Rozdział IX cz.I

13.7K 826 37
                                    

*Loreinne POV*

Kiedy wróciłam do domu, oczywiście zaniesiona i położona do łóżka przez Lucasa, bez żadnego wahania zasnęłam od razu. Powiedziałam Lukowi, że chce spać sama. Wcześniej rodzice poinformowali mnie, że dla mojego bezpieczeństwa przeprowadzę się do ich rezerwatu, żeby Lucas nie wyczuł mojego zapachu. Dowiedziałam się, że głosy które zaczynałam słyszeć, to efekty mojej zbliżającej się przemiany. Moje włosy tak samo zareagowały. Tata powiedziała też, że niedługo moja temperatura ciała będzie wyższa, niż u zwykłego człowieka, mój słuch i węch będzie bardzo wyostrzony, jednak nic nie wiedziałam na temat przemiany - co będę odczuwać, albo w którym momencie nadejdzie.

Obudziłam się w środku nocy, spojrzałam na zegarek, była piąta rano. Nikogo nie było w pokoju. Wywlokłam się z łóżka. Poszłam zrobić sobie kawę. Jedynie co słyszałam w tym domu, to błoga cisza. Owinęłam się kocem, w rękę chwyciłam kubek z kawą i wyszłam na taras za domem. Trawa była pokryta lekkim szronem, z daleka widziałam dziadka Jess i Lucasa, jak rąbał drewno, pomachał mi na przywitanie. Kiwnęłam głową i usiadłam na kanapie ogrodowej. Kawa z samego rana, to coś niesamowitego. Usłyszałam skrzypienie drzwi, odwróciłam i on stał w drzwiach.

- Co tutaj robisz?- oparł się o belkę - Powinnaś spać jeszcze, odpoczywać, bo nie wiadomo...

- Daj spokój, jestem cała i żywa. Pije tylko kawę, można? - upiłam łyk.

*Lucas POV *

Ależ ona jest uparta i zawzięta. Zawsze dąży do tego czego chce, jest stanowcza, ale piękna jak każdy diament. Usiadłem obok niej, czułem jej zapach, lecz nie dawałem po sobie znaku.

- Halo, ziemia. - machała ręką - Żyjesz tam?

- A tak, tak. Coś mówiłaś?- spojrzałem się w jej oczy.

- Pytałam się czy mogę tutaj pić kawę? - przysunęła się i usiadła po turecku.

- Tak, tylko nie chodź sama. Bierz zawsze kogoś...

- Nawet pod prysznic?- śmiała się - Jeżeli tak, to biorę Billa. - zaśmiała się.

- Wtedy zabieraj mnie. Nie waż sie brać tego dzieciaka. - uśmiechnąłem się do niej. Ładnie wyglądała jak się śmiała. - Prędzej czy później urwe wszystkim łeb jak ktoś cię dotknie albo skrzywdzi - Ciągnąłem.

- Spokojnie, narazie jestem cała i zdrowa, tutaj i przy tobie. Nigdzie nie idę. - złapała mnie za rękę i splotła nasze palce - Jeżeli mam być przeznaczona dla ciebie i jest to zapisane to muszę przeżyć, ale każda dziewczyna ma swoje marzenia i zachcianki. - westchnęła - A ty musisz je spełniać, a teraz mój rycerzu, proszę zanieś mnie do łóżka. - wyciągnęła do mnie ręce.

- Oooo, teraz chcesz mnie wykorzystywać?- oparłem. Chciałem ją zanieść, ale chwile mogę się podroczyć.

- Nie to nie, poproszę Billa. - wstała i skierowała się do drzwi.

Ona zawsze umiała mnie wnerwić, taka natura kobiet z Nowego Jorku. Nie mogłem dłużej wytrzymać, wstałem i ją złapałem. Widziałem że się uśmiechała, była zadowolona.

- Oooo, wilczek zazdrosny? - zbliżyła się do mojej twarzy - To zaniesiesz mnie czy mam prosić... Nie wytrzymałem i ją przrzuciłem przez ramię, nawet się nie szarpała. Wszedłem po cichu do domu, by nie zbudzić reszty lokatorów. Otworzyłem drzwi do pokoju, położyłem ją na łóżku. Pocałowałem ją w czoło i się odwróciłem. Wtedy ona złapała mnie za nadgarstek.

- Chcesz zostać? - spojrzała się na mnie swoimi oczami. Prosiła jak mały szczeniaczek.

