Rozdział 20.

2.1K 112 16
                                    


*ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY, PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY*

Otwieram lekko usta, zbieram się na odwagę i w chwili, kiedy mam zamiar coś powiedzieć, po mieszkaniu rozbiega się głośne dobijanie do drzwi.

-Kogo tu nogi poniosły?- mruczy zażenowany i mozolnym krokiem zaczyna kierować się w stronę wyjścia, w między czasie naciągając na siebie biały top, który leżał chwilę wcześniej na podłodze. Leżę, nie odzywając się ani słowem i słyszę damski głos. Znam go. Nawet bardzo dobrze.

-Sądzę, że to do ciebie...- mówi zmieszany, wchodząc do pokoju, a za nim wyrasta dwójka ludzi.

-Mamo? Tato?!- wykrzykuję zszokowana i w pierwszej chwili chcę się zapaść pod ziemię.

-W końcu dobrze dotarliśmy.- wzdycha zmęczona kobieta i przeskakuje z nogi na nogę. -Możemy porozmawiać? W cztery oczy?- spogląda na Justina, dając mu jasno do zrozumienia, żeby sobie poszedł. Rzucam krótkie spojrzenie na pomieszczenie. Nie panuje tutaj taki chaos, jak myślałam. Poprawiam się na łóżku, ciaśniej owijając szlafrok i wskazuję im miejsce obok, aby mogli spocząć.

-Jak mnie znaleźliście?

-Cóż, jesteś teraz gwiazdą i nie ciężko wstukać w internecie gdzie aktualnie przebywasz.- tłumaczy ojciec, a ja przełykam ślinę. Nie chciałam starcia z rodzicami. Nie po ostatnich dniach.

-Po co tu przyszliście?- dukam i przełykam ślinę. Rosnąca gula utrudnia mi coraz bardziej oddychanie.

-Po ciebie. Zabieramy cię do domu.

-Huh, nigdzie się nie wybieram.- wzruszam ramionami i ponownie poprawiam się na miejscu.

-Póki jeszcze żyjemy, to masz nas słuchać.

-Tak?- nagle wpadam w furię. -Będziecie decydować o wszystkim, co się dzieje w moim życiu?- przerywam, ale kiedy nie słyszę reakcji, postanawiam kontynuować. -Do tej pory ciągle to robiliście! Ponownie was rozczarowałam? Mówi się trudno. Możecie mnie wydziedziczyć, odebrać wszystko co mam. Spokojnie, poradzę sobie. Jestem silna, jeśli wciąż tego nie zauważyliście.- zrzucam z nóg kołdrę i wstaję z łóżka. Zaraz za mną zrywają się na nogi rodzice.

-Chcesz być samodzielna? Okej. Proszę bardzo. Tylko nie płacz potem, że nie masz już pieniędzy, albo że ktoś zrobił ci krzywdę. Wychodzimy!- ojciec łapie za rękę matkę i wychodzi. Widzę opór, który stawia kobieta, ale tak już jest w naszej rodzinie. Nie liczy się to, co chce powiedzieć mama... Stąd tak wspaniałe książki. Przelewa tam wszystkie swoje emocje. Odcina się, kiedy są kłótnie i po prostu izoluje się w tym nierealnym świecie.

Siadam na łóżku i słyszę trzaśnięcie frontowymi drzwiami. Poszli. Nie byłam gotowa na ich odwiedziny. Nie byłam gotowa, aby ponownie z nimi rozmawiać na takie tematy. Wzdycham zmęczona i opuszczam głowę w dół. Wtedy słyszę, że ponownie ktoś wita w pokoju. Siada za mną, nogi spuszcza po bokach i mocno obejmuje w pasie. Przez żołądek przebiega dziwne mrowienie.

-Nie płacz.- słyszę cichy, gardłowy głos. Łapię za jego ręce i powoduję, że jest jeszcze bliżej. -Nie powiem, że będzie dobrze, ale jesteś cholernie silna i wiem, że sobie poradzisz.- mruczy do ucha i cmoka delikatnie w szyję. Ponownie dziwne uczucie wkrada się do brzucha.

-Dziękuję.- szepczę i odwracam się do niego przodem, by móc się przytulić.

*jakiś czas później*

Środek wakacji. Znaczy... Moje wakacje mogą trwać bardzo długo. Skończyłam wyższą szkołę i teraz mogę iść na studia. Kwestia tego, czy jestem pewna, co chcę robić w życiu. Tu nie chodzi już o same zarobki, jeśli nie robi się czegoś, co się kocha. Po kiego grzyba mam zostać lekarzem, skoro brzydzę się dotknąć obcych ludzi? A przecież ten zawód jest naprawdę dobrze płatny! Czuję popęd do modelingu. Lubię pozować przed fotografem i stawać się dla niego prawdziwym dziełem sztuki, któremu należy zrobić perfekcyjne zdjęcie. Mam swoją szansę, a zamiast tego, siedzę przed TV i ponownie, jak przez ostatni okres- jem lody i oglądam jakąś operę mydlaną.

End of the road || JBFFWhere stories live. Discover now