Rozdział 29:

9.6K 535 12
                                    

tydzień później...

*oczami Alana*

Od dnia, w którym pokłóciłem się z Agnes... myślałem co mam zrobić. Ona cały czas spędzała wolne chwilę z Ashem i zawsze jest zajęta. Kiedy widziałem jak przyszła do kawiarni i przytuliła go... poczułem się cholernie źle, jakbym przegrał coś... cholernie dla mnie ważnego... I wiedziałem, że Ash może wygrać, ponieważ raz już odebrał mi dziewczynę... tylko, że tym razem czuję, że zależy mi o wiele bardziej. Może przestałbym za nią latać... gdyby nie bardzo dobra wiadomość. Mianowicie Ash z nami nie leci. Co oznacza, że mogę działać. Och.. Całe dwa tygodnie...

Spakowałem się i poszedłem otworzyć drzwi. Postanowiliśmy, że zamówimy taksówki ode mnie, żeby było blisko. Najpierw pojawił się Lucas, a potem Chris z Mią... Edith ma podjechać na lotnisko, nie było tylko Agnes... Spojrzałem przez okno i zobaczyłem podjeżdżające auto Asha. Wysiadł z samochodu i wyciągnął walizki, a potem otworzył drzwi Agnes. Przytulili się.. zacisnąłem pięści i nie mogłem pozwolić, żeby ją pocałował.

- Agnes! Dalej spóźnimy się. - krzyknąłem, na co oby dwoje oderwali się od siebie. No o to chodziło. - pomyślałem i wyszedłem po walizki dziewczyny. Agnes weszła do domu i przywitała się z Mia.

- Trzymaj się od mnie z daleka! - Ash pogroził mi palcem, na co cicho prychnąłem i odwróciłem się.

- Spieprzaj! - warknąłem.

- Słyszałem. - burknął i wsiadł do samochodu. Z triumfującym na twarzy uśmiechem wszedłem do kuchni.

- Dalej zbieramy się. Taksówki już są. Chris, Mia, Lucas... no ruszać się. - poganiałem ich.

- No dobra.. ale.. ja pojadę z Agnes.. tylko poszła do toalety. - Mia odwracała się, a ja pospieszałem ją.- Pojedzie ze mną. Jedźcie już. - wsadziłem jej walizkę do taksówki i odjechali. Uf... Wróciłem do willi i zobaczyłem jak dziewczyna właśnie wychodzi z łazienki.

- Gdzie wszyscy?- spojrzała na mnie.

- Pojechali już. Chodź, my też jedziemy. -powiedziałem i zabrałem nasze walizki. Otworzyłem drzwi i myślałem, że to jest jakiś żart. - Jenefer? - wydusiłem z siebie po chwili.

- No hej... masz wolną chatę? - stanęła w drzwiach i oparła się o ich ramę.

- Idź stąd. Nie mam czasu. - powiedziałem. Mając nadzieję, że zaraz sobie pójdzie.

- Och.. A co to za ptaszyna? - spojrzała przez moje ramię, gdzie pojawiła się Agnes. Cholera!!

- Spieprzaj. Nie mam czasu! - krzyknąłem.

- haha. -zaśmiała się. - To teraz z taką się zabawiasz? Na pewno nie jest tak dobra jak ja. - podeszła do mnie lecz szybko odepchnąłem ją.

- Wypierdalaj! - warknął.

- Och.. Alan ..ty nieznośny koc.. - przerwałem jej.

- Czy ty kurwa jesteś głucha?! - podszedłem bliżej i widziałem, że przestraszyła się. Jeszcze raz zmierzyła wzrokiem Agnes i kręcąc swoim tyłkiem wsiada... do cholera! - Ej! - wybiegłem. - To nasza taksówka! - krzyczałem, lecz odjechała. - Kurwa! Co robisz? - spytałem Agnes.

- Dzwonię po taksówkę, nie widzisz? - krzyknęła. Ups.. chyba się zdenerwowała. - Co?! Pan chyba, żartuje?! - krzyczała do telefonu, co nie wróżyło nic dobrego.

- Co? - spojrzałem na nią.

- Taksówka może być tu za godzinę! Czyli nie zdążymy! - krzyczała. Nie dobrze! - pomyślałem.

- Dobra nie denerwuj się tak. - burknąłem i wstałem z schodów.

- Ciekawe jak mam się nie denerwować! Wyciągnęłam od matki te pieniądze takimi błaganiami, że mało kiedy tak o coś kiedykolwiek prosiłam. A teraz co? - w oczach pojawił się jej łzy. Wiedziałem, że muszę coś jak najszybciej wymyślić.

Nie bój się uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz