Rozdział 3.

4.2K 211 13
                                    

Wpadam do mieszkania i ignorując gosposię ruszam na górę. Rzucam torbę z książkami w kącie pokoju i padam na łóżko. Zamykam oczy i w tej chwili nie wiem, co ze sobą zrobić. Wszystkie emocje zaczynają się zlewać. Nie potrafię określić tego, co czuję do Archibalda. Wiem, że to nie to samo, co na początku- nie ma pasji i chęci do odnawiania uczuć. Jest najzwyklejsza sielanka. Żyje nam się dobrze, ale czy nie lepiej by nam było jako przyjaciele? Skąd ten pomysł Gomez? Od dziecka myślałaś o ślubie z Nathanielem, a teraz, kiedy pojawił się Justin, nagle te plany zmieniasz? Oj, Selena. Co się z tobą dzieje? gani mnie głos w głowie, a ja aż zaczynam piszczeć w poduszkę. Zamknij się, cholerny głosie! Doprowadzasz mnie do szału!

~***~

Opuszczam szkolne mury i cieszę się, że nadszedł upragniony weekend. Idąc chodnikiem ostatni raz myślę o sesji. Jenny trajkotała mi o tym przez cały czas- robiła wszystko, abym się zgodziła. Widziała w tej sesji coś, czego nie potrafiła wyjaśnić. Była tak zdeterminowana, że prała mi ręcznie bieliznę, co przechodziło już ludzkie pojęcie. Tak, zgadzam się na tą sesję. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale raz się żyję. Jedyne, co muszę zrobić, to ostrzec Justina, aby trzymał język za zębami, w przeciwnym razie poczuje jak smakuje beton.

-Hej Jenny!- wołam, kiedy tylko przekraczam próg budynku. Blondynka od razu owija mnie swoimi chudymi ramionami i kieruje w stronę windy.

-Powiedz tylko, że masz dla mnie dobre wieści...- bełkocze, gdy drzwi się zasuwają. Trwam w ciszy, próbując wyprowadzić ją z równowagi, a chwilę potem wybucham śmiechem i kiwam energicznie głową. Niebieskooka rzuca się po raz kolejny na szyję i wręcz piszczy. Że niby ona jest starsza? Okej, może rocznikowo, ale jej umysł jest na poziomie podstawowym.

-No, już..Już!- klepię ją po plecach i próbuję wytargać z uścisku. Wreszcie idziemy do jej biura i siadamy wygodnie na skórzanej sofie po lewej stronie pomieszczenia. Jenny wyjmuje telefon i wykręca pośpiesznie numer do Justina.

-Witam Bieber, z tej strony Gomez.- mówi spokojnie z uśmiechem na twarzy. Policzka oblewają się czerwienią i dopiero teraz dochodzi do mnie, jak bardzo się stresuję. Nie wiem, co to ma być za sesja. Mam nadzieję, że na akta się nie godzę... Uh, aż serce pcha się do góry, by je wypluć.

-Jutro, Brooklyn, dwunasta? Dobrze. Będziemy.- rozłącza się i mruga kilka razy w moją stronę. Zdziwiona wyrazem twarzy pociera ramię w ramach pocieszenia i odstawia telefon na szklaną ławę przed nami.

-Będzie dobrze mała, spokojnie!- woła i wstaje. Daje mi do zrozumienia, że ma parę zadań do zrobienia, dlatego muszę iść. Chwytam więc swoją granatową marynarkę i wychodzę z pomieszczenia. Czuję wibracje w kieszeni, więc unoszę go do góry i spoglądam na wyświetlacz.

OD:Nieznany

GODZ: 04:17

Do zobaczenia jutro.

Wzdycham z poirytowaniem wiedząc, że to SMS od Justina. Wchodzę do windy, opieram się o zimną ścianę pomieszczenia i zamykam oczy. Delektuję się ciszą, jaka mnie otacza i cicho oddycham. Odpisać? Nie odpisywać? Na niewidzialnej kartce zaczynam wypisywać plusy i minusy tego, co zamierzam zrobić, po czym nie analizując tego dłużej, wyciągam z kieszeni iphona i wystukuję krótką odpowiedź.

OD:Ja
GODZ: 04:21Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.

Klikam "WYŚLIJ" i w tej samej chwili otwiera się winda. Wychodzę z niej i od razu napotykam zdezorientowane spojrzenia pracowników, których znam od dziecka. Patrzę na Margaret, potem na Izabelle i każda ma uniesione ze zdziwieniem brwi. Co jest nie tak?

End of the road || JBFFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz