Rozdział 12:

12K 672 7
                                    


- To cześć. - pomachała nam Mia wchodząc do samolotu. Uśmiechnęłam się i odmachałam. Patrzyłam jak samolot odlatuje i przypomniałam sobie dzień jak tu przyleciałam. Och.. tak strasznie się stresowałam.

Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Po 20 minutach jazdy utknęliśmy w jakimś wielkim korku co nie spodobało mi się. Alan włączył radio i zaczęłam coś nucić.

- Ładnie śpiewasz.. - uśmiechnął się.

- Dzięki. - szepnęłam.

- A może masz ochotę na kawę? - zapytał.

- Nie dzięki dopiero piłam. - odwróciłam się w stronę okna i zobaczyłam, że wszyscy przed nami zaczynają nawracać... - Yyy.. wiesz co, my tu chyba nie przejedziemy, bo wszyscy nawracają. - otworzyłam drzwi i wyskoczyłam szybko z auta. Miałam rację... nie przejedziemy. Zamknęli kompletnie drogę.. ugh..

Zawróciliśmy i wjechaliśmy w jakąś boczną ulicę.

- A na kino? - spojrzeliśmy na siebie... i lekko się uśmiechnęłam.

- Nie. Byłam wczoraj. - uśmiechnęłam się i myślałam, że już da sobie spokój.

- A na spacer po okolicy? - spojrzał błagalnie, a ja nie wiedziałam jak odmówić. - Tylko nie mów, że Cię nogi bolą. - pogroził palcem.

- Taa... no w sumie, to na to nie mam wymówki. - westchnęłam.

- No i super! - uderzył lekko palcami w kierownicę i zaśmiał się. Zaparkowaliśmy pod akademikiem i przeszliśmy na drugą stronę ulicy.

- A gdzie idziemy? - zapytałam.

- A.. nie wiem. Ze mną na pewno zobaczysz więcej Londynu niż z Mią, która zapewne zwiedzała same sklepy obuwnicze. - zaśmialiśmy się, bo w sumie miał dużo racji.

*************

Śmialiśmy się i gadaliśmy o wszystkim. Nie znałam go od takiej strony. Czy po raz pierwszy poczułam się wyluzowana w towarzystwie chłopaka?

- Okej to teraz zapraszam Cię na lody. - złapał mnie za biodra i pociągnął w stronę kafejki. Zamówiliśmy lody i usiedliśmy przy stoliku.

- Chyba będzie padać. - spojrzałam na niebo, które stawało się coraz ciemniejsze. Alan cały czas przyglądał mi się.. jak jem, śmieję się, rumienie, patrzę na niego... Och.. - Czemu tak na mnie patrzysz? - pisnęłam z obrażoną miną.

- Nic. Tak tylko. - westchnął i poczułam na ręce coś mokrego. Tak.. zaczęło padać. - O hoo.. chyba miałaś rację.. - zaśmiał się. Wstaliśmy od stołu i zapłaciliśmy. Kiedy wyszliśmy z kafejki błysnęło się. Popatrzyłam na Alana, nie chciałam żeby zobaczył, że się boję burzy... ale.. strasznie się boje...

Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Przebiegliśmy 2 ulice i już byłam mokra.. po całości. - Chodź jeszcze jedna ulica. - wysapał. Kiedy chciałam dać krok do przodu.. moja noga nagle zachwiała się i poleciałabym na tyłek, na szczęścia Alan mnie złapał. Przytrzymałam się jego koszulki i powoli wstałam.

- Przepraszam... poślizgnęłam się. - powiedziałam i spojrzałam na niego.. Był tak blisko mnie, że czułam jego ciepły oddech i palący wzrok. Położył mi rękę na biodrze i lekko przyciągnął do siebie. Nie protestowałam. Drugą dłonią ujął moją twarz i musnął lekko moje usta. To nie był ten sam pocałunek. Ten na imprezie był gwałtowny, mocny, szybki.. a ten? Namiętny, delikatny i spokojny...

Oderwaliśmy się od siebie i spojrzałam mu w oczy. Te cholernie zielone tęczówki miały na mnie zły wpływ. Działały jak hipnoza, z której ciężko się wydostać. Odchrząknęłam i spuściłam wzrok. - Chodź idziemy. - pociągnęłam go, a potem puściłam. Weszliśmy do akademika cali przemoczeni.

- Dzięki. Po mimo tego deszczu.. - pokazałam za okno. - To fajnie, że mnie zabrałeś, wreszcie zobaczyłam coś więcej niż tylko sklepy. - zaśmiałam się.

- To dobrze... Leć się przebrać, bo będziesz chora. - pogonił mnie.

- Ty też. - rzuciłam i zamknęłam drzwi pokoju.


Nie bój się uczućМесто, где живут истории. Откройте их для себя