Rozdział VII

36 4 10
                                    

Whoops, trochę musieliście poczekać na ostatni rozdział...
JEDNAK będzie najdłuższy z wszystkich wcześniejszych!!

Miłego czytania!

.

Ah, wreszcie nadszedł ten tak długo wyczekiwany dzień dla młodego pianisty..

Od momentu kiedy Torpe podniósł głowę z swojej poduszki w jego głowie zaczęły pojawiać się nieznośne zmartwienia lub rozmyślenia na temat dzisiejszego dnia i jego występu. Cały czas droczyła go jedna myśl:

"Czy jestem wstanie wystarczająco zaimponować Danchou?" Wyszeptał do siebie blondyn, w międzyczasie popijając swoje zmartwione słowa poranną kawą.

Był tak piękny dzień. Słońce delikatnie oświetlało taras pianisty, a w tle mężczyzna mógł usłyszeć ćwiartki ptaków, które również dopiero się zaczynały przebudzać.
Jednak pomimo tego oto pięknego dnia, Tsukasa do momentu swojego występu nie był pewien czy jest gotowy wejść na scenę.

Wydawało mu się, że wszystko stało się tak.. Szybko. Uważał, że nie zasługuje na taką szansę jaką dostaje teraz.

"Przepraszam.. Widział pan gdzieś Danchou Kamishiro? Mam występ pod jego opieką, jednak od momentu gdy wszedłem do teatru nie zauważyłem go ani razu."

Po tylnej stronie sceny można było usłyszeć ten cichy jednak zmartwiony głos.

Na samej drewnianej scenie właśnie odbywał się koncert pewnej grupki, która również pochodziła z tego teatru..

Torpe nie mógł się powstrzymać, a znowu zostać uderzony tymi okropnymi myślami.

"...Ich gra jest totalnie na wyższym poziomie niż moja."

"Co jeśli wejdę na scenę i wszystkich rozczaruje?"

"Co jeśli tak naprawdę nie nadaję się na żadne stanowisko w takim teatrze?"

"Danchou Kamishiro?" Nagle rozległ się następny głos, wyrywając blondyna z swoich myśli. "Hm, musi mieć Torpe racje.. Do tej pory jeszcze nikt go nie widział."

"Ah. Rozumiem." Tsukasa cicho odpowiedział, czując się coraz bardziej niepewnie. Tak dużo ludzi zaczynało się tutaj zbierać, z każdym następnym występem coraz więcej zaczynało pojawiać się uczestników, tworząc ogromny tłum, nawet na spokojnych tyłach sceny, które zazwyczaj są najspokojniejszym miejscem w całym teatrze.

Blondyn nie mógł wytrzymać z napięcia.

Wziął szybko swoją torbę pod rękę, wychodząc jak najszybciej z tego zaludnionego miejsca. Serce biło mu zdecydowanie zbyt szybko, tak samo jak jego oddech: był szybszy niż zwykle..

"Wiedziałem, że tak to się skończy.." Wyszeptał tylko do siebie, opierając się o jedną z pięknie pomalowanych ścian, nie mogąc złapać oddechu.

Tyle okropnych scenariuszów odgrywało się w jego głowie. Było ich tak dużo, że aż biedny Torpe nie mógł wytrzymać z ich nadmiaru i ku swojemu zdziwienia, mógł poczuć jak jego oczy zaczynają robić się mokre, a jego wizja robi się rozmazana.

Bez ani dłuższej chwili męczenia samego siebie, z teatru wybiegł zapłakany pianista. Czuł się tak głupio. Wiedział od samego początku, że tak to się skończy, jednak dalej jego upartość kazała mu starać się o stanowisko tutaj. Dlaczego?

Może to wszystko przez tego fioletowo wlosego mężczyznę? Bardzo możliwe. Za każdym razem gdy ten był blisko niego, na sercu blondyna zaczynało robić się ciepło, a spokojne uczucie ukajalo jego nadpobudliwe myśli, które były częścią jego codziennych dni. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że kiedykolwiek w jego życiu pojawi się osoba, która będzie w stanie rozjaśnić jego smutne, niemal samotne emocje.

"Pianist named torpe"- Ruikasa Donde viven las historias. Descúbrelo ahora