Rozdział 3.

6.8K 550 198
                                    

Następny dzień był wyjątkowo spokojny. Burza śnieżna ustała, a zza gęstych, białych chmur wyłoniło się blade, zimowe słońce. Obudziłem się na ławce, koło Harry'ego, który cicho chrapał na moich kolanach. Około 9 rano do Wielkiej Sali zaczęli się schodzić ludzie. Tłumaczyłem wszystkim, że Harry przesadził z alkoholem i dlatego chciałem być przy nim, aby nic mu się nie stało.
- Draco! - usłyszałem wołanie Hermiony, która weszła do sali wraz z Longbottomami i Ginny.
- Martwiłam się o ciebie, głupku.- powiedziała, a w jej oczach zebrały się łzy. Usiadła kolo mnie a ja objąłem ją ramieniem.
- Przepraszam kochanie... nie mogłem zostawić Harry'ego samego. Za dużo wypił.
Hermiona przetarła pojedyncze łzy, które już zdążyły pojawić się na jej policzkach i wtuliła się we mnie, a ja przytuliłem ją trochę mocniej. Czułem na sobie zdziwiony wzrok całej sali. Pewnie ludzie nie spodziewali się, że Draco Malfoy może mieć uczucia. Niespodzianka. Ja też jestem człowiekiem. Ja też kocham ludzi, tez mi na nich zależy, tez mam swoje plany i marzenia. Uwierzcie, jestem bardziej normalny,niż wam się zdaje.
- Draco, już niedługo mamy pociąg.- powiedziała Hermiona, delikatnie odgarniając z twarzy moje blond włosy. - trzeba się powoli zbierać.
- A co z Harrym?
Hermiona popatrzyła na niego i zmarszczyła brwi. Też musi wracać. Weźmy go do pociągu.
Od niechcenia kiwnąłem głową, ale tak naprawdę nie było mi wszystko jedno. Moje serce zaczęło bić szybciej kiedy zrozumiałem ze spędzę z Potterem jeszcze więcej czasu.

Do południa, kiedy miał odjechać pociąg, pogoda znowu się popsuła. Wiał zimny wiatr i padało coraz bardziej, a temperatura gwałtownie się obniżyła. Nie było jednak wyboru. Wszyscy musieli wracać do domów, więc planowo o 12 w południe stary Hogwart express wtoczył się na tory.

Wsiedliśmy do pociągu, zajmując jeden z pierwszych przedziałów. Ja siedziałem koło Hermiony, która wciąż mnie obejmowała i koło Harry'ego który już się obudził, ale wciąż nie ogarniał co się dzieje wokół niego. Koło Hermiony siedziała Ginny i Ron Weasley, a na przeciwko nas Luna i Neville Longbottom, który wciąż rozmawiali o jakichś dziwnych stworzeniach.
-Harry, jak się czujesz? - spytał Ron wychylając się w naszą stronę. Oczywiście rudzielec musiał posłać mi lekceważące spojrzenie. Wciąż miał mi za złe, że zabrałem mu Hermionę.
-Juz dobrze.- stwierdził Potter, pocierając oczy, ale od razu odwrócił głowę i zaczął wpatrywać się w okno, za którym pojawiały się i znikały tak dobrze znane lasy i pola, teraz pokryte warstwą białego puchu.
- Tegoroczna zima jest przepiękna. -powiedziała rozmarzona Ginny.
Wszyscy kiwnęli głowami, za wyjątkiem Luny.
- Nie lubię zimy. - powiedziała cicho, jak to zwykle miała w zwyczaju -w śniegu chowają się śnieżne mary. Czekają na ludzi, którzy obudzą się z zimowego snu a wtedy...
-Luna, ty chyba w to nie wierzysz? - powiedział Harry, który najwyraźniej cały czas przysłuchiwał się rozmowie. - Wiesz, myślałem, że zauważyłaś, że takie istoty nie istnieją.
Luna uśmiechnęła się tylko tajemniczo i wzruszywszy ramionami powróciła do rozmowy z Nevillem. No cóż, ona zawsze była dziwna.
Nagle usłyszeliśmy zgrzyt kół i pociąg gwałtownie się zatrzymał, a my odruchowo polecieliśmy do przodu.
- Co się dzieje? - spytała Hermiona, szybko podnosząc się z podłogi. - chyba nie myślicie że to... dementorzy? Jak na trzecim roku?
Harry zrobił krzywą minę na wspomnienie tego wydarzenia, a ja delikatnie się uśmiechnąłem- wciąż pamiętam jak ja i inni Ślizgoni się z tego nabijaliśmy. Na korytarzu zrobiło się tłoczno. Absolwenci oraz uczniowie stoczyli się na korytarzu, aby sprawdzić co się dzieje.
- Poczekajmy w przedziale.- zaproponowała Ginny, jedyna osoba, którą zatrzymanie pociągu kompletnie nie poruszyło. -powinniśmy zaraz ruszyć.
Powinniśmy.
Jak się później okazało, zamieć śnieżna znów dała się we znaki i musieliśmy przeczekać najgorszą pogodę. Śnieg sypał tak mocno, że krajobraz za oknami zrobił się całkowicie biały, a w przedziałach robiło się coraz chłodniej.
Hermiona zadrżała i przytuliła się do mnie, ale kiedy zobaczyła spojrzenie jakim obdarzył ją Ron, postanowiła odsunąć się i po prostu ubrać płaszcz.

Po godzinie stania w śnieżycy, która zdawała się przybierać na sile, wszyscy zaczynali się nudzić. Co jakiś czas ktoś wchodził do naszego przedziału, ale nie zostawał na dlugo- niektórzy zmieniali z nami kilka zdań, ale większość po prostu wychodziła speszona.
Odgarnąłem włosy z czoła i chrząknąłem. Nikt na mnie nie spojrzał, ale mimo to zacząłem mówić.
- Może... może powinniśmy się czymś zająć? - zaproponowałem.
- Co masz na myśli? - spytał Ron z przekąsem, przymykając oczy.
- Nie wiem, po prostu pomyślałem, że możemy zrobić coś kreatywnego zamiast siedzieć i patrzyć się w sufit. -odparłem, rzucając mu lekceważące spojrzenie.
- Lepiej, żebyś się w ogóle nie odzywał, Malfoy. - burnkął Ron, ale odwrócił wzrok.
- Och, Ron! Nie zachowuj się jak dziecko. - powiedziała Hermiona i na znak tego, że jest ze mną, dała mi szybkiego całusa w usta.
Spojrzałem na Rona uśmiechając się zwycięsko.
- Hej, a pamiętacie Bal Bożonarodzeniowy jak byliśmy na czwartym roku? - zapytał nagle Harry, spoglądając ciekawością na nasze twarze. Zerknąłem na Rona i Hermionę, którzy się zarumienili.
- Tak, szata Rona była... widowiskowa. - powiedziała Ginny śmiejąc się.
Koniuszki odstających uszu Weasleya zrobiły się czerwone.
- Ginny, przestań. - powiedział mrużąc oczy.
- Hermiono, z kim ty tańczyłaś? - spytała Luna wyglądając zza kolorowej gazety która nie wiadomo skąd pojawiła się w jej dłoniach.
Hermiona spuściła głowę, rumieniąc się.
- Z Victorem Krumem.- powiedziała cicho, bawiąc się końcem swoich włosów, które teraz opadały jej na ramiona.
-Hermiono, muszę ci powiedzieć, że nie umiesz dobierać sobie partnerów. -rzucił Ron z przekąsem, posyłając mi wymowne spojrzenie.

Magia Świąt || DrarryWhere stories live. Discover now