37

5.5K 233 52
                                    


GABRIEL

Wspinając  się po schodach, przeskakuję po dwa na raz. Resztki wody z basenu wciąż spływają mi stróżkami po skórze. 

Muszę wziąć prysznic, zanim przyjdzie Stella i..

– Co ty tu robisz?! – Gdy tylko popycham drzwi sypialni, zauważam stojącą przy oknie Lucy. – Jak tu wlazłaś?!

I dlaczego, do kurwy nędzy, znowu wygląda tak, jak gdyby ukradkiem zwiała z nagrania jakiegoś podrzędnego pornosa?

Lucy odwraca się w moim kierunku z radosnym błyskiem w oku.

– Czy myślisz, że tylko ty potrafiłeś zakraść się do mojego pokoju? – nuci, przesuwając czerwoną szminką po ustach. – Wszystkiego najlepszego, kochanie. – Wyciąga ku mnie dłoń, więc szybko łapię ją za nadgarstek i odpycham od siebie.

– Nie dotykaj mnie. – warczę. – I wynoś się stąd, do cholery.

Gniew wznieca się  w moim wnętrzu jak pieprzony huragan. Nie mogę uwierzyć, że ta absurdalna sytuacja nie jest jakimś moim urojeniem.

Znowu. 

Zaczesuję palcami wilgotne od wody włosy, a potem rzucam ręcznik zaczepiony na szyi na oparcie fotela.

Mam kurewsko dziwne wrażenie, że łatwiej byłoby wyeliminować gniazdo jadowitych węży znalezione przypadkiem pod łóżkiem niż tę dziewczynę z mojego życia.

– Dziś są twoje urodziny, pomyślałam, że spędzimy je wspólnie. – Półnaga, odziana wyłącznie w bieliznę przechadza się wzdłuż mojej sypialni, żeby zagarnąć coś z szafki nocnej.

Czy to jest...?

Tak, w ręku trzyma odkorkowanego już szampana. Na blacie czekają też dwa puste kieliszki.

– Mam już plany – odpowiadam coraz bardziej wściekły.

Lucy nie bacząc na mój nastrój, pociąga łyk szampana z butelki.

– Nie rozwiążesz prezentu? – pyta kokieteryjnym tonem, a następnie robi niemal baletowy piruet, żeby zaprezentować mi swoją ozdobę.

No właśnie. Jaki jest największy komizm tej sytuacji?

Otóż butelka alkoholu w jej dłoniach jest przewiązana czerwoną wstęgą i zapleciona na kokardę. Identyczną choć o wiele dłuższą i szerszą wstęgą blondynka przewiązała wokół własnego ciała. Szkarłatne rzemienie kołyszą się teraz na jej odsłoniętym brzuchu, a kokarda układa powyżej piersi.

– Co ty masz na sobie? – Podnoszę głos. – Dlaczego znowu jesteś rozebrana?

Lucy uśmiecha się, przeciągając językiem wzdłuż dolnej wargi.

– Jeszcze nie jestem. – Jej palec zaczepia o jeden z krańców czerwonej wstęgi dyndający poniżej jej biustonosza. – Zmienimy to?

– Ani się waż. – Odciągam jej rękę od tej cholernej kokardy, zanim ją rozplącze. – Co robisz?!

Lucy cofa się krok za krokiem z rozkołysanymi biodrami, a następnie niespiesznym ruchem opada na moje łóżko. Układa się na pościeli, wciąż trzymając butelkę szampana. Drugą ręką podpiera podbródek i upija kolejny łyk musującej mieszanki.

– Dołącz do mnie. Tylko na chwilę. – Poklepuje delikatnie materac. – Wzniesiemy toast i sobie pójdę.

Chryste. Kurwa. Ja pierdolę.

– Czy naprawdę muszę cię stąd wynieść?

– Spróbuj, twojej sąsiadce na pewno spodoba się taki widok. – Wyciera kciukiem kącik ust, z którego spływa kropla alkoholu. – Zwłaszcza, jeśli rozwiążemy kokardkę. – Ponownie wiedzie palcami w dół do wstęgi przysłaniającej jej ciało.

Parskam niewesołym śmiechem, czując, jak naprężają mi się wszystkie mięśnie. Gniew rozpycha mnie od środka i naprawdę jestem bliski zrobienia czegoś, czego absolutnie nie należy robić kobiecie. Ledwo powstrzymuję się od wytargania jej stąd za włosy.

Może jestem dupkiem, ale dziś sprawiłoby mi to dużo przyjemności.

– Dlaczego to robisz? – pytam

Lucy rozkłada się wśród poduszek ułożonych na łóżku.

– Bo cię kocham – odpowiada. – Nie mogę odpuścić. – Przechyla szyjkę butelki tak, by stróżka szampana spłynęła jej po dekolcie.

Przymykam powieki, chcąc odzyskać choć resztki opanowania, zanim...

Instynktownie zerkam na zegar zawieszony na ścianie, żeby sprawdzić godzinę. Stella może wpaść w każdej chwili. Umówiliśmy się koło ósmej, by zjeść kolację i spędzić wspólny wieczór. Do ósmej zostało dziesięć minut.

– Proszę cię – próbuję pojednawczo. – Ze względu na to, co kiedyś było między nami...– Kręcę głową.

Naprawdę mógłbym ją stąd wynieść siłą, ale Lucy nie darowałaby sobie wtedy zrobienia sceny, o której zaraz usłyszałaby Stella. A to zrujnowałoby jej nastrój i nasze plany na wieczór.

Poza tym nie jestem głupi, wiem, że Stella jest już wycieńczona numerami, które wycina Lucy, każda kolejna jej sztuczka może odsunąć ode mnie Stellę zbyt daleko, żebym mógł ją odzyskać. Najkorzystniej byłoby, gdybym pozbył się Lucy bez świadków, a potem porozmawiał o tym zajściu ze Stellą na spokojnie. I może nie zdradzając szczegółów jej nikłego ubioru.

– Chcę tylko wypić z tobą szampana. Jeden toast. – Słyszę prawie smutne słowa. – Obiecuję, że potem zniknę po cichutku. – Blondynka przysiada i opuszcza bose stopy na podłogę.

Z wahaniem rozglądam się po pokoju, szukając jakiegoś rozwiązania.

Może jeśli napiję się z nią tego pieprzonego szampana rzeczywiście zniknie, a ja uratuję ten wieczór od kolejnej afery?

W końcu niechętnie przytakuję skinieniem głowy i wskazuję na jej ciuchy rozrzucone na dywanie.

– Włóż sukienkę.

Nie może tu sterczeć rozebrana.

Lucy rozpromienia się wyraźnie zadowolona ze swojego zwycięstwa, a mnie ponownie przeszywa złość.

Może jednak wypchnę ją przez balkon?

– Umowa stoi – mruczy.

– Gdzie masz buty?

Nie zauważam ich nigdzie na podłodze, więc przykucam, żeby zajrzeć pod łóżko.

– Zaraz je znajdę. – Uspokaja, wsuwając na siebie czarną, obcisłą sukienkę. – Pomożesz mi się zapiąć? Sama nie dosięgnę.

Kurwa.

Wstaję i obracam ją plecami do siebie.

– Pośpiesz się. – Szybkim ruchem zasuwam zamek w jej ubraniu. – Nie chcę, żeby Stella cię tu zastała. 

*****

BUM! Jak myślicie, co będzie teraz? 😁

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz