4 - Obowiązek.

214 20 9
                                    

Naoki wstał rano cały obolały. Myślał że to sen, ale ból był zbyt realny, a do tego śladów po ugryzieniu nie było widać. Dziwne. Skierował się do łazienki by wziąść prysznic.

Treningi nie trwały długo. Próbował dawać z siebie wszystko by nie było widać jego zmęczenia, nie mógł zawieść rodziców. Po wszystkim skierował się do domowej biblioteczki by zaczerpnąć trochę wiedzy o "wampirach" w które i tak nie wierzył. Niestety nic pożytecznego nie znalazł.

Reszta weekendu upłynęła mu w spokoju.

***

Nadszedł poniedziałek, najgorszy dzień tygodnia dla większości uczniów. Naoki jak zwykle wcześnie wstał i szybkim krokiem wyruszył do szkoły. Dla niego poniedziałek był wręcz piekłem. Jako przewodniczący miał tone papierów do podpisania.

Gdy znalazł się w pokoju gospodarzy nikogo nie było. Stanął przy biurku i zaczął przeglądać papiery. Po chwili do pokoju wparowała zadyszana Lili.

- Przepraszam... Za spóźnienie... Autobus mi uciekł... - powiedziała w odstępach.

- Nic się nie stało ja również dopiero co wszedłem. Skończmy to zanim rozpocznie się pierwsza lekcja.

- Zrozumiałam!

Oboje zabrali się do układania i podpisywania papierów. Minęło jakieś pół godziny i wszystko było skończone. Wzięli plecaki i skierowali sie na zajęcia.

***

Nadeszła długa przerwa. Przewodniczący jak zwykle udał się do pokoju gospodarzy by sprawdzić czy kochana pani dyrektor nie zostawiła czegoś nowego na biurku. Oczywiście miał rację. Leżał tam mały stoisk dokumentów. Westchnął poczym usiadł w fotelu i zabrał się do pracy. Po 5 minutach drzwi się uchyliły, a w nich stał nie kto inny jak Mike.

- Dzień doby, króliczku.

- Dla ciebie przewodniczący i przestań się wygłupiać!

Nagle czarno włosy znalazł się tuż za nim i sprawnym ruchem odwrócił fotel w swoją stronę.

- Co ty robisz?!

- Jak to co? Głodny się zrobiłem od soboty nic nie piłem.

- Nie wygaduj bzdur. Takie coś jak wampiry nie istnieje.

- Jesteś tego pewny?

Poszedł bliżej i zaczął rozwiązywać krawat i rozpinać guziki u koszuli Nao, odsłaniając jego szyję.

- Rany ci się szybko zagoiły. Dziwne.

- Puść mnie! - zaczął się wyrywać.

Mike złapał go za nadgarstki i popchnął na ścianę.

- Miałeś nie marudzić chyba że ktoś ma zginąć, co?

- Nie zrobisz tego!

- A chcesz się przekonać? Nich pomyślę... Hmm... Może na pierwszy ogień pójdzie nasza zastępczyni... Lili, prawda?

- Nie waż sie jej ruszyć!

- To bądź grzeczny!

Nao nic więcej się nie odezwał, po prostu pozwolił mu działać. Nie miał wyboru. Wampir zrozumiał że chlopak się poddaje i zbliżył się do jego szyi. Szybkim ruchem wbił w nią swoje kły. Biało włosy jęknął z bólu. Czuł się coraz słabiej.

- W-wystarczy... Już... Dłużej... Nie wytrzymam.

Oderwał się od nigo na chwilę i spojrzał w jego fioletowe tęczówki.

- Nie. Nie przesadzaj. Wytrzymasz jeszcze, a ja nie mogę się poprostu powstrzymać.

Wbił kły ponownie, tym razem w drugi bok szyi. Nao zjechał plecami po ścianie. Opadał z sił. Nawet gdy siedział oparty o nią Mike nie przestawał pić jego krwi. Jeszcze nigdy w życiu nie pił tak wyśmienitej krwi. Przewodniczącemu robiło się już ciemno przed oczami. Gdy w końcu się od niego odczepił złożył na jego ustach pocałunek. Można powiedzieć że jako podziękowanie.

- Dobry króliczek. Pamiętaj teraz to twój obowiązek. Twoja krew lub życie uczniów. Albo jedno, albo drugie. Znam cie krótko, ale i tak wiem ze wybierzesz to pierwsze.

Nic nie odpowiedział. Nie czuł się na siłach. Michael wziął go na ręce i skierował się do pokoju higienistki. Może jednak wypił za dużo? Musi nad sobą panować bo inaczej Nao tak długo nie pociągnie.

Nie wiem co tu napisać... No dobra mam pytanie:
Ktoś to wogóle czyta?

Nowy Problem *Yaoi*Where stories live. Discover now