Prolog/ Part 1

2.3K 163 19
                                    

Zabójstwo na terenie Sydney. Ofiarą była 24 letnia Ann West, która została znaleziona w parku pobita i wielokrotnie dźgnięta nożem. Do ciała dziewczyny dołączono kartkę z napisem "Come little children". Seryjny morderca, czy jednorazowa tragedia? Policja bada sprawę, ale sprawca nadal pozostaje nieuchwytny.

Wysoki blondyn prychnął cicho, słysząc artykuł w wiadomościach przygotowany przez zbytnio wymalowaną dziennikarkę. Kolejny zabójca, desperata, psychol.... taaaa, Luke siedział w tej branży zaledwie dwa lata, a już uznawany był za jednego z najlepszych, więc takie informacje przy jego zawodzie to właściwie codzienność. Młody detektyw przeglądał różne dokumenty i papiery dotyczące sprawy, do której wynajęła go jedna z mieszkanek bogatszych części Sydney, kobieta twierdziła, że jej mąż ją zdradza, a Hemmings miał niezbite na to dowody.

Nagle jego pracę przerwały gwałtownie otworzone drzwi i jego szef, który z prędkością światła wtargnął do pomieszczenia.

-Szefie.- Luke wstał, a starszy mężczyzna uniósł palec, dając młodszemu do zrozumienia, że ma mu dać chwilę na odsapnięcie.

-Czym się teraz zajmujesz?- odchrząknął mężczyzna.

-Zleceniem od Marthy Rodriguez, ale sprawa jest już prawie zamknięta i wystarczy tylko...- zwrócił wzrok na papiery, ale jego szef mu przerwał.

-Hood zajmie się tym.- powiedział poważnie.

-Co?!- blondyn uniósł zdziwiony głos. Nie rozumiał co skłoniło wielkiego, nieugiętego szefa agencji detektywistycznej, Morgan'a Bell'a do nagłej zmiany planów.

-Mówi ci coś zabójstwo Ann West?- zapytał, przechadzając się po biurze i nie krępował przed zapaleniem papierosa.

-Tak.- uchylił lekko okno by choć trochę pozbyć się drażniącego zapachu nikotyny. -Od rana huczą od tym w telewizji i prasie.- dodał.

-To dobrze, że jesteś zorientowany, ponieważ od dziś zajmujesz się tą sprawą.- zaciągnął się papierosem.

Blondyn nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa, a jego oczy przybrały ogromny rozmiar. Szybko zrezygnował z poprzedniego zlecenia, ponieważ to o czym mówi Morgan wydaje się być korzystniejsze.

-Od czego zaczniesz?- zapytał, rozsiadając się na kanapie przy szklanym stoliku.

-Od laboratorium.- odparł krótko chłopak po chwili namysłu.

-Słucham?- zaśmiał się mężczyzna.

Hemmings westchnął i zaczął chodzić w tę i z powrotem od biurka do drugiego końca pomieszczenia.

-Morgan spójrzmy prawdzie w oczy. Jeśli policja "już się tym zajęła"- wykonał cudzysłów palcami w powietrzu.- to miejsce zbrodni jest już w cholerę rozgrzebane i nie mam co tam szukać, więc lepiej od razu zacznę od kostnicy, a konkretniej to od zwłok.- wytłumaczył.

Pan Bell zmierzył wzrokiem swojego pracownika, drapiąc się po swoim kilkudniowym zaroście.

-Idź.- Morgan machnął ręką, pokazując blondynowi, że może już iść.

Chłopak bez chwili namysłu postanowił zacząć działania od zaraz. Nie wiedział jeszcze, czy to seryjny morderca, czy zwykłe zabójstwo, mające na celu zemstę na tamtej nieszczęsnej dziewczynie, ale wolał dmuchać na zimno. Wyszedł z budynku energicznym krokiem, kierując się do swojego czarnego BMW e46. Chciał szybko znaleźć się w laboratorium, obejrzeć zwłoki i równie szybko się stamtąd zawinąć, bo powiedzmy sobie szczerze, Luke nienawidził przebywania wśród trupów.

Zatrzymał się przed szarym budynkiem i ruszył do środka gdzie na korytarzu zastał, wychodzącą z sali roztargnioną kobietę w białym fartuchu.

The Lullaby || l.h Where stories live. Discover now