Rozdział 26:

9.6K 558 3
                                    


Rozmawiałam z nimi do północy... W końcu kiedy już chciałam wychodzić babcia zaproponowała, że mogę przespać się w pokoju Asha, a on pójdzie na materac. Zgodziłam się, ponieważ wiedziałam, że w akademiku czeka mnie długa rozmowa z Mią, z resztą nie chcę jej przeszkadzać.

***********

Rano:

Wstałam dość wcześnie, ponieważ nie mogłam spać. Zeszłam do kuchni, gdzie krzątała się babcia.

- Cześć babciu. - przywitałam się.

- Och. Już wstałaś? - spojrzała na mnie.

- Tak. Nie mogłam spać. Z resztą muszę zaraz wracać. - usiadłam przy stole i spojrzałam na telefon. Matko 8?!! Spadałbym przynajmniej do 10.

- Dobrze, ale zjesz z nami? - zapytała, prosząc.

- No pewnie, naleśników nigdy nie odmówię babciu. - spojrzałam na gazówkę, gdzie zauważyłam patelnię z naleśnikami i postanowiłam zostać na śniadaniu.

- Specjalnie dla ciebie. - nałożyła naleśniki na talerz i położyła na stole. Nie wiem ile zjadłam... i mam nadzieję, że nikt nie liczył...

- Już nie śpisz? - usłyszałam głos kuzyna.

- No, tak jakoś. - westchnęłam. - Jedziesz może gdzieś? - zapytałam.

- A konkretnie to chodzi Ci o akademik czy ulice z której Cię wczoraj zgarnąłem? - podniósł jedną brew i usiadł obok.

- Akademik. - burknęłam i nalałam sobie soku.

- Spoko, podwiozę Cię. - posmarował sobie naleśnika i wstał. - Tylko się pospiesz. Ja już wychodzę. - wstałam i szybko pobiegłam na górę po sweterek. Założyłam buty i wsiadłam do samochodu.

- Przecież mogłeś zjeść. - spojrzałam na Asha, który kończy naleśnika.

- Nie mogę. Za 20 minut muszę być w pracy. - powiedział z pełną buzią.

- Pracujesz? - spytałam i czekałam, aż przełknie.

- Tak. - powiedział z wielkim wysiłkiem. - Taka letnia robota. Ojciec zaproponował, że ma dużo papierów do posegregowania i nie ma kto tego zrobić. - opowiedział. Wysiadłam pod akademikiem i pożegnałam się z kuzynem, który nie wierząc, że pójdę do budynku. Zaprowadził mnie, aż pod schody.

- To cześć, kuzynie. - podkreśliłam ostatnie słowo.

- Na razie mała. - pokiwał mi z oddali i znikł za drzwiami. Z uśmiechem na twarzy weszłam na korytarz i otwarłam drzwi pokoju. Wtedy moja mina momentalnie zmieniła się.

- Nareszcie! - krzyknął Alan. Co on tu robił? - Gdzie byłaś? - zapytał.

- A ty gdzie wczoraj byłeś? - skrzyżowałam ręce na piersiach i oparłam się o ścianę.

- Pierwszy zadałem pytanie. - warknął.

- Dobrze. Byłam u Asha, a ty? - odpowiedziałam. Spojrzał na Mię, a potem Chrisa.

- Nie ważne.- westchnął, a ja prychnęłam. Chciałam przejść między nimi, lecz Alan stanął naprzeciwko mnie

- Wyjdź stąd! - warknęłam, a w moich oczach znów pojawiła się treść listu Jenefer.

- Porozmawiajmy. - złapał mnie za ręce.

- O czym? O tym co wczoraj robiłeś u Jenefer? Nie interesują mnie te tematy! Z resztą co mnie to powinno obchodzić. - obróciłam się i w ostatniej chwili zdążyłam ukryć łzy. Trzasnęłam drzwiami i wybiegłam z akademika. Biegłam tak szybko, że w końcu musiałam się zatrzymać. Oparłam się o drzewo i wdychałam powietrze. Usiadłam i otarłam policzka. Popatrzyłam przed siebie i zauważyłam w oddali mieniące się promyki w wielkim lustrze wody. Zeszłam w dół i stanęłam przy jednym z kamieni.

Jak tu pięknie.. - pomyślałam i nachyliłam się po patyk. Zaczęłam kreślić różne wzory, na kawałku piasku. W końcu usiadłam i wpatrywałam się w niebo. Słońce schowało się za chmurami, a niebo nabrało odcieni szarości.

Chyba zacznie padać. - pomyślałam. Wstałam i otrzepałam sobie spodenki. Wolnym krokiem przemierzałam park, kiedy nagle usłyszałam głośne krzyki i wołanie o pomoc.

Co mnie podkusiło, żeby tam podejść?


Nie bój się uczućOù les histoires vivent. Découvrez maintenant