Rozdział V

19 0 0
                                    

-Kim jest pani matka?- zapytał po raz kolejny meżczyna siedzący na wielkim fotelu przypominającym tron.
Siedziałam przed trzeba członkami rady, ubranych w czarne szaty. Byli bladzi, a ich twarze były zadziwijąco młode jak na 560 lat, które przeżyli.
Mężczyzna po prawej stronie nazywał sie Marcus i praktycznie w ogóle się nie odzywał tylko tajemniczo mi się przyglądał. Obok najwyższego z członków rady po lewej siedział Alex, on czasami zadawał pytania, albo głównie wyciągał wnioski. Środkowy członek rady nazywał się Sebastian i to on cały czas był ze mną w kontakcie.
Cała trójka w ogóle się nie uśmiechnęła ani nie wyrażała jakich kolwiek emocji.
Czułam się kompletnie nieswojo. Luke niestety nie mógł wejść, a gdy to usłyszałam kompletnie się wystraszyłam.

Siedziałam tutaj już dobrą godzinę, a oni wypytawali mnie praktycznie o to samo. Kim są twoi rodzice, jak się nazywaja?
Po co im to kurde wiedziec?!
pomyślałam.
-Powtarzam po raz kolejny, że pracuje jako księgowa w jednej z firm wydawniczych- warknęłam ponieważ powtarzałam to już trzeci raz. Nagle w swojej głowie usłyszałam głos Luke Nie spinaj się i odpowiadaj ze spokojem. Oniemiałam. Jak on to ulicha zrobił?!
-A czy pamięta swojego ojca? Jaki były, czym się zajmował?- zapytał Sebastian, a ja wlepiłam twarz w dłonie. Nienawidziłam o nim rozmawiać ani nawet myśleć. Po tym jak nas zostawił miałam ochotę go zabić.
-Ma na imię Patric Firehald i nie wiem co robi lub czym się zajmuje- powiedziałam ponuro nadal nie podnosząc głowy.
-Jak to pani nie wie?- zdziwił się wampir.
-Ojciec zostawił nas 2 lata temu i nie utrzymuje z nami kontaktu. Dalej mam mówić?- uniosłam głowę i spojrzałam ozięble na ich lekko zdziwione miny.
Rada spojrzała po sobie i zaczeli coś szeptać między sobą, nie usłyszałam ich rozmowy jedynie kilka słów jutro, śledztwo, geny...
-Na razie może pani odejść.- stwierdził Marcus.
-To wszystko?! Siedziałam tu prawie dwie godziny by opowiedzieć wam o moich rodzicach i odpowiadać cały czas na te same pytania?!- byłam wściekła. Trzymali mnie w tym zimnych, obskurnym miejscu tyle czasu by pytać o takie głupoty, a teraz mam sobie po prostu iść. Wstałam z krzesełka i zbiżyłam się do podium, na którym zasiadała rada.
-Luke!- krzyknął Sebastian, a po jakiś trzech sekundach chłopak pojawił się u mojego boku uprzednio klękając przed wampirami.
-Tak Panie?- chłopak nawet na mnie nie spojrzał tylko był wlepiony w głównego członka rady.
-Wyprowadź dziewczynę zanim my urzyjemy siły i przyprowadź ją do nas jutro o tej samej porze- powiedział twardo Sebastian.
-Oczywiście Panie.- Luke skinął głową, a już po chwili wyprowadzał mnie na korytarz.
-Musiałaś się tak wyrywać?- wysyczał ze złością w głosie.
-A ty byś się na moim miejscu nie zdenerwował?- szepnęłam.-siedzieć bezczynnie dwie godziny i mówić o swoim cholernym tatusiu? Myślisz, że to takie miłe?! Wszystko nagle wróciło-krzyknęłam- Pamiętam jakby to było dziś kiedy razem z ojcem chodziliśmy na ryby ponieważ tylko ja to uwielbiałam, kiedy ścigaliśmy się na rowerach i prawie nie rozwaliłam sobie głowy. Były to cudowne chwile, ale on musiał je zniszczyć. Musiał przyjść pewnego dnia do domu jak zwykle po pracy, spakować swoje rzeczy i krzyknąć na nas wszystkich, że wkońcu będzie wolny, a nie przykuty do dwóch szczeniaków i ździry jak nazwał moją mamę. Wtedy kiedy to powiedział nie wytrzymałam, sięgnęłam po lampe, która stała obok mnie w salonie uderzyłam go nią w głowę. Byłam i nadal jestem całkiem zwinna więc ten szczur nie zdąrzył zareagować.
Chciałam żeby coś mu się stało, a on jedynie otrzepał głowę z pozostałości lampy i na sam koniec uderzył mnie wychodząc.-powiedziałam, a kilka łez poleciało po moich policzkach.
Nienawidziłam płakać, było to dla mnie rzeczą okazującą słabość człowieka, a ja tego nigdy nie chciałam.

