Part 3

1.1K 124 21
                                    

Luke

Moje stwierdzenie mogło się właściwie równać z fabułą książki kryminalnej i to jeszcze na dodatek takiej niestworzonej, ale teraz chodzi tu o czyjeś życie i każdy nawet najdziwniejszy obrót sprawy, może mieć wyjątkowo ważne znaczenie w śledztwie. Z ogromnym przerażeniem spędzałem czas w pracy na liczeniu wersów tej cholernej "kołysanki". To było makabryczne, ponieważ to co teraz liczyłem to właściwie ilość ofiar tego psychopaty. Tak. Nazywałem go psychopatą bo to jest chyba oczywiste, że nikt o zdrowych zmysłach nie wymyśliłby czegoś takiego.

Naliczyłem równo trzydzieści wersów co w sumie dawałoby trzydzieści ofiar, ale wykorzystano już trzy wersy do dwóch osób, więc nie wiadomo jaki system został tu zastosowany. Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową, przypatrując się ekranowi komputera służbowego, na którym wyświetlono tekst przeklętej piosenki. Warunek był prosty. Należało odgadnąć system przydzielania wersów i gust w dobieraniu ofiar.

-Czy już wiesz coś poza teorią z "kołysanką"?- Morgan niecierpliwił się.

Mężczyzna od pewnego czasu siedział na kanapie jak na szpilkach i wypalał już chyba szóstego papierosa pod rząd.

-Nie.- mruknąłem, sprawdzając wszystkie możliwe podziały wersów, ale niestety wszystko było na marne, a ilość ludzi w niebezpieczeństwie wciąż nieznana.

-A zamierzasz w ogóle zrobić coś poza siedzeniem nad piosenką?- denerwował się.

-Tak. Policja obstawiła wejścia do parku i mają tak dziś całonocne patrole, więc chcę potowarzyszyć Michael'owi, a tak poza tym to umówiłem się na spotkanie z siostrą Ann West i matką Bruce'a Smith'a.- powiedziałem spokojnie choć nie mogłem powstrzymać zaniepokojenia wypisanego na twarzy.

-Miejmy nadzieję, że to coś da.- Morgan zaciągnął się papierosem i rozpoczął swoje nałogowe obserwacje ulicy przez okno.

***

Najpierw umówiony byłem na spotkanie z siostrą Ann. Zerknąłem na godzinę w moim telefonie by sprawdzić ile czasu zostało mi na dojazd do pewnej małej kawiarni, znajdującej się niedaleko domu państwa West. Mam jeszcze pięć minut, a aktualnie stoję w korku, który do cholery jasnej nadal się nie rusza! Nabrałem nagłej ochoty na pozostawienie samochodu na środku drogi i dotarcie na miejsce spotkania piechotą.

Sfrustrowany uderzyłem dłonią w kierownicę, powodując głośny ryk klaksonu samochodu. Miałem teraz głęboko gdzieś to, że sprowokowałem tym innych kierowców, a każda kolejna chwila spędzona w bezruchu sprawiała, że powoli dostawałem furii. Martwiłem się o każdy szczegół, a zwłaszcza o to, że siostra zmarłej West w ostatniej chwili zrezygnuje ze spotkania.

Wreszcie samochody ruszyły, a ja zacząłem cicho śpiewać z radości jednak nie miałem już czasu na duperele i zacząłem wyprzedzać samochody, które tylko się napatoczyły pod mój nos. Obawiam się, że gdybym tego nie zrobił to pewnie teraz kisiłbym się gdzieś na drodze, a teraz ze spokojem zaparkowałem na parkingu przy kawiarni.

-15:00- stwierdziłem, spoglądając na zegar wiszący na jednym z budynków niedaleko mnie.

Bez żadnych stresów i ze stoickim spokojem przekroczyłem próg małego budynku, w którym pachniało kawą i ciastkami. Rozejrzałem się po przytulnym wnętrzu, wypatrując dziewczyny w granatowej apaszce bo to właśnie po niej miałem poznać dziewczynę.

Zatrzymałem swój wzrok na drobnej blondynce, siedzącej samotnie przy stoliku na uboczu. Była ubrana prawie całkowicie na czarno, a wyjątkiem była właśnie granatowa apaszka. To zdecydowanie ona.

The Lullaby || l.h Where stories live. Discover now