Rozdział V

137 11 0
                                    

Obudziłam się po 10. Przeciągnęłam się i spojrzałam na telefon. Taki odruch. Doczłapałam się do łazienki, gdzie umyłam zęby, rozczesałam włosy i przepłukałam twarz wodą. Przebrałam się w czarny top, granatowe leginsy i czarne, flanelowe skarpetki. Zbiegłam na dół i zrobiłam sobie płatki. Zjadłam je na kanapie, oglądając jakieś bezsensowne programy w telewizji. Później pozmywałam naczynia i wróciłam do pokoju. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Cały czas miałam kilka godzin do pracy. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Dzisiaj masz wolne.

Westchnęłam i opadłam na fotel. Popatrzyłam za okno. Podeszłam do balkonu i już chciałam do niego wyjść, ale usłyszałam telefon. Odwróciłam się i podeszłam do urządzenia, leżącego na moim łóżku. Pani profesor.

-Tak, słucham? - spytałam.

- Panno Avery? Proszę przyjść dzisiaj wyjątkowo na zajęcia. W niedzielę niestety nie będą mogły się odbyć, więc zostaną przeniesione na dzisiejszy wieczór. Czy pani to odpowiada?

- Oczywiście. - odparłam natychmiast - Czy jutro również będą?

- Owszem. Jutro i po jutrze. Czyli sobotę i niedzielę, ma pani wolne.

- Oczywiście. Do widzenia pani profesor.

- Do widzenia. - rozłączyłam się i ruszyłam w stronę balkonu.

Czyli dzisiaj zajęcia? Super. Westchnęłam i popatrzyłam przed siebie. Widziałam małe dzieci biegające po pobliskim lasku. Mieszkałam obok niego. Sarah z mężem wyjechała wczoraj do rodziny, do Słowacji. Zostałam z mamą. I nagle mnie olśniło. Postanowiłam zrobić coś, co zawsze mi pomagało. Moto. Szybko się przebrałam i zbiegłam na dół, zakładając skórę i trampki. Szybko poleciałam do garażu i wyjechałam moją maszyną na drogę.

Jadę, a adrenalina krąży w moich żyłach. Żyję, bo czuję jak wiatr uderza w moje ciało. Cieszę się, bo robię to, co kocham.

Zatrzymałam się w parku. Usiadłam na ławce w cieniu lipy i zamknęłam oczy, odchylając głowę w tył. Zaczęłam cieszyć się tą ciszą i czując dziwne ukojenie. Byłam spokojna. Troski zostawiłam w domu. Nagle ktoś przerwał moje przemyślenia.

- Ładna maszyna. - otworzyłam oczy i spojrzałam na rozmówcę. Prychnęłam wstając.

- Tak, Drake, nie kupiłabym byle jakiego motocykla.

- Racja. - założyłam kask i przerzuciłam nogę przez siodełko - Co zrobiłem? - spytał, a ja usłyszałam w jego głosie... smutek? Nie, coś mi się przesłyszało.

- Nic. Po prostu muszę jechać. - odparłam beznamiętnie.

- To do zobaczenia na zajęciach? - spytał, a ja pokiwałam głową.

Chyba nie wspominałam, że Drake chodzi ze mną do klasy. Zapomniałam...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To znowu ja! Jestem strasznie podekscytowana, bo skończyłam moje pierwsze opowiadanie i wiecie, mega się cieszę! (Oczywiście zapraszam "Złapani odmieńcy) Okej, czekam na opinie, są na prawde pomocne. Do następnego!

Miłość nie istnieje ✔Where stories live. Discover now