Rozdział 18 Jedno niebo

177 54 12
                                    

☾ Rozdział 18 Jedno niebo ☽

Demalis odgarnęła z twarzy zafarbowane na czerwono włosy i spojrzała ku Sionowi. Mężczyzna rozgniatał kamieniem znalezione zioła, przygotowując jedną ze znanych sobie mieszanek. W trakcie tygodniowej podróży wielokrotnie się mu przyglądała. Początkowo planowała ucieczkę, jej serce się do niej rwało, ale rozsądek głosił, że było na nią za późno. Wiedziała, że to prawda, a jednak bardzo trudno jej szło pogodzenie się z nią. Stąd przez większość czasu milczała, starając się wyłapać moment, w którym Sion podawał jej toksynę. Ta uniemożliwiała używanie mocy. Nie ufał jej, co wcale nie było zaskakujące. Wątpiła, aby smok ufał komukolwiek poza królem Luciusem.

Obozowali niedaleko niewielkiej wioski, przebrani i zmienieni za sprawą różnych sztuczek. Mieszali się w tłum, słuchając. Stąd wiedziała, że był już czterdziesty dzień jesieni, a w Orinii wrzało.

Tak bardzo chciałabym ci powiedzieć, że to nie tak.

Tak bardzo chciałabym cię przytulić.

Demalis nieznacznie spochmurniała, po czym przełknęła ślinę, okrywając się mocniej płaszczem.

— Kiedy dotrzemy do Yanny?

Sion nawet na nią nie spojrzał, kontynuując pracę.

— Jutro przekroczymy granicę, panno Soro. Zalecam się wyspać.

Odwróciła wzrok, przyglądając się niebu. Ciemną przestrzeń nad jej głową zdobiły nieliczne gwiazdy. Gdy wpatrywała się w ten mrok, miała wrażenie, że widzi swoje serce. Ono również sczerniało z rozpaczy i bólu, a jednak wciąż tliła się w nim nadzieja. Nadzieja na to, że w pewnym momencie ona i Keon zdołają się zjednoczyć. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby zapobiec wojnie, chociaż o dziwo nie to było dla niej najważniejsze. Pragnęła przeprosić i wrócić, ale wiedziała, że najrozsądniej było uporządkować przed tym swoje sprawy. W końcu powinna być ze swoim bratem szczera i przygotować go na następstwa swojego wyboru.

Ułożyła się na płaszczu, zaciskając palce na krysztale, który robił jej za jedyne źródło światła i ciepła. Próbowała zasnąć, chociaż jej myśli wciąż kierowały się ku tylko jednej stronie. W końcu po jej policzku spłynęła łza.

Przodkowie muszą nas nienawidzić.

***

Keon wpatrywał się w niebo, stojąc na pałacowym balkonie i pozwalając, aby zimny wiatr targał materiałem jego białej koszuli. Popijał wino, słuchając ciszy. Świat wydawał się tak spokojny w porównaniu z burzą, która trwała w jego sercu. Cierpiał, każdego dnia mając ochotę zagłuszyć ból alkoholem. Robiąc to, okazałby, jak bardzo jest skrzywdzony, a nie mógł tego uczynić. Lud oczekiwał, że król będzie silny. Nie zamierzał i nie chciał go zawieść. Był smokiem, a te były dumnymi istotami. Dlatego funkcjonował, udając, że nic się nie zmieniło.

A zmieniło się wszystko.

Patrząc na szmaragdy, widział jej oczy, przyglądając się drzewom, dostrzegał jej brązowe loki, a orzechy przypominały o pocałunku. Zamek za to wypełniły wspomnienia, które zarazem raniły, ale i pozwalały mu wzlecieć.

Szykował się również do wojny, którą tak bardzo pragnął zakończyć. Lucius zmusił go do zaprzepaszczenia pokoju, do którego doprowadził na przekór własnej dumie.

Zapatrzył się na małą gwiazdę, która nagle rozbłysnęła mocniej.

— Liczę, że nigdy już się nie spotkamy, Demalis.

Kochankowie GłębinWo Geschichten leben. Entdecke jetzt