05.

5.8K 391 713
                                    


Gdy wróciłem ze szkoły zastałem pustkę. Było cicho, totalnie cicho. Najpierw zrobiłem zadania, potem wziąłem prysznic, a pod wieczór zaczytałem się w lekturze. No, może nie była to lektura z tego roku, ale może sprzed jakichś dwóch lat. Po jakimś czasie wydała mi się nudna, więc sięgnąłem po pierwszy tom "Władcy Pierścieni".

Przekartkowałem tę książkę już kilka razy, ale nigdy nie zdarzyło się tak, żebym się w niej jakoś specjalnie "zatopił". Nie czytałem dużo, tylko Gemma to robiła, gdy mnie usypiała. Mimo, że była starsza o dwa lata, bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Odłożyłem przeczytaną w połowie książkę na stoliczek przy łóżku, biorąc do ręki laptopa. Uruchomiłem go, a po jakichś trzech minutach wszedłem na chat. Zauważyłem kilka powiadomień i wiadomości.

darcywalker97 dodał/a Cię do swoich znajomych.

skylerrryolofun dodał/a Cię do swoich znajomych.

boobeartommo dodał/a Cię do swoich znajomych.

Ostatnie powiadomienie wzbudziło we mnie falę podejrzeń. Nazwa użytkownika wydała mi się ciekawa, więc kliknąłem w nią.

boobeartommo dodał Cię do swoich znajomych dziś o godzinie 17:47. Czy chcesz również dodać tego użytkownika?

Dodaj.

Dodano użytkownika boobeartommo do Twoich znajomych.

Po chwili dostałem wiadomość.

boobeartommo: hej, Harry xx

harrystyles: cześć, Louis?

Odpisałem, a potem nasza "rozmowa" toczyła się już normalnie.

boobeartommo: tak, to ja. co u ciebie? co robisz? jesteś zajęty?

harrystyles: jestem sam w domu, więc nie nie mam za bardzo co robić. a ty?

boobeartommo: przed chwilą pokłóciłem się z młodszą siostrą :c

harrystyles: och...

boobeartommo: co jest? daj spokój, przejdzie jej. kłócimy się co najmniej kilka razy dziennie :)

Ile ja bym dał, żeby chociaż zobaczyć Gemmę.

boobeartommo: jesteś tam?

boobeartommo: Harry

boobeartommo: żyjesz?

Niestety.

boobeartommo: Harry! gdzie jesteś? martwię się!

Martwi się. Martwi się o mnie?

boobeartommo: okay, Harry, to nie jest śmieszne! odpisz!

harrystyles: jestem już, musiałem iść do toalety

Kłamstwo.

boobeartommo: bałem się, że coś ci się stało

harrystyles: nie, po prostu musiałem się wysikać :)

boobeartommo: chciałbym go zobaczyć...

harrystyles: ?

boobeartommo: ughh... przepraszam, to było nie na miejscu

harrystyles: spokojnie :)

boobeartommo: tylko spokój może nas uratować. jezu, mówię jak moja babcia :D

harrystyles: haha

Uśmiechnąłem się. Po raz pierwszy szczerze uśmiechnąłem się od kilku miesięcy.

boobeartommo: soooo... już późno :)

harrystyles: racja :)

boobeartommo: dobranoc, Loczku xx

harrystyles: dobranoc xx

I tak nie będę spał.

Wylogowałem się z chatu i wyłączyłem laptopa, później odkładając go na podłogę.

Idę parkową aleją w zimny, grudniowy wieczór. Moja lodowata dłoń jest ogrzewana przez czyjąś ciepłą. Idziemy, nie rozmawiamy ze sobą, cieszymy się, że mamy siebie nawzajem, rozkoszujemy się każda chwilą spędzoną razem. Osoba, która mi towarzyszy mocniej ściska moją prawą dłoń. Uśmiecham się, cieszę się, że w końcu mam kogoś, kto jest przy mnie, wspiera mnie i co najważniejsze - kocha.

Idę parkową aleją. Tym razem całkiem sam. Marznę. Zaczyna padać śnieg. Brakuje mi tu tego, który był przy mnie, gdy tego potrzebowałem. Teraz jestem tylko ja i moje beznadziejne życie.

Obudziła mnie wibracja telefonu. Zaraz... spałem? Mam sklejone oczy i wszystko mnie boli, czyli chyba nie zarwałem nocy. Po dwudziestu minutach byłem gotowy. Chwyciłem plecak i zszedłem na dół. To, co zobaczyłem w kuchni, było niemożliwe. Myślałem, że śnię. Louis wraz z jakąś kobietą jedli śniadanie. Poznałem ją. Była brunetką, z którą moja mama rozmawiała kilka dni temu.
Odchrząknąłem, żeby zauważyli moją obecność. Oboje natychmiast odwrócili głowy. Na twarzy szatyna wiadniało zdziwienie, ale też radość.

- Przepraszam - odezwałem się. - Nie przeszkadzam?

- Ty jesteś Harry? - spytała kobieta.

- Raczej.

- Twoja matka prosiła mnie, żebym od czasu do czasu przyszła sprawdzić jak się masz - wytłumaczyła swoją nagłą wizytę.

- M-moja mama?

- Tak. Jestem Rebecca Tomlinson - powiedziała, podając mi prawą dłoń, którą lekko potrząsnąłem.

- J-ja... Um... Pewnie pani wie - mruknąłem pod nosem.

- Zrobiłam ci kanapki do szkoły - poinformowała. - Ja wracam do domu, poradzicie sobie.

Zostałem z Louisem sam na sam. Jak gdyby nigdy nic podszedłem do blatu, żeby napić się soku.

- Nie wiedziałem, że jesteś moim sąsiadem - odezwał się chłopak po chwili ciszy.

- Kiedy to odkryłeś? - spytałem, siadając na blacie.

- Wczoraj, gdy pisaliśmy na chacie. Widziałem cię przez okno - uśmiechnął się.

- Och...

- Uśmiechałeś się - stwierdził. - Masz cudne dołeczki.

- Um... Ja... - zdenerwowałem się. - Spóźnimy się do szkoły - zmieniłem temat, nie chcąc dalej w to brnąć.

- Jasne, chodźmy - zgodził się chłopak, miał trochę zawiedziony wyraz twarzy.

Zeskoczyłem z blatu i powędrowałem do przedpokoju. Założyłem buty i kurtkę. Do tego niebieską czapkę, rutyna. Zacząłem nawoływać Louisa, który nie podążył za mną. Zjawił się po jakichś dwóch minutach.

- Harry, nie bierzesz śniadania? - spytał, wkładając swoje adidasy.

- Nie - odpowiedziałem cicho.

- Harry, czemu prawie nic nie jesz?

- Nie chcę o tym rozmawiać - burknąłem i chwyciłem za plecak oraz klucze od domu. - Idziesz?

Szatyn przytaknął. Włożył swoją kurtkę i czerwoną czapkę, po czym wychodząc z mieszkania, zarzucił torbę na prawe ramię.

Szliśmy w milczeniu w stronę szkoły. Ja jak zwykle kopałem kamyki. Byłem wpatrzony w asfalt i czubki swoich butów.

Jeśli spodobał Ci się rozdział, proszę o motywację w postaci gwiazdki lub komentarza!

×××

Przepraszam, że taki krótki :c

Miłego weekendu! x



Stop, Honey || Larry Stylinson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz