Rozdział 5.

7.8K 527 140
                                    

Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Spojrzałem na Hermionę i po raz pierwszy zauważyłem taką złość.
- N-nie, Hermiona, to nie jest tak jak myślisz...- zaczął Harry, ale ona nawet nie zwróciła na niego uwagi. Podeszła do mnie cały czas patrząc mi w oczy wzrokiem, którego wystraszył by się sam Lord Voldemort.
Spróbowałem chwycić ją za ramiona i przytulić, ale ona wyrwała się z mojego uścisku i z impetem uderzyła mnie w policzek.
Mimo że mogłem się tego spodziewać, to trochę mnie zabolało.
- DRACO, CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! - krzyknęła ze łzami w oczach, znowu mnie uderzając, tym razem w ramię. - TY WSTRĘTNY, OKROPNY, PARSZYWY... -zaczęła, ale zanim zdążyła dokończyć zdanie, z jej oczu popłynęły łzy.
- Hermiono, j-ja... - chciałem się wytłumaczyć, powiedzieć coś, aby chociaż trochę uratować swoją sytuację, ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.
Dziewczyna rzuciła mi jeszcze ostatnie pełne nienawiści spojrzenie, po czym odwróciła się i pobiegła w stronę wyjścia. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
Po chwili w miejscu, gdzie stałem ja i Harry pojawił się rozjuszony Ron.
- CO JEJ ZROBIŁEŚ, MALFOY?!
- Ron, uspokój się. To moja wina. Draco nic nie zrobił.
Ron, podobnie jak Hermiona, w ogóle nie zwracali uwagi na Harry'ego. To ja zawsze byłem obiektem nienawiści.
- MALFOY, ZABIJĘ CIĘ! - wrzasnął Weasley podbiegając do mnie. Chciał mnie uderzyć, ale Harry powstrzymał go w ostatniej chwili, odpychajac wkurzonego rudego ode mnie.
- Zostaw go Ron! Draco nic nie zrobił! To moja wina!
Ron spojrzał na swojego szkolnego przyjaciela z nienawiścią, jakiej jeszcze nigdy nie widziałem w jego oczach.
- HARRY, PO KTÓREJ JESTEŚ STRONIE?! BRONISZ TEGO GNOJKA?! - zapytał Weasley oddychając ciężko.
- Ron, opanuj się. Ja go kocham.
Weasley zamrugał kilka razy, jakby sens tych słów dotarł do niego dopiero po chwili. Wyglądał, jakby ktoś wrzucił jego ciało do niszczarki i zdawało się, że wciąż nie wierzył słowom Harry'ego. Swoją drogą, dla mnie też to był szok. Nie wiedziałem, że ktoś taki jak on może kochać... mnie. Nie rozumiałem tego, ale szczęście, jakie mi wtedy wypełniło było wręcz niewyobrażalne.

- Harry... t-ty... - Ron nie potrafił dokończyć zdania. Patrzył na nas nienawistnym wzrokiem, prawdopodobnie próbując wszystko zrozumieć.
- Zabiję cię, Malfoy. - powiedział z obrzydzeniem - nienawidzę cię. Jesteś kanalią, najgorszym żyjącym stworzeniem na ziemi. - powiedział, odwracając się i biegnąc, prawdopodobnie za Hermioną. Znowu cała nienawiść została przelana na mnie, mimo że to Pott... Harry zaczął mnie całować. Jakie to typowe.
Kiedy wróciliśmy do naszego stolika okazało się, że Ginny też gdzieś poszła, a zdezorientowana kelnerka stała z tacą pełną kaw przeklinając pod nosem. Poszedłem do niej, kładąc na stoliku pieniądze.
- Dziękujemy pani. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia - rzuciłem z uśmiechem i wziąłem ze stołu kawę dla mnie i dla Harry'ego.
Wyszliśmy przed kawiarnię w nadziei, że zobaczymy tam Hermionę i Rona czekających na nas z uśmiechem, ale, niestety nigdzie ich nie było.
Delikatny śnieg opadał ma nasze płaszcze, moje włosy i czapkę Pottera. Zdawało mi się, że temperatura znowu spadła o kilka stopni. Spojrzałem na podświetloną tarczę Big Bena. Było czterdzieści minut po północy. Aż trudno uwierzyć, że tak wiele rzeczy może się zmienić tak szybko.
- Może powinniśmy ich poszukać? -spytałem, rozglądając się po pustej, zaśnieżonej ulicy. W oddali słyszałem dźwięk dzwonków i kolędy, które stopniowo cichły ginąc w bezmiarze nocy.
Harry kiwnął głową i podał mi rękę. Znowu zrobiło mi się cieplej.
- Masz rację. Przepraszam za to. Od dawna chciałem Ci powiedzieć, że... że jesteś dla mnie ważny. Bardzo ważny. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś z Hermioną, coś się we mnie jakby załamało. Przepraszam, że tak wyszło. Gdybym wiedział,że ucierpi na tym twoje małżeństwo, nigdy bym... nigdy...- położyłem na jego usta palec wskazujący, delikatnie się uśmiechając. Wiadomo, że było mi przykro z powodu Hermiony i bardzo chciałem, aby wszystko między nami ułożyło się jak dawniej, ale nie mogłem pozwolić, żeby Harry czuł się winny. Ja też go pragnąłem.
- Cicho, Harry. Nic nie mów.- mój głos wydał mi się nietypowo delikatny i ciepły. Zmieszanie i zdziwienie, które początkowo pojawiło się na twarzy bruneta teraz zmieniło się w radość... a może nawet coś więcej?
- Chodźmy. Jeszcze nie jest za późno. - powiedział Harry, ciągnąc mnie delikatnie w stronę w którą pobiegła Hermiona. - A kiedy ich znajdziemy, wszystko jej wytłumaczysz. Wezmę całą winę na siebie i będziemy udawać, że ty tak naprawdę nie wiedziałeś co się dzieje.
Niepewnie potaknąłem głową. Z mojego doświadczenia wiem, że plany Pottera nie zawsze się sprawdzają, szczególnie kiedy jestem jedynym obiektem nienawiści. Mimo wszystko, postanowiłem mu zaufać. Ścisnąłem jego rękę trochę mocniej pozwalając, aby mnie poprowadził.
- Chyba cię kocham, Harry... - stwierdziłem po chwili, spoglądając nieśmiale w oczy chłopaka.
On uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Nie wiesz jak bardzo chciałem to usłyszeć, Draco. - powiedział, składając na moich ustach delikatny, krótki pocałunek.
Czas znowu się zatrzymał. Poczułem przyjemny zapach piernikowej kawy, którą Harry zamówił. Kolędy ucichły, a śnieg zupełnie przestał mi przeszkadzać. Staliśmy tak wtuleni w siebie jeszcze przez jakiś czas.
To chyba właśnie nazywa się magią świat. Mimo, że nie wszystko jest idealne, w święta dzieją się rzeczy, które po prostu nie mogą zdarzyć się w inny dzień roku.
Niektórzy powiadają, że od tego jak się spędzi Wigilię, będzie zależeć cały rok...
Chciałbym, żeby to była prawda.

Magia Świąt || DrarryTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang