Rozdział V

448 38 5
                                    

Gdy tylko otworzyłam oczy podparłam się na łokciach i zlustrowałam wzrokiem całe pomieszczenie w którym się znajdowałam. Leżałam na kanapie w salonie, dokładnie tam, gdzie zasnęłam dnia poprzedniego. Na sobie miałam wczorajsze spodnie, bluzkę oraz wciąż lekko pokręcone włosy. Za oknem jak zwykle delikatnie padał deszcz, a niebo zasłonięte było przez grubą warstwę szarych chmur. Wciąż niepewna, czy nadal mam przedziwne sny, czy też już się obudziłam, wstałam szybko z sofy i na palcach przeszłam do kuchni. Pusto. Mając stu procentowe przekonanie, że nie jestem już w mojej dziwnej wyobraźni, podeszłam do płyty elektrycznej i postawiłam wodę na herbatę. Zerknęłam kątem oka na zegar ścienny, który znajdował się tuż nad wejściem do kuchni, po czym wyciągnęłam z szafki kubek. Spałam zaledwie dwie godziny, a już powinnam zbierać się na kurs, gdyż jako mieszkanka tego wielkiego miasta musiałam wliczać do swojego planu dnia minimum godzinne korki.

Gorący napój, jak nigdy, wypiłam stojąc bez ruchu przy blacie kuchennym. Zapatrzyłam się w jeden punkt w podłodze i gryzłam nerwowo dolną wargę. Moje długie i kościste palce oplatały naczynie, bez przerwy zmieniając swoje położenie. W głowie kłębiły mi się tysiące myśli, a wszystkie skupiały się na idiotycznym śnie. Co chwilę przypominałam sobie co takiego moja bujna wyobraźnia chciała robić z Edem i odczuwałam przy tym niesamowite zażenowanie. Jedyne co mogłam zrobić to cieszyć się, iż mój sen skończył się w takim a nie innym momencie. Gdy już opróżniłam kubek, odłożyłam go do zmywarki i przeszłam kilkoma sporymi krokami do łazienki. Pomieszczenie jak zwykle pachniało lawendą oraz bzem. Jego zapach w uroczy sposób nawiązywał do fioletowego wystroju, który przybrany został przez poprzednich właścicieli mieszkania. Tuż po wejściu do łazienki zrzuciłam z siebie ubranie i włączając po drodze jednym ruchem dłoni iPod'a szybko wskoczyłam do kabiny prysznicowej. Po kilku sekundach w głośnikach zabrzmiała głośna muzyka. Oczywiście dobrze znanego wszystkim wokalisty. Słysząc „You Need Me, I Don' t Need You" zaczęłam głośno śpiewać, naturalnie głośniej wyjąc na słowach „I don' t need you". Nie miałam pojęcia skąd we mnie aż tyle irytacji, ale mimo wszystko poranny prysznic z dołączeniem krzyków i „śpiewu" dodał mi niesamowitej energii. Od razu po otworzeniu szklanych drzwi kabiny i owinięciu się ręcznikiem uśmiechnęłam się szeroko i odetchnęłam czując, jak ciepła para wodna dostaje mi się do płuc.

Na kurs postanowiłam założyć coś skromniejszego. Wolałam pochwalić się moim talentem jako wizażysty, niżeli zaimponować komisji strojem. Szybko wcisnęłam się w obcisłe, ciemne jeansy, założyłam białą, dość luźną koszulę i umieściłam na szyi mój ulubiony, srebrny łańcuszek w kształcie „X". Moje stopy minionej nocy przeżyły istny dramat, dlatego owego dnia postanowiłam dać im trochę luzu i ubrałam najwygodniejsze buty na świecie – czarne, skórzane baleriny. Ostatnim krokiem przygotowań był makijaż. Zbadałam wzrokiem godzinę, lecz ku mojemu zaskoczeniu teoretycznie powinnam była już wyjść. Nie chcąc zmarnować ani sekundy wzięłam się do pracy. Na twarz nałożyłam krem nawilżający, odrobinę korektora i tusz do rzęs. Gdy już chowałam kosmetyki z powrotem do torebki, w rękę wpadła mi szminka, więc momentalnie musnęłam nią usta i rzuciłam pomadkę na małą komodę. Spojrzałam w lustro i skrzywiłam się z rozczarowaniem. Tego dnia mój makijaż powinien był wyglądać idealnie. W końcu byłam reklamą dla samej siebie. Jednak tego dnia make-up którego użyłam miał prostszą konstrukcję niż ten, z którego korzystałam w liceum. Niestety czas nie dawał mi możliwości poprawy mojego dzieła, dlatego jak najszybciej zgarnęłam z komody potrzebne mi rzeczy i wyszłam z mieszkania, po czym przekręciłam klucz w zamku.

Wyjątkowo udało mi się przejechać przez miasto bez większych korków i w studio, gdzie miały odbyć się kwalifikacje do kursu, znalazłam się jakieś pół godziny przed czasem. Gmach budynku był większy niż wydawał mi się na zdjęciach. Miał on osiem pięter oraz był w całości przeszklony. Zapewne postawiono go nie wcześniej niż kilka lat temu, gdyż wyglądał bardzo nowocześnie. Gdy tylko przekroczyłam szklane drzwi, rzuciła mi się w oczy grupa młodych osób. Z zainteresowaniem podeszłam do owych ludzi, gdyż widziałam, że również nie byli zaznajomieni z owym obiektem. Byli to zapewne wizażyści, którzy również przybyli na kwalifikacje.

Love With Ginger Hair as Ed Sheeran FanfictionDonde viven las historias. Descúbrelo ahora