17 |Jimin|

2K 230 39
                                    

- Czy możemy już iść?- matko no ileż można siedzieć na jakimś placu zabaw. Jesteśmy tu już od prawie godziny, a mały dalej ma siłę i biega w tą i z powrotem. SunHi nie zwraca na mnie uwagi, co może i bym jakoś przeżył, ale no gdyby nie poświęcała jej jemu.

- Chodź pobaw się z nami, a nie ciągle narzekasz. Gorzej jak mój dziadek, a on to już naprawdę maruda nie z tej ziemi- dziewczyna podeszła do ławki, na której siedziałem i uśmiechnęła się do mnie uroczo. Kolejna osoba, której nie potrafię odmówić. Westchnąłem i udałem się wraz z nią do piaskownicy, w której aktualnie przesiadywał mały.

- Nie jesteś może głodny?- zapytałem, ponieważ mój żołądek już od dobrych 15 minut upominał się o jakąś drobną przekąskę.

- Taaaaaaak!- uf chociaż teraz jest po mojej stronie. Błyskawicznie wstał i złapał SunHi za rękę. Znowu. No co za dziecko.

- No to prowadź głodomorze- powiedziała brunetka, a ja ruszyłem tym razem przed nimi. Szedłem z rękoma w kieszeniach, bo co mam machać nimi jak debil? Czemu ona zachowuje się tak jakbym nie istniał dla niej w innej opcji niż tylko znajomy ze szkoły... Brzydki przecież nie jestem, a przecież każdy człowiek ma lepsze i gorsze dni, więc niektóre zmiany w moim zachowaniu są usprawiedliwione.

Nagle poczułem jak ktoś wkłada swoją rękę do kieszeni mojej bluzy i splata razem nasze palce. Spojrzałem w bok i ujrzałem uśmiechniętą twarz SunHi.- Czemu tak wolno idziesz my tu umieramy z głodu. Co nie JunSu?- mały skinął głową.

- Dobra to chodźmy szybciej. Tam za rogiem jest świetna pizzeria.

Zanim doszliśmy na miejsce ustaliliśmy jaką pizze chcemy, więc poprze kroczeniu progu ja poszedłem złożyć zamówienie, a oni zajęli nam stolik. Cały posiłek minął nam w przyjaznej atmosferze. Brunetka zaczynała zachowywać się wobec mnie bardziej naturalnie, to znaczy dystans, który nas dzielił powoli zanikał. Działało to tylko na moją korzyść, bo w końcu muszę dać z siebie wszystko, aby osiągnąć zamierzony cel w przeciągu tych dwóch miesięcy. Uśmiechała się do mnie przez cały nasz pobyt. Mogłem więc śmiało powiedzieć, że idzie mi coraz lepiej. 

Kiedy spojrzałem za okno zauważyłem, że nad Busan zaczynają zbierać się ciemne chmury. Przeważnie taka pogoda nie zapowiada nie wiadomo jakich upałów oraz pięknej, słonecznej reszty dnia.

- Powinniśmy się już zbierać pogoda za oknem nie zapowiada się ciekawie- SunHi obróciła się i popatrzyła chwilę na niebo.

- Masz rację- potwierdziła, po czym odwróciła się w stronę młodego i uśmiechnęła się przyjaźnie.- Zbieramy się JunSu.

Mały skinął głową i oblizał paluszki, ponieważ właśnie wepchał do buzi ostatni kęs pizzy. Dziewczyna pokręciła głową i szybko wytarła mu dłonie chusteczką. Mój brat uśmiechnął się do niej szeroko i zeskoczył z krzesełka.

- Możemy iść!- krzyknął i ruszył w stronę drzwi.

- Zaczekaj!- podbiegłem do niego.- Nie możesz sam wychodzić na ulice. To duże miasto, poza tym jakby ci się coś stało, to do domu mógłbym już nie wracać- dokończyłam i złapałem go za rękę.

- Może ja powinnam iść już do Kookiego, bo nie potrzebnie masz chodzić w tą i z powrotem- powiedziała SunHi kiedy opuszczaliśmy pizzerie.

- Chodź z nami, a później cię odwiozę. Hobi, Mon i Jin i tak chcieli wpaść na noc do Jungkooka, więc żaden problem- odparłem i spojrzałem na nią, a ona w odpowiedzi skinęła głową. 

Wchodząc na ulicę, na której znajduje się mój dom zaczęło padać. Tak ni z tą ni zowąd nagle się rozpadało. Rozumiem chmury i te sprawy, ale no. Szybko wziąłem JunSu na ręce i ruszyłem biegiem do domu. W progu przepuściłem przemokniętą dziewczynę, po czym zamknąłem za nami drzwi. Odstawiłem małego, który od razu poleciał do mamy, a ja wraz z SunHi poszliśmy do mojego pokoju. Zastaliśmy tam chłopaków, którzy jak nas zobaczyli zaczęli się śmiać. Nie wiem co jest śmiesznego w dwójce przemokniętych osób.

- Wyglądacie jak Jin, kiedy wychodzi spod prysznica!- krzyknął HoSeok turlając się po podłodze. Czasami nie rozumiem jego poczucia humoru. 

- Czy ty podglądasz mnie w łazience?- wrzasnął hyung, na co brunet od razu spoważniał.

- A nawet jeśli to co?- zapytał pełny rezerwy.

- Z kim ja się przyjaźnie!- Jin rzucił w niego poduszką, którą ten złapał i trafił w Mona.

- Pozwólcie, że się przebierzemy- powiedziałem.- Jeśli chcecie jechać do Kookiego to radzę się zbierać- i nagle tajemniczym sposobem wywiało ich z pomieszczenia.- Masz koszulkę i te dresy. To najmniejsze co mam, więc powinno pasować- powiedziałem podając dziewczynie ubranie. 

- Dziękuję- uśmiechnęła się, po czym poszła do łazienki. 


- Zapakuj w końcu to swoje grube dupsko do tego samochodu! Nie będę tu wieczność czekał!- SeokJin krzyczał i trąbił na Hobiego, ponieważ tylko on miał problem w zrozumieniu słów "Wsiądźcie do samochodu byle spokojnie". Jednak spokojnie w jego wykonaniu oznacza taniec oraz śpiew na podjeździe. Czekamy na niego już 10 minut, ale oczywiście mistrz estrady jeszcze nie zakończył swojego przedstawienia.- Jedziemy bez niego- oznajmił.- To do zobaczenia Hosiek!- pomachał mu jeszcze i odpalił silnik. Gdy wyjechaliśmy na ulicę dało się słyszeć krzyki bruneta.

- Chłopaki nie wygłupiajcie się! No zaczekajcie no! Jimin powiedz mu coś!- spojrzałem w lusterko i zobaczyłem chyba najbardziej zabawny widok w całym swoim życiu. Jung biegł z językiem na wierzchu za autem, potykał się prawie o własne nogi. Nie byłbym dobrym przyjacielem gdybym nie uwiecznił tego na nagraniu. Wyciągnąłem, więc telefon i wychyliłem przez okno. 

- Dawaj jeszcze 5 minut i będziemy na miejscu!- poinformowałem go, ale ten zamiast jakiejś kąśliwej uwagi posłał mi jedynie wrogie spojrzenie. Zaśmiałem się i z powrotem schowałem się w aucie.

Na miejscu specjalnie zaczekaliśmy na naszego przyjaciela przed domem. W między czasie przyglądałem się SunHi. Dałem jej swoje najmniejsze ciuchy, a i tak wyglądało to jakby miała narzucony na siebie worek po ziemniakach. Jednak uśmiechnąłem się na myśl, że to moje ubranie ma teraz na sobie.

Po chwili zauważyliśmy HoSeoka, który wyłonił się zza zakrętu. Resztkami sił podbiegł do mnie i złapał mnie za koszulkę. 

- Zginiesz kiedyś- wysyczał i odepchnął mnie od siebie. Nie zawracając sobie głowy pukaniem wszedł do domu i mogę się założyć, że polazł do kuchni. W ślad za nim w środku zniknął NamJoon, Jin oraz SunHi. 

Muszę wymyślić jej jakieś słodkie przezwisko, które będę znał tylko ja. 

Gacie Jina °bts°✔Where stories live. Discover now