ROZDZIAŁ 29

2.6K 332 70
                                    


ROZDZIAŁ 29

Brealyn

Siedząc w kuchni państwa Hayes, starałam się nie zwracać uwagi na uniesione głosy, które docierały do nas z salonu. Nie wszystko było zrozumiałe, ale wiedziałam jedno – po tym, jak Killian zachowywał się wobec mnie, gdy zaszłam w ciąże, nie sądziłam, że tak zareaguje. To, że zerwali było dla mnie sporym zaskoczeniem, a ciąża Victorii jeszcze większym, ale to zachowanie Killiana było czymś, co mnie nurtowało.

– Idę się przewietrzyć – usłyszałam niezadowolony głos pana Waltera, a gdy uniosłam na niego wzrok, zauważyłam, że kieruje się do tylnego wyjścia domu, które prowadziło właśnie przez kuchnię na ogród.

Nastała chwila ciszy, którą przerwała pani Margaret – mama Killiana.

– Zawsze sądziłam, że to ty będziesz moją synową – oznajmiła niespodziewanie, mieszając łyżeczką w filiżance kawy, którą chwilę wcześniej przygotowała.

– Słucham? – Zmarszczyłam brwi, nie kryjąc zdziwienia poruszonym przez nią tematem.

– Myślałam, że to z tobą ożeni się mój syn – wyjaśniła, delikatnie się uśmiechając. W jej oczach dostrzegłam dobrze znane mi ciepło, które tak często widywałam w jej spojrzeniu za dzieciaka.

– Rozumiem, ale skąd taki pomysł? Między nami nic... – zawahałam się, nie wiedząc, co powinnam powiedzieć.

– Tak wiem, nic między wami nie ma – dokończyła ze znużeniem, jakby mi nie wierzyła, ale nie chciała mówić tego wprost. – Ale widzę, jak na ciebie patrzy – westchnęła, wciąż słabo się uśmiechając.

– Jakby chciał mnie zabić? – Zaśmiałam się cicho, próbując rozluźnić atmosferę.

– Jakby nie widział świata poza tobą – powiedziała ze spokojem i pełnym przekonaniem, że ma rację.

– Musiało się coś pani pomylić. Ja i Killian... – zamilkłam, szukając odpowiednich słów. – My nigdy... – zaplątałam się we własnych myślach. – Byliśmy razem przez chwilę na studiach – napomknęłam, o czym zresztą dobrze wiedziała. – Ale żadne z nas nie traktowało tego raczej jako coś poważnego.

Kłamstwo. Ja traktowałam.

– Rozumiem – skinęła. – Nie czuj się zmieszana, Lyn. Zawsze byłaś mi bliska, niemal jak córka i czasami bywa tak, że człowiek z boku dostrzega więcej.

– Możliwe... – Skinęłam głową. – Ale to co pani widzi w oczach Killiana, to na pewno nie miłość.

Zaprzeczyłam, ale dlaczego? Bo w to nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć czy może zwyczajnie nie mogłam? Bo przecież człowiek, który szczerze kocha, nie zdradza i nie rani drugiego człowieka. A Killian... Killian mnie zranił i może przespał się z Victorią po naszym zerwaniu, ale to i tak mnie bolało. Zrobił to z dziewczyną, przez którą zaczęliśmy się kłócić. W końcu to z nią się całował w trakcie tamtej gry i to od tamtej imprezy wszystko pomiędzy nami zaczęło się walić. Gdyby mnie kochał... Jeżeli wtedy szczerze mnie nie kochał, jak mógłby kochać mnie teraz?

– Lyn, skarbie. – Kobieta przeciągle westchnęła, układając ciepłą dłoń na moim ramieniu, jakby próbowała mnie pocieszyć. – Cokolwiek widać w jego oczach, i czymkolwiek jest to uczucie to na Victorię nigdy tak nie patrzył.

Nie wiedziałam co zrobić z tą informacją. Skinąć głową? Podziękować?

Na szczęście mój problem sam poniekąd się rozwiązał, ponieważ do salonu wszedł Killian.

AddictedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz