2.39 Yes, bae

9K 693 183
                                    

Dublin, Ireland

6:03 pm

October, 10

Lotnisko to miejsce, którego nienawidzę.

Podobno nie ma rzeczy, której lotniska by nie widziały- tutaj dzieje się dosłownie wszystko.

Radosne i smutne chwile.

Pełne złości, rozczarowania, ale też zaskoczenia i niespodzianek.

Łzy smutku, łzy szczęścia.

- Darcy - głos mojego ojca wyrwał mnie z zamyślenia.

- Co? - spojrzałam na niego obojętnie. Nie miałam nastoju na wysłuchiwanie jego skarg i zażaleń skierowanych do mojej osoby.

- Wiem, że jest ci ciężko; ta cała zmiana otoczenia i tak dalej, ale musisz zrozumieć, że staram się żeby było ci jak najlepiej.

- Tak, już to słyszałam - uśmiechnęłam się sztucznie, kiedy akurat zaczęła się odprawa i na szczęście nie musiałam prowadzić z moim ojcem dalszej konwersacji.

Żałowała, że nie mogłam nawet pożegnać się z Nialllem, tutaj, na tym przeklętym lotnisku.

Cały czas miałam w sobie iskierkę nadziei, że może Horan nagle wpadnie na salę odlotów tak jak w scenie Step up, kiedy Luke nagle wbiega na lotnisko i Natalie rzuca mu się na szyję.

Marzenia.

Lot trwał zdecydowanie zbyt długo.Osiem godzin w samolocie na pewno nie było przyjemne. Mimo, że wylecieliśmy z Irlandii o siódmej wieczorem, to w Nowym Jorku, kiedy wylądowaliśmy zegary wskazywały dwudziestą drugą.

Bolała mnie głowa, plecy i chciało mi się spać, więc jedyne o czym teraz marzyłam to znalezienie się w wygodnym łóżku i sen.

Sen, sen i tylko sen.

- Twój tata musi pilnie jechać do firmy, więc musimy złapać taksówkę - powiedział Luke.

Nawet nie interesowało mnie to, że mój ojciec nie mógł powiedzieć mi tego, tylko po prostu zawiadomił Luke'a i zmył się, od tak. Do niektórych rzeczy w życiu idzie się przyzwyczaić.

Co do Luke'a, to byłam na niego zła za sprowokowanie Nialla do kłótni, bo w końcu gdyby to on nie zaczął, to nic by się nie stało.

- Jasne - wzruszyłam ramionami, idąc a chłopakiem w stronę wyjścia z portu lotniczego. Lotnisko JFK było tak ogromne, że ciężko było się tutaj odnaleźć, szczególnie w takim tłumie ludzi, a tutaj zawsze było pełno ludzi.

Na szczęście szybko udało nam się złapać nowojorską taksówkę, która miała zawieźć nas do domu.

Oczy same mi się zamykały, więc nawet nie wiedziałam, że zasnęłam dopóki nie poczułam jak ktoś ściąga mi buty z nóg.

Najwyraźniej Luke zaniósł mnie z taksówki o samego pokoju.

- Luke? - wymamrotałam sennie, przytulając się do zimnej poduszki na moim łózko.

- Tak, skarbie - poczułam jak ogarnia mi włosy z twarzy, o czym składa delikatny pocałunek na moim policzku - Śpij dobrze.

Ostatnie co usłyszałam to odgłos zamykanych drzwi.

A/N: Help me, cierpię na brak weny i motywacji, help meeee.

Wiem, że ten rozdział ssie, ale musicie mi wybaczyć, ew.

All the love, A.

Message from her// n.h part 2✔Kde žijí příběhy. Začni objevovat