Nie patrzałam na Luke'a. Obruciłam się tyłem do niego i schowałam twarz w dłoniach.
-Mia...- było słychać smutek w jego głosie- ja przepraszam... gdybym wiedział...
-Ale nie wiedziałeś i nikt miał się o tym nie dowiedzieć!- krzyknęłam obracając się w jego stronę.- Sama nie wiem co mnie teraz napadło, nigdy wcześniej nawet nie uroniłam jednej łzy, a co dopiero opowiadać o tym...- zabrakło mi słowa. Byłam kompetnie bez sił. Chciałam się położyć, na czym kolwiek. Nogi uległy posłuszeństwa i upadłam na kolana.
Zaraz obok mnie pojawił się Luke i zrobił to czego potrzebowałam. Przytulił mnie mocno do siebie i szeptał coś, ale go nie zrozumiałam. Może nie był ciepły, ale naprawdę czułam się w jego ramionach cholernie spokojna.
-Zaprowadzę cię do pokoju- szepnął po chwili.
Pomógł mi wstać i skierowaliśmy się do jego pokoju.
Przyprowadził mnie do łóżka i pomógł usiąść. Dałabym radę zrobić te czynności, ale chciałam aby był obok mnie jak najdłużej
-Prześpij się, a jak się obudzisz to... a zresztą to niespodzianka- powiedział z uśmiechem na twarzy, który odwzajemniłam.
-Luke...nie wiem jak to powiedzieć...
-Chcesz żebym został prawda?- podszedł do mnie i położył się obok mnie.
-Dziękuje- powiedziałam kiedy usadowiłam się kilka milimetrów obok niego zapominając o wszystkim- za wszystko.- i odpłynęłam czując na sobie dłoń wampira.

Kiedy się ocknęłam Luke'a obok mnie nie było. Przetarłam oczy i obejrzałam się po pomieszczeniu, nigdzie go nie było.
Nie czekając na niego poszłam do łazienki aby przemyć twarz i odświeżyć się. Włosy rozczesałam grzebieniem, a twarz przemyłam letnią wodą. Miałam potrzebę spojrzeć w lustro, zobaczyć jak wyglądam, ale chłopak nie posiadał tego przedmiotu. Weschnęłam i wyszłan spowrotem wracając do pokoju.
Gdy spojrzałam na stolik przy którym siedziałam z wampirem ujrzałam go tam znowu.
Automatycznie lekki uśmiech pojawił się na mojej jak i jego twarzy.
-Hej- podeszłam do stolika i usiadłam na przeciw Luka.
-I jak się spało?- zapytał z troską, którą było widać także na twarzy.
-Było świetnie, dzięki i przepraszam za ten mój moment słabości... Naprawdę nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło.
-Spokojnie...- chwycił moją dłoń spoczywającą na stoliku i zaczął nią głaskać. Kolejny raz przeszły mnie zdradzieckie ciarki.
-Ale teraz koniec z takimi emocjami-powoiedziałam żwawo.
-Jak chcesz, pamiętaj tylko że nigdy nie masz się wstydzić łez okej?
-Okej- uśmiechnęłam się szerzej- a co z tą niespodzianką?
-Chodź- szarpnął mnie lekko i ruszyliśmy do drzwi-najpierw oprowadzę cię po posiadłości, później niespodzianka.
-Sądze, że nie mogę się doczekać- zaśmiałam się.

Jak się okazało posiadłość okazała jest jak dla mnie wielkim zamkiem, ale przypominającym te z XIX wieku zamieszkane przez wampiry tylko był to elegancki i całkiem nowoczesny budynek wewnątrz. Miał wiele pokoi, ale także jedną salę tortur. Prawie na każdej ze ścian wisiały obrazy. Raz nowocześniejsze, a raz rówieśniczniki Monalisy. Trochę znałam się na obrazach ponieważ sama maluje chodź wolę ołówkiem. Było kilka okien, a mejsce okazało się pewnym starym zamkiem, który niegdyś zamieszkiwane było przez ród Volterów. Czytałam o tym na zajęciach artystycznych w szkole ponieważ budynek z zewnątrz jest wybudowany w stylu gotyckim.
Ściany potraktowane były ciemnymi odcieniami, czerwieni, czasami fioletu, ale zamiast elektrycznych lamp przeważały tutaj jakieś inne, nie na prąd, ale także nie na ogień.
Całokształt miejsca naprawdę mi się podobał. Oczywiście można było spotkać część zamku gdzie nikomu nie można było wchodzić.
Na koniec jak się okazało niespodzianką była wielka sala ćwiczeń, która strasznie mi się spodobała. Kilka trampolin, wiele mieczy i łuków. Luke obiecał, że nauczy mnie posługiwania kilkomwa narzędziami walki. To była naprawdę niezła niespodzianka.
Kiedy wróciliśmy do pokoju byłam bardzo zmęczona.
-Która jest w ogóle godzina?- zapytałam ponieważ tutaj naprawdę można stracić rachubę czasu.
-Pierwsza w nocy- odpowiedział-tak, tutaj czas tak leci. Nie trzeba spać. Zresztą ten zamek nie jest widoczny dla normalnych ludzi. Wszyscy widzą tylko budynek, który lada chwila ma się zawalić.
-Niesamowite...- stwierdziłam.- Idę do toalety i idę spać-stwierdziłam nagle i weszłam do pomieszczenia obok.
Wzięłam prysznic i... nie mam piżamy stwierdziłam dlatego wzięłam bluzkę, w której chodziłam i spodenki, w których się tu pojawiłam. Kiedy wyszłam odświerzona Luke leżał w czarnym t-shircie i spodniach od dresu na jednej z połowy wielkiego łóżka.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
-Nie będzie ci przeszkadzało moje towarzystwo?
-Oczywiście, że nie- zaśmiałam się- zresztą to twój pokój.
-Ale i tak rzadko w nim przebywam, a co dopiero w łóżku.
-Rozumiem- położyłam się obok niego i automatucznie moje oczy spojrzały na jego mięśnie brzucha. Był naprawdę bardzo przystojny.
Chłopak przyłapał mnie, że patrze na niego i zaśmiał się, a ja zarumieniłam i od razu zamknęłam oczy.
-Dobranoc Luke.
-Dobranoc Mia.- nachylił się nademną i pocałował mnie w czoło, a mnie przeszedł dreszcz porządania. Chciałam jeszcze jednego pocałunku, ale zmógł mnie sen i odpłynełam.

NieprawdopodobneWhere stories live. Discover now