- Jeszcze się pytasz. - uśmiechnąłem się. Położyłem się obok niej, ona przysunęła się i przytuliła się do mnie. Okryłem nas kocem. Nie minęła chwila, a ona już spała, zamknąłem oczy i odpłynąłem.

*Loreinne POV*

Spałam do samego popołudnia, było mi cały czas ciepło, chciałam aby Luke ze mną został. Jak się obudziłam jego nie było, zastałam tylko karteczkę "Pojechaliśmy z chłopakami po twoje rzeczy, spakujemy je i niedługo wracamy, a dziewczyny po zakupy. Za żadne skarby nie wychodź poza teren rezerwatu. L.."

No cóż, widać że jestem sama w domu, nawet dziadek Jess i Lucasa gdzieś wywiało. Poszłam sobie nalać wody do wanny, wrzuciłam trochę soli do kąpieli i weszłam do ciepłej wody. Nie myłam się od wczoraj, a taka kąpiel mi się przyda. Owinęłam się ręcznikiem, wtedy przypomniałam sobie ze nie mam ubrania na zmianę. Poszłam do pokoju i wzięłam czystą bieliznę z torebki, zawsze miałam przy sobie. Poszłam do pokoju Jessici. Jak na nią wyglądał dojrzale. Otworzyłam szafę i szukałam jakiś odpowiednich ciuchów dla siebie. Zabrałam jej czarne leginsy i czerwoną bluzkę. Ubrałam się i poszłam sobie coś zrobić do jedzenia. Nastawiłam wodę i zrobiłam sobie kanapki, akurat do domu weszły dziewczyny z pełnymi torebkami.

- Ooo, nie dużo tego?- nalewałam wody do kubka.

- Jak wiesz, przy chłopakach jedzenie idzie w mgnieniu oka. - odezwała się Vivien - Czasami robimy zakupy dwa razy w tygodniu.

- To nieźle. - podrapałam się po szyi - Pomóc wam z zakupami?

- Nie, zjedz w spokoju. Masz jakieś uczulenie? - oparła Jess.

- Dosypałam soli do kąpieli i może dlatego... zrobić popcorn? Obejrzymy jakiś film?- uśmiechnęłam się.

- No pewnie. - udaradowała się Jess.

Nastawiłam garnek z olejem, u nich nie ma takie coś ze samoczynnie się robi popcorn, wypałam do środka ziarnka. Pomogłam dziewczynom rozpakować zakupy, kiedy usłyszałam strzelanie, poszłam wyspać popcorn do miseczki. Naszykowaliśmy sobie coś jeszcze do jedzenia i picia. Zasiadłyśmy do oglądania. Nie pamiętam nawet co zaczęłyśmy oglądać, kiedy oczy mi się zamknęły. Marna byłam w oglądaniu, musiałabym wypić sporo kawy. Z snu wyrwało mnie straszne pieczenie na szyi, mój srebrny łańcuszek przykleił mi się do skóry. Próbowałam lekko oderwać ale zaczęła mi krew lecieć, sturchnęłam Jess.

- Co się dzieje? - ziewnęła i przetarła oczy.

- Łańcuszek się do mnie przykleił. - powiedziałam niespokojnie. - Pomóż, to boli. - zaczęłam płakać.

- Pokaż mi to. - próbowała mi go oderwać ale nie udało się.

- Poczekaj chwile. - Viv zniknęła i zaraz zjawiła się z kilkoma rzeczami - Trzymaj to.

- Po co?- chwyciłam ale zaraz upuściłam - to piecze, moja ręka - miałam ślad po łyżce.

- Zaczynasz. - oparła Viv i zniknęła.

- Co zaczynam?- nie wytrzymałam i zerwałam z całej siły łańcuszek. Piekło, bolało, zdjęłam też kolczyki, bo zaczęłam odczuwać te pieczenie na uszach. - Jess, gdzie ty dzwonisz.?

- Do Lucasa. Musi wiedzieć, że zaczęłaś przemianę!- wstałam i podeszła do okna - Wracaj, zaczęło się. Musisz być przy niej.

- Jess! - upadłam na kolana. Kości zaczęły mnie boleć, strzelały. - Mam dość.! - wybiegłam prosto na deszcz. Nie zważałam na wołanie Jessici i Vivien.

***

Co myślicie o tym wszystkim.? Czy Lori przeżyje tą przemianę? Czy Lucas zdąży na czas? Na ciąg dalszy zapraszam jutro. Pozdrawiam ;)

Zaginiona Alfa✔ [KOREKTA]Where stories live. Discover now