Rozdział IV

11 0 0
                                    

-Mia...Mia...obudź się- poczułam czyjeś dłonie na ramionach i lekkie szarpnięcie. Nie mogłam otworzyć oczu, byłam komletnie bez sił, ale go słyszałam. Wiedziałam, że to Luke. Miałam mętlik w głowie, najpierw mówił mi, że nie ma zamiaru mnie skrzywdzić, a później gryzie mnie aż do nieprzytomności. Nie wiem co odczuwać bardziej: strach, który towarzyszy mi od początku czy smutek i rozgoryczenie z powodu jego i tego miejsca...
-Dlaczego to zrobiłeś?- powiedziałam nadal nie otwierając powiek i nie ruszając się. Przed oczami miałam tylko moment kiedy mnie ukąsił.
-Mówiłem ci, że to dla twojego dobra...- mówił jakby był zmęczony i w ogóle nie miał sił.
Musiałam na niego spojrzeć.
Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to jego twarz nachyloną nad moją. Odruchowo się cofnęłam i z lekkim trudem podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Było tutaj ciemno, jedyne światło, to mała lampka na stoliku obok.
Był to pokój, nie duży. Każda ściana była czarna, bordowa i miejscami biała. Na jednej ze ścian zobaczyłam tarczę i wbite w nią norze, a obok całą ich kolekcję. Różnego rodzaju sztylety, noże, mieczy i łuki.
Po prawej ścianie zobaczyłam kilkanaście obrazów, które były bardzo stare stwierdzając po wyblakłym kolorze farb i pogiętym płótnie, ale jednak coś w nich było. Spojrzałam na czym leże, wygodne, duże łoże z oczywiście czarną pościelą. Na stoliku obok lampki leżał stos książek: Shekspir, Tomiki Poezji...
-To twój pokój?- zapytał z ciekawości.
-Tak- odpowiedział.
-Z charakterem trzeba przyznać...-stwierdziłam.-A tak w ogóle, to co niby ma oznaczać "to dla twojego dobra" co?- przeszłam do rzeczy.
-Kiedy Gabe zabrał cię do tej klasy nie zrobił tego dlatego żebyś nie uciekła, chciał wyssać z ciebie całkowicie krew, umarłabyś. To zapatrzony w siebie egocentryk, który zrobiłby wszystko by być lepszym od najlepiej wszystkich. Wiedziałem co chce zrobić ponieważ widziałem cię na korytarzu i w szatni, nic na ciebie nie działało na co Gabe zareagował agresywnie zaciągając cię do pomieszczenia- chciał gadać dalej, ale to mnie nie interesowało.
-Do rzeczy Luke.- chciałam konkretów.
-Chodzi o to, że kto pierwszy napiję się krwi śmiertelnika, ma do niego prawa.
-Prawa do tej osoby, z której wyssał krew tak?- dopytałam ponieważ chciałam mieć pewność.
-Tak, dokładnie. Więc Gabe pomyślał, że fajnie byłoby mieć za własność niesamowitego śmiertelnika jakim jesteś ty. Więc jeśli on by cię ugryzł byłoby po tobie, a tak ugryzłem cię ja lecz tylko dlatego by cię chronić.- powiedział do końca, a ja lekko zgupiałam. Naprawdę mi pomógł.
-Więc co, mam ci teraz podziękować?- nie wiedziałam co robić.
-Nie, po co tylko uratowałem ci dupsko przed tym idiotą, ale co to takiego- powiedział z lekką nutką dziewczeńcego głosu i machnął ręką.
Patrząc na niego roześmiałam się. Automatycznie. Byłam w takim miejscu i z osobą, którą nie znam, a na dodatek jest wampirem, a ja się śmieję. Na sto procent jestem stuknięta.
On też po chwili wybuchnął śmiechem. Gdy się uspokoiliśmy bolał mnie brzuch, ale humor miałam zacny.
-Dziękuje, wydajesz się na naprawdę osobą, która nie ma ochoty mnie skrzywdzić- uśmiechnęłam się do niego szczerze i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Popatrzał na nią przez chwilę, a następnie nasze dłonie się złączyły. On także się do mnie uśmiechnął. Był naprawdę przystojny, a ten uśmiech...
-A w ogóle co oznacza, że masz do mnie teraz prawo?- zapytałam zaciekawiona. Chłopak wstał by usadowić się obok mnie na łóżku, poczułam dreszcze gdy nasze ramiona się dotknęły. Luke chyba to poczuł ponieważ spojrzał na mnie i uśmiechnął się figlarnie. Zarumieniałam, ale nadal czekałam na odpowiedź. Gdy usadowił się wygodnie obok mnie chwycił moją prawą dłoń i lekko przycisnął ją do siebie. Następnie umieścił moją drobną rękę w swojej i zaczął bawić się palcami. Było zabawne i zarazem przyjemne. Nie wyrwałam ręki, wręcz przeciwnie, mógł tak cały czas...
