12. Love or Not...?

1.4K 160 38
                                    

Stałem przed nim i czułem się jakbym wrósł w ziemię. Byłem zszokowany, zażenowany i miałem ochotę kogoś zabić, a najlepiej siebie.

- Hej, Harry. - usłyszałem jego miękki, głęboki głos.

- Dzień dobry. - ledwie zdołałem wydusić.

- Jak się masz? Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział z kpiącym uśmiechem. Kurewsko dawno, chuju, bo jakieś trzy dni temu. Pomyślałem i zmusiłem się do uśmiechu pod wpływem ciekawskiego spojrzenia, jakie posłał mi reporter.

- Wyjątkowo dobrze. A pan? - zapytałem przyjaźnie i wbiłem w niego wzrok pełen sztyletów.

- Również. Hej, Ben! - zawołał do faceta z dużym aparatem. - Cykniesz nam fotkę? To mój najzdolniejszy uczeń! Świetnie robi fikołki i nie tylko... - pochwalił mnie i poruszył brawami. Żałowałem, że nie odgryzłem mu tego mikro-chuja przy pierwszej lepszej okazji w kantorku.

- Powiedzcie "cheese!" - poprosił reporter. Zayn przyciągnął mnie mocno do siebie i położył rękę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się ukazując dołeczki w policzkach, a zaraz potem zostałem potraktowany jasnym fleszem aparatu. Będziesz miał przy czym sobie zwalać. Zakpiłem w myślach.

- Muszę do toalety. - oznajmił słodko Malik szczerząc swoje białe zęby.

- Harry, bądź taki miły i zaprowadź Zayna do łazienki. - poprosił Louis. Przymknąłem oczy i zacząłem liczyć do dziesięciu. Czemu wydawało mi się, że wcześniej wszystko zaplanowali. Skinąłem lekko głową.

- Proszę za mną. - zwróciłem się do Mulata zaciskając szczękę. Szybko przemierzyłem odległość ze "szlacheckiego daszka" do toalet znajdujących się zaraz obok szatni. Przez całą drogę próbowałem nie rzucić się na niego z pięściami i starałem się uspokoić oddech. Nawet nie odwróciłem się, by zobaczyć, czy Zayn za mną łaskawie idzie. - To tutaj. - wskazałem na białe drzwi.

- Okey, dzięki. - odparł z dziwnym wyrazem twarzy. Wszedł do łazienki i niespodziewanie pociągnął mnie za nadgarstki. Popchnął mnie na pokrytą zimnymi płytkami ścianę. Chwycił moje ręce i przycisnął je po obu stronach mojej twarzy. Posłałem mu niepewne spojrzenie. Syknąłem, gdy wbił mi paznokcie w nadgarstki, od razu poluźniając uścisk.

- Słuchaj mnie teraz uważnie, gnoju. - zażądał władczo.

- Widzę, że dawno nie pieprzyłeś jakiegoś ucznia w kantorku. - rzuciłem, no bo co? Pobije mnie, lub zgwałci w trakcie meczu?

- Rozumiem, że Ty już przeleciałeś Tomlinsona? - odgryzł się. Hmm... Ksiądzunio przywiązany do łóżka i błagający o więcej to kusząca wizja.

- Powiedz mi, co słychać u twojej narzeczonej, Perrie? - zmieniłem temat z kpiącym uśmieszkiem na ustach.

- Słuchaj mnie, Hazz. Chcę żebyś wrócił. Skończyłbyś szkołę, ja zmieniłbym pracę i wszystko byłoby dobrze.. - powiedział przysuwając się jeszcze bliżej.

- Mógłbyś zostać bajkopisarzem. - podsunąłem, bo Malik rzeczywiście miał do tego predyspozycje.

- Nie rozumiesz tego, że cię kocham, do cholery! - podniósł głos, aż jego wypowiedź odbiła się echem od pustego pomieszczenia.

- Ale ja cię nie kocham, Zayn. - przyznałem niepewnie. A może jednak dalej coś do niego czuję?

- Kochasz. - rzucił Malik i brutalnie wpił się w moje usta. Poczułem, wcześniej dobrze znany zapach dymu papierosowego, drogich perfum od Armaniego i słodkawą woń energy drinku. Ten pocałunek znacznie różnił się od poprzednich. To tylko upewniło mnie w moich uczuciach co do niego.

Ojciec DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz