tajemnicą.

Na chwilę taśma filmowa świata się urwała, utrwalając wrażenie otaczających go mocno ramion; w kolejnej klatce rzeczywistości Taurys uświadomił sobie, że siedzi chwiejnie na fotelu przy komputerze, a Feliks klęczy przy nim i trzyma dłonie na jego kolanach.

– ...słyszysz mnie, Tauri?

– Taip – wymamrotał Litwa słabo. Czarne puzzle wcale nie chciały oddać mu wzroku, migocząc tak, że zaczynała boleć go głowa. – Już... już mi lepiej.

Nie widział dokładnie twarzy Polski, ale sądząc po jego głosie, Feliks wcale mu nie uwierzył:

– Zadzwonię po lekarza.

– Nie trzeba... – zaprzeczył Litwa słabo. Odetchnął i oparł głowę o zagłówek; powoli, boleśnie powoli, wracała mu zdolność widzenia. Polska przyglądał mu się z troską, trzymając w dłoni telefon komórkowy. – Muszę po prostu odpocząć...

– Mówisz to od trzech tygodni – Polska odezwał się cicho. Przygryzał wargę i wciągał powietrze przez zęby, jak zwykle, gdy był zdenerwowany. – Licia, jak nie zwolnisz tempa, to zadzwonię do twoich i urządzę skandal dyplomatyczny, przysięgam. Jadłeś ty w ogóle obiad? – zapytał nagle, przyglądając się Litwie badawczo. – Jesteś blady jak śmierć... Czekaj, przyniosę ci wody... Albo nie, chodź, zaprowadzę cię do łóżka...

Nie było sensu protestować; kilka minut później Taurys z ulgą położył się na miękkiej kołdrze, oddychając cudownie odżywczym powietrzem wpadającym przez otwarte na oścież okna w swojej sypialni; pachnie latem, pomyślał sennie.

Na stoliku, w zasięgu dłoni, stał dzbanek z wodą, butelka sklepowego kwasu, bo Litwa nie miał ostatnio czasu gotować i warzyć, kolorowe kanapki i książka, którą zaczął pół roku temu i nie miał czasu dokończyć...

Feliks nie znosił sprzeciwu; pod jego czujnym okiem Taurys zjadł ten lekki posiłek, zaspokoił pragnienie – dopiero teraz doszło do niego, że nie pił prawie cały dzień – i rozpiął guziki koszuli, którą miał na sobie – praca z biura czy z domu, odpowiedni ubiór pozwalał mu się lepiej skupić.

– Przebierz się – Polska wcisnął mu w dłonie luźny, długi T-shirt, który przypominałby bardziej staromodną nocną koszulę niż cokolwiek współczesnego, gdyby nie nadruk pluszowego misia. Litwa nie zdawał sobie nawet sprawy, że Feliks przemycił coś takiego do jego szafy. – To jest wygodniejsze. No, już, już, Licia. Albo sam wezmę sprawy w swoje ręce. Ręce, łapiesz?

Taurys uśmiechnął się blado; może naprawdę muszę odpuścić, pomyślał, zwijając się pod kołdrą. Jasne włosy Feliksa znalazły się tuż przy jego podbródku, gdy ten wślizgnął się pod okrycie kilka minut później, upewniwszy się, że telefon Taurysa jest wyłączony, a drzwi wejściowe zamknięte.

Z tą ciepłą, otaczającą go ramionami obecnością zasnął niemalże w parę chwil.

[aph] Pogoń za tobąWhere stories live. Discover now