Część 35

1K 91 8
                                    

Horror czy komedia?

- To był najlepszy dzień od dobrych dwóch lat - stwierdziła Eleanor, kiedy wracałyśmy już do domu.

- Zgadzam się. Co się działo przez te dwa lata, że tak bardzo się od siebie odsunęłyśmy? - zapytałam zamyślona. Jak mogłyśmy na to pozwolić?

Teraz znów nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Perrie zwierzyła się, że chyba jednak chciałaby, by coś łączyło ją z Zaynem. Eleanor przyznała, że podobał jej się Louis. Szczerze? Podejrzewałam te dwie już od dawna, ale Jesy? Jesy spotykała się z Deanem, bratem Kierana, przez cały tydzień, a my nic, a nic nie zauważyłyśmy! Zerwali tak szybko, bo Jesy nie chciała się angażować w ten związek. Mówiła, że Dean na pewno nie jest kimś, z kim chciałaby spędzić całe życie, więc po co to było przeciągać? Rozstali się w zgodzie i nadal się przyjaźnili. Zastanawiałam się, czy Kieran wiedział o ich związku. Powiedziałby mi przecież, prawda? A może po prostu nie dałam mu okazji?

Leigh-Anne stwierdziła, że ona nic przed nami nie ukrywała oprócz tego, że zbiła ulubiony kubek El, którego od dawna nie mogła znaleźć. Ja natomiast wypowiedziałam się o moich dziwnych przeczuciach co do Nathana, ale szybko zostałam uciszona. Perrie mówiła, że nawet nie warto sobie zawracać nim głowy, pewnie po prostu chciał mnie nastraszyć. Przez chwilę przemknął mi przez myśl Harry i chciałam im powiedzieć, że ostatnio bardzo się o niego martwię, ale wraz z tym przyszedł ogromny ból głowy. Pulsowanie w skroniach było na tyle silne, że całkiem nie mogłam się już skupić na rozmowie, a do tego nie ustępowało. Miałam wrażenie, że im bardziej zbliżałyśmy się do domu, tym bardziej nieznośne było łomotanie w czaszce.

- Chcecie gdzieś jeszcze zajechać po drodze , czy jechać prosto do domu? - zapytała Leigh-Anne, ciągle patrząc się na drogę.

- Do domu, jestem jednocześnie wypoczęta i zmęczona. Potrzebuję snu, aby sobie wszystko na spokojnie przemyśleć. Dziękuję, dziewczyny. Tak bardzo się cieszę, że was mam i nie wiem co ja bym bez was zrobiła. - Uśmiechnęła się Jesy, a my naraz zrobiłyśmy „awww" i się zaśmiałyśmy. 

Musiałam się na nowo przyzwyczajać do kolorów naszych włosów, bo znów się drastycznie zmieniły. Perrie na powrót była blondynką, ale w nieco innym odcieniu, niż kiedyś. Jesy miała piękne, naturalnie wyglądające miedziane loki, a Leigh-Anne zamiast długich, czarnych kosmyków, miała teraz burzę krótkich loków. Ja zdecydowałam się na ciepły brąz z jaśniejszymi pasemkami i końcówkami. Eleanor podcięła włosy tak, że teraz sięgały jej do łopatek. 

Wracając też śpiewałyśmy, ale „We Are Who We Are" oraz parę innych kawałków. Leczniczy głos Eleanor koił moje pulsujące skronie i byłam w stanie normalnie funkcjonować, a przynajmniej stwarzać tego pozory.

- Jesteśmy - westchnęła Leigh-Anne, wyciągając kluczyki ze stacyjki i odwracając się do nas.

- Już? - zapytałam lekko zawiedziona. 

Chyba dokładnie to samo powiedziałam, kiedy dojechałyśmy do SPA, ale z większym entuzjazmem. Wyjrzałam za okno, zerkając na podjazd, na którym stał już drugi samochód należący do Louisa.

- Chłopaki już chyba przyjechali. - Jesy wskazała na zapalone światła w domu. 

Wysiadłam z auta i poczekałam na resztę. Gdy dziewczyny stanęły obok mnie i wyciągnęłyśmy nasze rzeczy z bagażnika, wszystkie razem skierowałyśmy się do naszego domu.

- Cześć! - zawołałyśmy już na progu. 

Zabrałam się za ściąganie butów i bluzy.

- No witamy! Tęskniliśmy - zaśmiał się Niall, po czym podszedł do nas i każdą z nas obdarował buziakiem w policzek. 

Rozśpiewana Historiaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن