29.

1.2K 115 4
                                    

- Kto to jest? - zapytałam, zauważając, że na podwórku pojawia się dziewczyna w mniej więcej moim wieku oraz dużo starsza od niej kobieta, która pewnie była je matką.

- To Ashley, mówi ci coś nazwisko Grant? - zaczęła Red, a ja zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym.

- To ta wredna małpa? - zapytałam, aby się upewnić, na co brunetka szybko przytaknęła głową.

- Gdy cię nie było zrobiła się z niej jeszcze większa suka. - stwierdziła, wychodząc z boksu Aluzji. - Myślałam momentami, że wyjdę z siebie i stanę obok, a czasami jedna Red to jest za dużo. - dodała, przez co zaśmiałam się cicho.

- A tamta starsza to Val? - ciągnęłam, gdy szłyśmy w kierunku siodlarni. Wzięłam od Red siodło, bo sama by się z tym wszystkim nie zabrała.

- Tak, pewnie znowu będzie próbowała kupić twojego ojca, a on ja spławi. - mruknęła przewracając oczami, a do mnie wrócił kolejny szczegół. Przypomniałam sobie, jak się na niego obraziłam, bo zaczął poważnie zastanawiać się nad kolejnymi ofertami, jakie składała mu Val.

- Mam taką nadzieje. - przyznałam szczerze, odkładając osprzęt na swoje miejsce. - Nie widziałaś Luke'a? - dodałam po chwili ciszy, zdając sobie sprawę, że jeszcze się nie widzieliśmy.

- Pojechał z chłopakami bardzo wcześnie rano w teren, a potem ma trening. Przynajmniej tyle powiedział mi Michael. - odpowiedziała, siadając na blacie. - Zostańmy tu, naprawdę nie mam ochoty jej wysłuchiwać, może gdybym nie miała okresu, ale teraz sam jej widok mnie boli. - dodała, przez co ponownie zachichotałam. Red, czasami jesteś mistrzem.

***

- Co robiłaś cały dzień? - zapytał Luke, po zamknięciu drzwi do mojego pokoju. Zeskoczyłam z parapetu, aby podejść i się przywitać. Przytulił mnie mocno do siebie i krótko pocałował w usta, co szybko odwzajemniłam

- Dużo rzeczy, na pewno się nie nudziłam. - odpowiedziałam, siadając na łóżku. - Była tu dzisiaj Ashley i jej mama. - dodałam, przewracając oczami, gdy blondyn zajmował miejsce obok mnie. - Jak ci poszło na treningu?

- Czego chciały? - zmarszczył brwi, spoglądając na mnie. - Bardzo dobrze, miło jest usłyszeć, że w końcu są ze mnie ludzie. - dodał, śmiejąc się cicho.

- Tego, co zwykle. - westchnęłam ciężko. - Ale tata je spławił. - zaśmiałam się cicho.

- Dobrze, nigdy ich nie lubiłem, a moja mama chciała wytoczyć jej proces za to, że prawie skatowali Pioruna, a potem trafił do was. - mruknął skwaszony, przez co dobrze mogłam dostrzec, że on również nie pała entuzjazmem do Grantów.

- I go odratowaliśmy. - uśmiechnęłam się dumna z naszej pracy, co potwierdził odwzajemnieniem uśmiechu i szybkim przytaknięciem głowy. - Tak naprawdę, gdyby nie Piorun, to byśmy się nie poznali, mam rację?

- Tak. - przytaknął, ale dopiero po chwili, jakby analizował moje słowa. Odgarnął mi z policzka pasmo włosów i założył je za ucho, na co zarumieniłam się lekko. Od potrafił doprowadzić mnie do tego takimi prostymi gestami, jak ten. To było z jednej strony urocze, a z jednej okropne, bo widziałam, jak bardzo szybko skradł moje serce i nie będzie chciał go oddać.

come back to me • hemmingsWhere stories live. Discover now