-Po prostu ja będę decydował co się będzie z tobą działo i to wszystko, a wiesz dobrze, że nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić- mocniej złapał moją dłoń jak gdyby bał się, że lada chwila ucieknę.
-Ale dlaczego? Dlaczego się o mnie troszczysz, czemu to robisz?- było to dziwne.
-Sam nie wiem, poczułem z tobą jakąś niewidzialną więź...- lekko się jąkał.
-Chyba cię rozumiem, ja czuje to samo, czuję, że znam cię od zawszd i mogę ci zaufać, ale...- zawachałam się.
-Ale co?- spojrzał na mnie.
-Nie wiem. Coś wewnątrz mnie mówi mi, że mam trzymać się od ciebie z daleka...- mętlik.
-To u ciebie normalne ponieważ masz w sobie tarczę pamiętaj- uśmiechnął się, uniósł moją dłoń do jego ust i złożył na niej delikatny, przyjemny pocałunek. Znów zadrżałam, ale z przyjemności. Nie, nie możesz tak myśleć!
-A teraz troche mniej przyjemna sprawa. Rada starszych chce cię przesłuchać. Minęły 2 dni odkąd tu jesteś...
-Co?! Jestem tutaj 2 dni?!-byłam w szoku. Spałam 2 dni?! A co z mamą, bratem?...
-Spokojnie Mia, nie martw się. Sprawę z twoją mamą załatwiłem, ale oczywiście będziesz musiała do niej później zadzwonić-wyjaśnił.
-Rozumiem, ale jak ty to zrobiłeś?!
-Uwiesz mi, powiedziełem jej tylko kilka pierduł o chłopaku, przyjaciółce i tym podobne.- zaśmiał się.
-A co z tą radą?
-Musimy do nich iść jak najszybciej dlatego umyjesz się, zjesz coś i pójdziemy dobrze?
-Nie mam innego wyjścia- stwierdziłam.
-Okej, więc tam masz łazienkę- wskazał drzwi po prawej- idź wziąść prysznic, a ja przyniosę ci coś do jedzenia. W pomieszczeniu znajdziesx wszystko czego potrzebujesz razem z ubraniami.- uśmiechnął się, dotknął jeszcze raz moją dłoń i ruszył do drzwi. Wyszedł, a ja wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Zdziwiłam się ponieważ wyglądała tak przyziemnie.
Zdjęłam swoje ubrania i weszłam do kabiny puszczając cieplą wodę. Znałazłam mydlo więc wzięłam je i namydliłam swoje ciało, a włosy umyłam jakimś nieznanym mi szamponem, który nie miał zapachu tak samo jak i mydło. Miałam tylko nadzieję, że nie leży to tutaj jakieś dobre kilka lat...
Gdy opłukałam się z piany oraz mydłam wyszłam z pod prysznica na lodowatą posadzkę i owinęłam się szczelnie ręcznikiem,a następnie rozejrzałam się za pastą do zębów i szczoteczką. Obydwie rzeczy spoczywały obok umywalki. Szczoteczka była zapakowana więc nie obawiałam się, że mogła być przez kogoś urzywana. Umyłam szybko zęby, wytarłam twarz w ręcznik i spojrzałam na kupkę ubrań lezących na małej półce obok umywalki.
Pierwszą rzeczą jaką wzięłam do ręki była czarna bluzka z jakimś gotyckim napisem, a następnie czarne, spodnie idealne dopasowane do mojej figury. Znalazłam tam także czystą bieliznę, skarpetki oraz czarne tenisówki. Wszystko pasowało idelanie do mojej sylwetki. Zastanawiałam się jak on to zrobił?
Wysuszyłam szybko swoje włosy i roozczesałam po czym wyszłam z toalery gdzie czekał za mną Luke.
-Dzięki za ubrania, są idealne dobrane do mojej figury, jak to zrobiłeś? Skąd wiedziałeś jaki rozmiar noszę?- zapytałam podchodząc do stolika przy którym siedział. Na stoliku było kilka kanapek i woda.
-Szczelałem- odpowiedział, ale mało przekonywująco nie licząc tego uśmieszku

-Jasne, bo ci uwierze- zaśmiałam sie i usiadłam na przeciw niego.
-Smacznego-powiedział, a ja dopiero teraz poczułam, że jestem cholernie głodna.
-Dziękuje. A ty nie jesz?- zapytałam biorąc kanapkę do ust.
-Wampiry nie jedzą.- uśmiechnął się patrzał jak konsumuje posiłek.
Gdy skończyłam jeść rzucił w moją stronę czarną, skórzaną kurtkę, która bardzo mi się spodobała.
-To co, idziemy?- zapytał opiekuńczo.
-Dobrze wiesz, że nie mam innego wyjścia- weschnęłam.
-Owszem wiem- uśmiechnął się łobuzersko otwierając przede mną drzwi.
-A w tej czerni wyglądasz sexi- powiedział to zalotnym, lekko zachrypniętym głosem.
-Zrobiłeś to specialnie!- zaśmiałam się i lekko uderzyłam go w ramię.
-Dobra, teraz już musimy zachowywać się spokojnie- wyjaśnił, a mnie zaczęły przechodzić ciarki i dobry humor się ulotnił.

-

NieprawdopodobneWhere stories live. Discover now