Stiles pov:
Chwilę po tym jak usłyszałem krzyk Lydii, byłem przy jej samochodzie. Szybko wyciągnąłem ją z auta. Cała się trzęsła. Delikatnie objąłem ją.
-Jesteś ranna?- zapytałem.
Pokręciła głową.
-Shhh, jesteś bezpieczna. Nic ci się nie stanie- delikatnie gładziłem ją po plecach.
-O Boże. Jej, chyba się stało- Lydia zasłoniła usta ręką i zaniosła się szlochem.
Obróciłem się w stronę miejsca, na które patrzyła Lydia.
-Tylko nie to- wydusiłem z siebie i mocniej przycisnąłem ją do mojej klatki piersiowej.
Po policzku spłynęła mi łza. To była moja wina. To przeze mnie nie żyje.
-Lydia wracaj do domu.
Spojrzała na mnie zapłakana.
-Nie zostawię cię tutaj samego, jeszcze ci się coś stanie.
-Zaraz zadzwonię do Scotta i do taty, a ty natychmiast wracaj do domu, zjedz coś, idź spać, cokolwiek.
Nie dyskutowała więcej tylko poszła do domu, obracając się czasem za ramię. Szybko zadzwoniłem do Scotta.
-Stary, mamy problem i to duży. Przyjeżdżaj do mnie. Nie obchodzi mnie to, że leci maraton Doctora House'a. Masz szpital na codziennie, a teraz mamy ogromny problem. Ona nie żyje. Nie, nie Lydia. Taa, ktoś ją powiesił. Tak, na sznurze. Ok, czekam.
Spojrzałem na ciało. Miałem w głowie jakieś przebłyski. I wtedy sobie ją przypomniałem. Wszystko od początku, ale tylko ją. Nikogo więcej.
***
Po 10 minutach Scott był już na miejscu.
-Co to może znaczyć?- zapytał.
-Co?
-No to powieszenie. Cholera, dlaczego akurat ona?
-Nie wiem stary, ale to okropne i mam ochotę krzyczeć. Dopiero z nią rozmawiałem.
-Dzwoniłeś już do ojca?
-Nie, nie wiem jak mu to powiem.
-Daj mi telefon.
Rzuciłem mu mój telefon. Scott złapał go i od razu zaczął wybierać numer.
-Witam, pana. Nie, nie Stiles. Scott. Tak, bo mamy dość duży problem. Znaleźliśmy ciało. Na drzewie koło ulicy. Kawałek od waszego domu. Czyje to ciało? Malii Tate. Czekamy.
Scott oddał mi telefon, a ja usiadłem na ulicy i schowałem głowę. Co tu się dzieję? Ja nic nie pamiętam, a moi bliscy umierają. Lydia ma jakieś koszmary, Scott nie do końca mi jeszcze ufa, a ja nie wiem jak ich chronić.
-Stary wszystko będzie dobrze, jak zawsze.
Poczułem jego dłoń na moim ramieniu.
-Nie, Scott. Nic nie będzie dobrze. Wszyscy umieramy po kolei albo uciekamy. Nie widzisz, że to wszystko się sypie? Jackson wyjechał do Wielkiej Brytanii, Boyd i Ericka zostali zamordowani przez Alfy, Allison nie żyje przeze mnie , Isaac i Argent wyjechali do Francji i słuch po nich zaginął, Aiden umarł, Ethan zniknął, Derek i Cora też zniknęli, Parrish uciekł, a teraz jeszcze Malia. Tracimy ich wszystkich.
-Stiles.
-Co?
-Ty ich pamiętasz.
Rzeczywiście pamiętałem. Wszystko i wszystkich ze szczegółami. Jak to możliwe?
CZYTASZ
Little Agony
FanfictionA co jeśli ktoś kto zawsze był przyjacielem teraz będzie kimś więcej? Co jeśli będzie musiała znaleźć sposób, by ochronić to co dla niej najważniejsze? Co jeśli będzie musiała dokonać niemożliwego? Co jeśli coś straci, by zyskać coś cenniejszego? ~S...