31 |TaeHyung|

1.8K 223 21
                                    

Stałem sam na środku wielkiej łąki. Wszystko żyło tu swoim życiem. Pszczoły zapylały pąki różnokolorowych kwiatów oraz na pojedynczych drzewach. Pająki snuły swoją sieć, a mrówki jak zwykle pracowicie zbierały materiały na budowę swojego schronienia. Nawet ptaki śpiewały znane tylko im melodie, którymi chcą wyrazić swoje szczęście.

Nagle na ramieniu poczułem czyjąś rękę. Odwróciłem się, a za sobą ujrzałem uśmiechniętą twarz KyungSoon. Skąd ona się tu wzięła?

Pociągnęła mnie za rękę w stronę niewielkiego potoku. Biegła cały czas się śmiejąc. Uśmiech z jej twarzy nie schodził nawet na chwilę. Dopiero, gdy zatrzymaliśmy się przy barierce mostku spojrzała na mnie smutno. Wyciągnęła rękę i pogładziła mnie delikatnie po policzku. Pojedyncza łza powoli spłynęła pozostawiając na jej skórze mokry ślad.

Chciałem przyciągnąć ją do siebie i obiecać, że już wszytko będzie dobrze, że się nią zaopiekuję. Jednak teraz nie mogłem się ruszać. Dziewczyna coraz bardziej się ode mnie oddalała, aż w końcu całkowicie zniknęła z mojego pola widzenia. Później usłyszałem tylko jej krzyk. Krzyk, którym błagała mnie o pomoc.

- Nie!- obudziłem się ciężko dysząc. Suga siedzący w pokoju popatrzył się na mnie jak na idiotę.

- Wszytko w porządku?- zapytał i odłożył swój notes.

- Tak. Chyba tak- wyszeptałem przeczesując dłonią włosy.

- Co ci się śniło? Rzucałeś się jak wieloryb wyrzucony na brzeg.

- KyungSoon odeszła- wymruczałem niezrozumiale.

- Co zrobiła?- dopytywał.

- Odeszła, okej?!- krzyknąłem, po czym podniosłem się z łóżka i zarzuciłem na siebie bluzę. Chwyciłem kulę i udałem się w stronę drzwi.

- Wiesz, że zawsze możemy pogadać- powiedział poważnie YoonGi, gdy opuszczałem pokój.

- Tak wiem. Pogadamy jak wrócę- on jedynie skinął głową, a ja wyszedłem na korytarz. Skierowałem się w stronę pokoju brunetki. Po drodze jednak napotkałem NamJoona, który przez ramię miał przewieszoną sportową torbę.

- Byłeś dzisiaj u SunHi?- zapytałem, kiedy to już przybiliśmy sobie piątkę.

- Tak. Lekarz mówi, że jest coraz lepiej. Niestety dostałem niezły ochrzan od mamy i kazała nam wracać jak tylko młoda wyjdzie ze szpitala- podrapał się niezręcznie po karku.

- Przecież to nie twoja wina. Jimin jest po prostu idiotą.

- Tak czy inaczej powinienem jej bardziej pilnować. Tym bardziej, że wiedzieliśmy jak on obchodzi się z dziewczynami- westchnął zrezygnowany. Poklepałem go po ramieniu.

- Będzie dobrze, a co do twojej mamy nie zmieni już zdania?

- Zastanówmy się. Po tym jak nazwała mnie nieodpowiedzialnym dzieciuchem to wątpię- uśmiechnął się słabo.

- Może mogę ci jakoś pomóc?

- Nie trzeba. Dam radę- powiedział i udał się do pokoju Kookiego.

- Jakby coś to wal jak w dym!- krzyknąłem za nim, a on jedynie uśmiechnął się i skinął głową.

Odwróciłem się i szybko ruszyłem do KyungSoon. Szybko, czyli na tyle na ile pozwalała mi nadal boląca kostka. Zatrzymałem się przed drzwiami, poprawiłem włosy i zapukałem. Czekałem dłuższa chwilę, jednak nikt nie pofatygował się, aby je otworzyć, dlatego sam wszedłem do pokoju. 

- Nie słyszałaś jak puka...- nie dokończyłem, ponieważ napotkałem wzrok zdezorientowanej dziewczyny. Zjechałem nim w dół po jej ciele. Dosłownie po jej ciele, bo stała przede mną tylko w krótkich spodenkach i staniku. Historia chyba lubi się powtarzać tyle, że ja stałem przed nią zupełnie nagi.- Przepraszam- powiedziałem powoli wycofując się z pomieszczenia.

- Nie, zaczekaj!- zawołała szybko naciągając na siebie koszulkę.- Coś chciałeś?- zapytała stając obok mnie.

- Właściwie to nic- spojrzałem na nią lekceważąco.

- To po co przyszedłeś?- zmrużyła oczy i przyglądała mi się z zaciekawieniem.

- Chciałem się tylko zapytać czy pójdziemy na dwór czy coś takiego- podrapałem się po karku zdenerwowany. Chyba przejąłem ten gest od Mona.- Oczywiście jeśli chcesz, bo przecież możesz mieć inne plany, a ja jak ten ostatni kretyn przyłażę tutaj i zawracam ci głowę. Albo wiesz co? Zapomnij, że tu byłem pójdę sam- gadałem szybko i bez sensu. 

- Z chęcią z tobą pójdę- odparła z uśmiechem. Widziałem jak nieudolnie próbuje ukryć swoje rozbawienie.

- Czy ty się ze mnie śmiejesz?- zapytałem po chwili. 

- Skąd- minęła mnie w progu.- Po prostu jesteś słodki, kiedy się denerwujesz- cmoknęła mnie w policzek i ruszyła w stronę schodów. Czy ona mnie właśnie pocałowała?

- Ej nie pozwalaj sobie na zbyt wiele!- krzyknąłem, na co ona jedynie  wybuchnęła śmiechem. Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową i pokuśtykałem za nią.

Szliśmy powoli główną ulicą Busan. Po drodze mijaliśmy masę rozpędzonych samochodów oraz wielu przechodniów. Dziewczyna postanowiła zabrać mnie do pobliskich miejsc, które wręcz trzeba zobaczyć podczas pobytu tutaj. Odwiedziliśmy już z trzy świątynie, o których opowiedziała mi o najważniejszych informacjach. Nic dziwnego, że poszła na studia związane z kulturoznawstwem, ponieważ widać, że lubi to co robi. Nie to co ja siedzę na jakiś studiach, które kompletnie mnie nie interesują. Nawet nie wiem jak mam sobie później poradzić w życiu. Mam już te 20 lat, więc przydałoby się zacząć myśleć o przyszłości. Co mnie w ogóle naszło na takie rozmyślania mam jeszcze rok.

Teraz szliśmy w kierunku jednego z największych parków. Chciałbym móc już usiąść, ponieważ kostka zaczęła dawać o sobie znaki. Chciałem zatrzymać KyungSoon, aby móc zająć miejsce na jednej z ławek, jednak poczułem jak coś wpada na moje nogi. Spojrzałem w dół, a tam siedział malutki brązowy szczeniaczek. Dziewczyna schyliła się i wzięła pieska na ręce. 

- Patrz jaki słodki- pisnęła zachwycona. Pogłaskałem małego po główce.

- Gdzie są twoi właściciele, co?- schyliłem się i wymruczałem do niego. On jedynie merdał wesoło ogonkiem.

- Może ktoś go tu wypuścił?- zasugerowała.

- No, ale kto mógłby chcieć porzucić takiego słodziaka?

- Za ludźmi nie nadążysz. Jak coś im się znudzi po prostu to wyrzucają, a my nie możemy go tu zostawić samego. Spójrz tylko w jego oczka- podniosła go na wysokość mojej twarzy a ja przyłożyłem do siebie nasze nosy. W zamian poczułem jak coś zimnego pozostawia mokry ślad na mojej skórze. Oczywiście to piesek mnie polizał.

- No dobra weźmy go- powiedziałem zrezygnowany, a zarazem szczęśliwy. KyungSoon przytuliła mnie, a ja niepewnie objąłem ją ręką w talii. 

- Teraz będziemy się nim opiekować. Będziemy jak rodzina- podskoczyła nadal się uśmiechając.

- Nie zapędzaj się tak to tylko pies.

- Ale nasz.

Gacie Jina °bts°✔Where stories live. Discover now