4.2. Kiedy wszystko się komplikuje

4.7K 449 320
                                    

-Ogarnij się...- powiedziałem do własnego odbicia w lustrze, po czym obmyłem twarz wodą.

"Ale ze mnie idiota" pomyślałem. Od kilku minut siedziałem w łazience, nadal w domu Percy'ego. Słyszałem echo muzyki z korytarza. Włączyli Highway to hell autorstwa AC/DC. Oparłem się o kafelkową ścianę i zamknąłem oczy. "A mogłem go pocałować".

Głośno westchnąłem i podniosłem z podłogi torbę Hazel, którą chwyciłem w biegu. Wyciągnąłem z niej moje normalne ubrania i zacząłem się przebierać. Kostium był strasznie niewygodny, a poza tym wyglądałem w nim głupio. Gdy byłem gotowy, chwyciłem torebkę i opuściłem toaletę. Znowu powitały mnie tłumy. Powoli wróciłem do grupy, przy której siedziała moja siostra i oddałem jej torbę.

-Nico!- Will do mnie podszedł.- Gdzie ty byłeś? Myśleliśmy, że zwiałeś.

-No, chciałem zwiać, ale...- zacząłem, lecz w tym samym momencie mój przyjaciel mnie przytulił.- P-Przestrzeń...- odciągnąłem go lekko.- Przestrzeń osobista.

-Jesteś czerwony.- zauważył rozbawionym tonem. Walnąłem go w ramię.

-Zamknij się.

Roześmiał się. Czy wspominałem jak on się uroczo śmieje? To jest takie...- Stop. Wcale o tym nie myślałem.

-Wracasz do gry? Teraz lecimy z wyzwaniami, bo praktycznie nikt oprócz Drew i Leona ich nie wybierał.

Wyzwania. Z jednej strony było to coś na co czekałem. Szansa na pocałunek. A z drugiej... Czekajcie, o czym ja pomyślałem? Głupi, głupi, głupi! Dlaczego ciągle myślę o takich rzeczach..? Ugh...

-Eeeee, taa, chyba gram.- wymamrotałem szybko. Usiedliśmy z powrotem obok reszty, a ja starałem się nie gapić na Willa, nie rumienić i nie zachowywać jak małe dziecko. Prawdopodobnie robiłem wszystko z wyżej wymienionych.

-Okej..- powiedział poważnie Leo.- Wracając do gry. Jason. Pocałuj Percy'ego.

-Eee fuj?- odezwał się Jason.- To znaczy wiesz, nie wiem jakbym cię nie kochał, bro, nigdy cię nie pocałuję.

Percy się roześmiał.

-A to niby czemu? Ann nigdy nie narzeka.

-Po pierwsze, bro, Ann jest twoją dziewczyną. A poza tym śmierdzisz rybą.

-Też cię kocham, bro.- powiedział Percy.

-Eww, czy mogę już sobie wydłubać oczy łyżką?- usłyszałem głos Annabeth.

-Nie teraz.- uciszyła ją Piper, najwyraźniej (z nie znanych mi powodów) dobrze się bawiąc.

Nie chcę być niegrzeczny, ale... co? Czy wpadłem do jakiegoś magicznego, toaletowego świata, gdzie nic nie miało sensu? Czy mogę jednak zwiać?

-No dobra.- westchnął Leo.- No to ten... eee, zdejmij koszulkę, czy cokolwiek.

Jakieś dziewczyny z tyłu zapiszczały, a Piper zrobiła minę, przez którą wyglądała jakby obudziła w sobie żądzę mordu. Było to w miarę urocze.

Jason oczywiście wykonał zadanie, bo czemu by nie. Oparłem się o ścianę i spojrzałem na sufit. "Nudy..." pomyślałem.

Znowu zakręcili butelką.

Zgadnijcie kto ma dzisiaj szczęśliwy dzień?

Nie, nie Percy... Ja. Tak, tak, to był sarkazm.

-Nico.- wyszczerzył się Jason.- Chcesz coś łatwego czy trudnego?

-Eeeee...- spojrzałem się na niego.- Czy to podchwytliwe pytanie?

-Czyli trudnego?

-Nie, niech będzie to łatwe... Umm cokolwiek...

Don't Leave Me (Solangelo Mortal AU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz