Rozdział I

16 0 0
                                    

Przy każdej szafce ktoś leżał. Nie, nie ktoś, były to osoby z mojego otoczenia, ludzie których znałam i wyłącznie z widzenia, ale znałam. Ich bezwładne ciała ułożone były jeden po drugim, a z ich szyj sączyła się krew.
Miałam ochotę zwymiotować, ale jedyne co zrobiłam to krzyknęłam. Głośno i przenikliwie.
Nie wiedziałam co mam zrobić, kręciło mi się w głowie, zdołałam podejść tylko do jednego z ciał i sprawdzić czy na pewno nie żyje, nie myliłam się. Jego ciało było zimne jak lód, od razu odsunęłam dłoń i czym prędzej wybiegłam na korytarz. Było pusto, ani jednej żywej duszy. Kierowałam się w stronę drzwi głównych, gdy nagle ktoś chwycił mnie od tyłu i przyparł do siebie zakrywając mi usta wielką dłonią. Zaczęłam wierzgać nogami, kopać rękami, ale kompletnie nic to nie dało. Mężczyzna zaciągnął mnie pod jedną z sal i wrzucił do niej po czym zamknął drzwi z zewnątrz i odszedł. Kompletnie nie wiedziałam co robić, byłam w totalnym szoku. Dopiero po chwili oprzytomniałam na tyle ile to możliwe i chwyciłam po telefon, który był w mojej kieszeni. Nie czekając na nic od razu wybrałam numer policji i czekałam gdy ktoś odbierze:
-Halo, policja?!-podniosłam głos.
-Tak, słucham-powiedziała jakaś kobieta.
-W mojej szkole jest jakiś morderca, w szatni jest wiele ciał, a ja ...- i nie zdążyłam dokończyć, ponieważ w sekunde ktoś otworzył drzwi, podszedł do mnie, wyszarpnął mi telefon z dłoni i rozgniótł go w drobny mak. Rozszerzyłam oczy i zamarłam. Mężczyzna, który to zrobił miał co najmniej ze 2 metry, a krew ciekła mu z ust.
"Przeciesz to niemożliwe" powiedziałam w swoich myślach.
"To nie może być wampir, one nie istnieją!!
Zrobiłam krok do tyłu nadal nie odrywając wzroku od tego... czegoś. Kolejny krok w tył i kolejny, aż w końcu uderzyłam w coś. Nie była to ściana. Było to ciało, umięśnione ciało. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam przed sobą chłopaka. Był wysokim brunetem z czarnymi oczami i niezbyt ciemną karnacją, jego włosy były zmierzwione i w wielkim nieładzie, ale wcale nie wyglądał źle czy brzydko...był całkiem przystojny...."Ocknij się" rozkazałam sobie.
-Gabe, zostaw ją i idź do pozostałych. Ja się nią zajmę.- rozkazał.
-Tylko nie zostaw syfu Luke- zaśmiał sie ten dryblas, który rozgniótł mi telefon.
-Rozejrzyj się w całym budynku, bardziej nabrudzić się nie da-odpowiedział twardo i odprowadził go zwrokiem, a kiedy tamten wyszedł spojrzał od razu na mnie.
-Czego ode mnie chcecie i czym jesteście?- zapytałam. Miało wyjść twardo, a wyszło jakbym miała sie rozpłakać, miałam taką ochotę.
-Spokojnie, jestem Luke- wyciągnął do mnie rękę, ale nie przyjęłam jej. Bądź co bądź bałam się go, a oddech miałam szybki i płytki. Dłonie miałam mokre.
-Odpowiedz na moje pytanie!- krzyknęłam, ale głos mi się załamał.
-Odpowiem gdy powiesz mi jak masz na imię
-Mia- powiedziałam niepewnie.
-A więc Mia, jest coś w tobie co nas zainteresowało.
-Jakich 'was'?- oparłam się o parapet by chodź trochę złapać świeżego powietrza.
-Chodziło mi o naszą rasę, nasz świat...
-Co ty pieprzysz?! Jesteście zwykłymi mordercami, potworami! Widziałam te ciała w szatni!- byłam kompletnie rozwalona.
-Może i wygląda to nie zbyt dobrze, ale..-nie dałam mu dokończyć.
-Czy ty się słyszysz?!- nie mogłam.
-Więc widziałaś zapewne te ukłucia na ich szyjach i krew na jego mordzie?- wskazał na drzwi więc chodziło mu o potwora, który mnie tu zamknął.
Zaczęłam to łączyć i...
-Niee, przeciesz wampiry nie istnieją- zaśmiałam się.
-To jak to niby nazwiesz co?! Może pogryzienie przez nietoperze co?!- krzyknął, a ja opadłam bez sił.
-To chore...- powiedziałam cichym głosem.
-Ale możliwe i chcąc nie chcąc musisz iść ze mną, z nami.- powiedział pewnym siebie głosem, a ja kompletnie zgupiałam.

NieprawdopodobneWhere stories live. Discover now