Rozdział 36

681 89 16
                                    

Vincent

Otwieram nagle oczy. Nie żebym zbyt wiele spał tej nocy, jak i każdej innej od całych trzech dni. Jebanych trzech dni.

Chloe po operacji została przewieziona na intensywną terapię i tam cały czas się znajduje. Jej stan nie uległ pogorszeniu, co jak mówią lekarze rzutuje dobrze na proces powrotu do zdrowia, ale również nie uległ poprawie, co znowu okropnie mnie dobija.

Nie mogę patrzeć jak jej piękna twarz jest zasłonięta różnymi rurami, a do ciała przyczepione jest pełno kabli. Serce mi się kraje, kiedy widzę ją taką bladą i słabą leżącą nieruchomo na łóżku szpitalnym, gdy zwykle tryska energią. Naszą paczką staramy się, aby cały czas ktoś obok niej był, żeby nie zostawała sama.

Na przykład dzisiaj w nocy zostali z nią Gabe i Daisy, którą ostatnio mąż musiał siłą wyprowadzić z sali kobiety, bo inaczej siedziałaby tam cały czas. Kiedy Olsonowie dowiedzieli się o postrzale, od razu przyjechali do szpitala. Od Daisy dostał mi się wielki opiernicz za to, że nie dałem jej znać, ale potem wpadła w moje ramiona i mocno płakała.

Ostatnie dni są chyba jednymi z najgorszych w całym moim życiu. Nie potrafię zmrużyć oka, nie chcę mi się jeść. Jedynymi rzeczami, które jestem w stanie z siebie wykrzesać to siedzenie w szpitalu i ostre treningi, które mają pomóc mi zwalczyć wyrzuty sumienia.

Przez chwilę leżę wpatrzony w sufit. Spoglądam na telefon, ale tak jak zawsze nie znajduję na nim żadnej wiadomości. Kieron został aresztowany, ale od dwóch dni nie pisnął ani słowa. Policja wraz z Westem podejrzewa, że napad na restaurację i włamanie do mojego domu były zlecone przez Fostera, ale na czyjś rozkaz. Niestety dopóki mężczyzna nie zacznie współpracować, nic nie jesteśmy w stanie zrobić.

Wzdycham. Zegar wskazuje trzecią w nocy, ale doskonale wiem, że już dzisiaj nie zasnę. Postanawiam wstać i trochę potrenować. Kieruję się przez pusty i cichy dom do siłowni. Wstępuję na chwile do salonu i jak zawsze, kiedy tu wchodzę, przechodzą mnie ciarki, a przed oczami pojawia się przywiązana do krzesła Chloe.

Coraz częściej zaczynam zastanawiać się nad sprzedaniem tego domu i kupnem czegoś nowego. Nawet jeśli Chloe się obudzi i będzie chciała kontynuować wspólne życie ze mną to wątpię, że będzie w stanie mieszkać w tym domu, bo ja na pewno nie. Otrząsam się z okropnej wizji i udaję się do siłowni.

Przez następne dwie godziny katuję się najcięższymi ćwiczeniami jakie przychodzą mi na myśl. Godzinę spędzam na szybkim biegu na bieżni. Po wyeksploatowaniu ciała postanawiam wybrać się na przejażdżkę motocyklem, a potem zahaczyć o szpital. Biorę szybki prysznic, golę się i przebieram w swój tradycyjny zestaw.

Pędząc do garażu łapię kluczyki do motocykla. Zasiadam na mojej maszynie i uruchamiam silnik. Wsuwam na głowę kask, zamykam przysłonę, następnie dodając gazu czekam, aż drzwi garażu się otworzą. Wyjeżdżam i ponownie czekam aż się zamkną. Opuszczam podjazd domu i jadę w stronę miasta. Ze względu na wczesną porę ulice nie są jeszcze tak oblegane. Kieruję się w stronę drogi ekspresowej, a tam pozwalam sobie na odrobinę szaleństwa i zapomnienia, których teraz tak desperacko potrzebuję. Wciskam gaz do dechy dopóki nie czuję oporu powietrza. Przecinam drogę mijając wszystkie inne pojazdy z ogromną prędkością.

Jazda motocyklem pozwala mi na chwilę zapomnieć o wszystkim. O problemach, pracy, stanie zdrowia Chloe, o tym co będzie, jak się obudzi, albo co się stanie, jeśli się nie obudzi. W tym momencie jestem tylko ja i moja maszyna. Mknę drogą nie zważając na czas i miejsce w jakim się znajduję. Nie widzę niczego poza drogą przede mną.

Nagle nie zauważam samochodu wjeżdżającego na drogę i szybko odbijam w lewo prawie tracąc przy tym panowanie nad pojazdem. Natychmiast zwalniam i zjeżdżam na pas awaryjny. Po zatrzymaniu zrywam z siebie kask i łapiąc szybko oddech przecieram twarz drżącymi dłońmi. Uświadamiam sobie, że niewiele brakło, a sam mógłbym przed chwilą stracić życie.

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now