Rozdział XII: Kiedy powrócą bogowie, świat przestanie istnieć.

91 16 2
                                    

~~AZRIEL ORGAXOG~~

– Dokąd się wybierasz, Azrielu? – zapytał Rasiel, zerknąłem na niego. Naga skóra lśniła w świetle księżyca. Myślałem, że zasnął i mogłem bezproblemowo wymknąć się z jego komnat. Bardzo chciałbym zostać, ale... W obecnym położeniu nie powinienem nawet pragnąć więcej, to niebezpieczne. Dla niego. Kaspar nie jest idiotą, jakby mógł nim być, skoro płynie w nas ta sama krew? Jeśli zobaczy, że Rasiel coś dla mnie znaczy... Wykorzysta go, żeby mnie zniewolić. I wtedy nie będę mieć już nic, o co mógłbym walczyć. Zwolennicy Kaspara... Czy oni tego nie widzą? Jesteśmy cholernymi marionetkami Władcy Demonów. Czy właśnie tego chcą? Iluzji wolności? Bo ja chcę być naprawdę wolny...

– Muszę... – urwałem, zastanawiając się, jaka wymówka będzie dobra do tej sytuacji. Jednak każda wydawała się pozbawiona tego czego chciałem. A nie chciałem pytań, ani słuchać próśb, żebym zostawał, ponieważ uległbym mu. Pomimo tego, że Rasiel jest nefilimem ma coś w sobie... Nawet uparte umysły potrafią mu ulegnąć.

– Muszę zapolować – mruknąłem. Nie spodziewałem się, że Rasiel zrozumie, chociaż miałem właśnie taką cichą nadzieję. Nie czułem takiej potrzeby, by zaspokoić swój głód, ale liczyłem, że pozwoli mi odjeść.

– Masz mnie – powiedział cicho – Dlaczego nie chcesz mojej krwi, Azrielu? – zapytał.

Właśnie dlaczego? Na początku nie interesowała mnie jego krew z racji, że jest właśnie mieszańcem. Po co mi krew mieszańca, skoro jest tutaj ktoś, kogo krew jest kusząca?

– Dlaczego mam krzywdzić coś, co jest bliskie memu sercu? – zapytałem, nie kłamałem, to był drugi z powodów. Może nie jestem taką niezrównoważoną bestią, za jaką siebie mam?

– Ofiarowuje ci ją dobrowolnie – powiedział, westchnąłem głośno. Rozumiałem aluzję. Chciał tego.

Wróciłem do ogromnego łoża i przysiadłem na jego skraju. Położyłem dłoń na jego ramieniu, a drugą odgarnąłem jego włosy.

– Przepraszam – szepnąłem, wbijając kły w jego szyję. Jak mogłem się spodziewać jego krew... Była nijaka. Pijałem taką niezliczoną ilość razy. Chociaż powinien istnieć w nim również ten pierwiastek, to... wciąż nie to.

– Nie było tak źle – powiedział po chwili, przejechałem językiem po ustach. Jasne oczy Rasiela spoczęły na mnie. Oczekuje jakichś komplementów? Co mam teraz niby zrobić?

– Chodźmy spać, Rasielu – poprosiłem go. Nie chciałem dawać mu złudnej nadziei, kłamstwem. Prawdy również mu nie powiem.

~~~~

– Opowiedz mi więcej o niej – poprosiłem Rasiela, lubię słuchać jego głosu. Szczególnie kochałem kiedy mówił o swoich bogach, a w szczególności o jednej konkretnej bogini.

– Vespertine jest pradawną boginią, matką bogów, uosobieniem miłości, szczerości i jasności. Według podań powstaliśmy z jej krwi, kiedy jedno z jej dzieci, a naszych bogów ją zraniło nieumyślnie. Nie byliśmy tak potężni jak jej prawdziwe dzieci, ale kochała nas, więc kiedy jej brat bliźniak nam zagrażał, poświęciła się dla nas. Oddała za nas życie, by nas chronić – powiedział.

–Nie rozumiem, przecież nie pokonała Władcy Demonów – mruknąłem. Historia ich bogini jest taka... zmienna, że trudno pojąć, że coś takiego mogło się wydarzyć.

– Źle wyraziłem się. Bogini Matka i jej brat żyli w złych stosunkach, Władca Demonów widział jej miłość do nas, wykorzystał nas, by zmusić Vespertine do odebrania sobie życia za nasze bezpieczeństwo.

My crimson bride //BLWhere stories live. Discover now