Rozdział 1.

15.4K 691 424
                                    

Nigdy nie spodziewałem się, że będę tak szczęśliwy ze szlamą... oh, nie powinienem teraz tak o niej mówić.
Może zacznę jeszcze raz. Nigdy nie spodziewałem się, że będę tak szczęśliwy z Hermioną. Po wojnie, która zostawiła znaczne ślady w naszej psychice, w końcu zaczęliśmy normalnie żyć. Mimo, że dzięki Granger, która nosiła teraz dumne nazwisko Malfoy, spotkało mnie wiele dobrego i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów czułem się kochany, brakowało mi czegoś. Czegoś, czego ona nie mogła mi dać. Początkowo myślałem, że po prostu chciałem więcej, ale jak się okazało, to nie o to chodziło. Pomimo tego, że uwielbiałem Hermionę, która przecież jako jedyna potrafiła mi wybaczyć i zakochać się we mnie, czułem w sercu jakąś przejmującą pustkę.
-Draco, przysłali list z Hogwartu. Zapraszają wszystkich absolwentów na bal świąteczny, aby przypomnieć sobie stare dobre czasy. - powiedziała Hermiona, wchodząc do mojego pokoju. Zmarszyłem brwi. W Hogwarcie czułem się jak w domu, ale nie wiem czy chciałbym to wszystko przeżywać jeszcze raz. Mimo, że szkoła została odnowiona i lekcje odbywały się normalnym trybem, ja wciąż widziałem leżące wśród zniszczonych murów martwe, zimne ciała moich przyjaciół. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Mimo, że minęło już parę lat, wciąż śnią mi się koszmary. Słyszę krzyki, wołania o pomoc. Wciąż odtwarzam przed oczami sceny śmierci moich przyjaciół, słyszę zaklęcia i walce się mury. Śmiech Bellatrix. Czuję ból, którym były wtedy przepełnione sale i korytarze. Nie potrafię tego zapomnieć.
-Chciałabyś iść? - spytałem cicho. Hermiona myślała chyba o tym samym co ja. Ona także wciąż pamiętała wojnę.
-Może być fajnie. Spotkamy starych znajomych ze szkoły. Może będzie Harry i Ron? -powiedziała z uśmiechem.
Zmarszczyłem brwi. Nienawidzę,jak o nich wspomina. Szczegółnie o Potterze. Nie żywię do niego już takiej nienawiści jak podczas naszych lat szkolnych, ale wciąż mam do niego pewien wstręt. To w końcu Potter.

Dzień balu nadszedł niespodziewanie szybko. Ubrałem drogi, czarny garnitur, a Hermiona założyła śliczną niebieską sukienkę, w której wyglądała naprawdę olśniewająco.
Przyjemnie było wrócić do Hogwartu. To był mój pierwszy prawdziwy dom i mimo wszystko przyjemnie wspominam chwile, które tu spędziłem. Powitała mnie szeroko otwarta, wielka, metalowa brama, za którą znajdował się magiczny świat mojego dzieciństwa. Z radością przechodziłem przez stare korytarze, witając się z tak dobrze znanymi mi postaciami na obrazach i spoglądając na bogato rzeźbione ściany, teraz ozdobione świątecznymi ozdobami, wieńczące się ku górze. Kiedy dotarłem do schodów, przypomniałem sobie pierwszy dzień w Hogwarcie, dzień, w którym poznałem Pottera, mając nadzieję na przyjaźń. Uśmiechnąłem się odruchowo i wraz z Hermioną udaliśmy się do Wielkiej Sali, jak co roku ozdobionej najróżniejszymi świątecznymi dodatkami. Sala była dużo większa i bogatsza niż ta, którą zapamiętałem, ale wchodząc tam poczułem, że w końcu wróciłem do domu. Z sufitu, spadały teraz delikatne płatki śniegu, które znikały tuż nad długimi stołami domów, wypełnionymi wieloma smakołykami, które zawsze jadłem z ochotą. Wśród przyozdobionych, wielkich choinek, latały duchy, witając się ze wszystkimi zaproszonymi gośćmi.
Rozglądałem się po sali. Wokół mnie zobaczyłem wiele moich szkolnych znajomych, że swoimi partnerami i partnerkami.
-Jest cudownie, prawda, Draco? -z mojej prawej strony usłyszałem głos Hermiony, najwyraźniej urzeczonej magiczną atmosferą tego dnia.
Kiwnąłem głową, wciąż rozglądając się po sali. Zacząłem przypominać sobie wszystkie dobre i złe chwile, które mnie tu spotkały.
Pamiętam, jak bardzo się stresowałem się przed moim pierwszym meczem Quidditcha z Gryfonami i z Potterem. Miałem wtedy pokazać, na co mnie stać.
Uśmiechnąłem się i zobaczyłem, że Hermiona odeszła ode mnie, aby porozmawiać z Nevillem i Luną Longbottom. Zmarszczyłem brwi, bo ktoś taki jak Luna zupełnie nie pasował do kogoś takiego jak Neville. No cóż, miłość to miłość.
- Cześć, Malfoy. - usłyszałem za plecami szorstki, tak dobrze znany mi głos, który wyrwał mnie z zadumy.
- Dzień dobry, Potter. - odpowiedziałem odwracając się do niego i posyłając mu lekko wymuszony uśmiech.
- Jak ci się ułożyło życie? -spytał Harry niespodziewanie. Zdziwiło mnie, że był dla mnie taki miły, ale ja też nie miałem zamiaru się kłócić.
- Ożeniłem się z Hermioną. -powiedziałem, uśmiechając się szeroko. Nie chciałem, aby wiedział, że w środku czuję niewyjaśnioną pustkę.
Obserwowałem, jak źrenice bruneta rozszerzają się.
- Z Hermioną?! HERMIONĄ GRANGER?
Kiwnąłem głową.
- Teraz już nazywa się Malfoy. - dodałem po chwili chcąc pokazać mu moją dumę.
Harry poprawił okulary. Zdawał się powstrzymywać wszystkie emocje, które teraz nim szargały.
- Gratuluję. Ciesz się, że taka świetna osoba jak ona chciała... ciebie.
Zmarszczyłem brwi. Nie miałem zamiaru odpowiadać na złośliwe komentarze Pottera.
- Ekhm, tak... a Tobie jak się powodzi?
Harry przeczesał palcami włosy, które i tak mu się nie układały. Wiem, miał to po tacie. A oczy po matce. Nawet nie wiecie, jakie to cudowne połączenie...
- No cóż, nadal jestem sam. Wiesz... nie interesują mnie dziewczyny. - powiedział cicho podchodząc do pobliskiego stołu i nakładając sobie na talerzyk kawałek świątecznego ciasta, ozdobionego cukrowymi bałwankami i choinkami.
- Jesteś gejem? - zapytałem a moje serce zaczęło bić szybciej. Może właśnie tego potrzebowałem, by wypełnić wewnętrzną pustkę. Może delikatna i rozważna miłość kobiety nie była dla mnie odpowiednia. Może potrzebowałem trochę ognia i dominacji, którą mógł mi zapewnić tylko chłopak.
Harry uśmiechnął się do mnie. Jego uśmiech był taki,jak zapamiętałem. Tajemniczy i elektryzujący.
-Tak. -odpowiedział krótko, kończąc świąteczne ciasto. - powinieneś tego spróbować. -rzucił, wskazując na talerz - jest naprawdę pyszne. -dodał, odchodząc ode mnie i udając się w stronę swojego przyjaciela, Ronalda Weasleya.

Magia Świąt || DrarryМесто, где живут истории. Откройте их для себя