-Mam już dosyć tego cholerstwa!- kopnąłem z całej siły w drzewo, co skończyło się tym, że rozbolała mnie noga oraz, że spadła na mnie duża warstwa śniegu. Poczułem jak Will otrzepuje mi włosy i plecy.
-Wszystko jest przecież okej.- wtrącił tym swoim pozytywnym tonem głosu.
Przez chwilę miałem się zgodzić, ale nie. Przecież nie było okej. Minął już ponad miesiąc odkąd ta cała afera z smsami się rozpoczęła. W między czasie zdążyłem dostać setki kolejnych wiadomości, zostać po raz pierwszy oblany z matematyki oraz zdążyła zacząć się przerwa świąteczna. Przerwa z jednej strony mnie cieszyła, no bo w końcu mogę odpocząć od szkoły i tych wszystkich debi- ludzi, a z drugiej strony jeszcze bardziej wytrąciła mnie z równowagi, bo nie miałem okazji poprawić ocen z matmy, aż do stycznia. Poza tym , dużo moich znajomych wyjechało do rodziny, a Will co krok proponował mi, abyśmy razem z Hazel spędzili święta z jego rodziną. Co prawda, było to kuszące. Persefona dała radę namówić mojego ojca, by wyjechali gdzieś razem na święta i oczywiście było to na zasadzie "zostawmy-dzieciaki-sami-sobie-poradzą-chyba. ", tak więc zostaliśmy sami.
-Ale z drugiej strony...- odezwał się ponownie Will, zdejmując swój szalik i owijając mi go wokół szyi.-...faktycznie robi się to trochę niepokojące.
-Trochę niepokojące?- powtórzyłem z niedowierzaniem.- Trochę niepokojące? No tak, bo przecież wiadomości z pogróżkami są "trochę niepokojące".
-Zmień numer telefonu.- zaproponował Will.
Wzruszyłem ramionami, po czym schowałem dłonie do kieszeni.
-No dobra, to chodźmy już...- mruknął.- Zimno jest.
-Mówisz, że ci zimno, a szalik zdjąłeś.- prychnąłem i ruszyłem przez park.
-No bo tobie byłoby zimno. Powinieneś zacząć ubierać się cieplej.
-Dobrze, mamo!- wywróciłem oczami. Po paru sekundach poczułem jak coś uderza mnie w tył głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Will ma rękawiczki oblepione śniegiem, a w dłoni trzyma kolejną śnieżkę.
-Ty szujo.- zaśmiałem się, po czym również schyliłem się po śnieg. Kiedy podnosiłem się poczułem uderzenie śnieżki o moje ramię. Szybko się zamachnąłem, trafiając Willa w obojczyk. Roześmiał się i również mnie trafił. W końcu, po paru minutach gdy każdy z nas był cały w śniegu, a ja nawet upadłem w zaspę, postanowiliśmy to zakończyć. Will pomógł mi wstać i otrzepać ubrania, a kiedy wyglądaliśmy w miarę przyzwoicie ruszyliśmy z powrotem w stronę ulicy.
-To co, odprowadzić cię do domu, czy idziesz do mnie?- zapytał się mój przyjaciel, kiedy szliśmy chodnikiem.
-Nie wiem.- powiedziałem.- Twój tata jest w domu?
Spojrzał się na mnie pytająco.
-Czemu pytasz?
-No odpowiedz.
-Tak, raczej jest w domu. Przynajmniej na pewno nie ma go w pracy, bo zrobił sobie wolne na święta.
-No to, może lepiej mnie odprowadź do domu.- stwierdziłem.
Zaśmiał się.
-Czyżbyś bał się mojego taty?
-Nie.
-Nie?- powtórzył, uśmiechając się.
-Nie. On jest po prostu dziwny. Bez urazy.
Znowu się zaśmiał.
-Masz szczęście, nie biorę tego do siebie.- zmierzwił mi włosy, a ja żartobliwie walnąłem go w dłoń.
***
CZYTASZ
Don't Leave Me (Solangelo Mortal AU)
FanfictionHistoria ma miejsce w alternatywnym uniwersum, gdzie herosi nie są półbogami, a zwykłymi nastolatkami. Głównymi postaciami opowieści są Will Solace i Nico di Angelo. Większość (nie wszystkie) postaci należy do Ricka Riordana. Ja je tylko pożyczyłam...