Rozdział 4

300 33 11
                                    

Prawidłowe funkcjonowanie organizmu przywrócone. Zdolność ruchu przywrócona. Zdolność mowy - sprawdzanie.

- Boli. - jęknąłem słysząc w głowie ten nieprzyjemny głos.

- Jaime! Nightwing, obudził się! 

- Przymknij się Bart. - wymruczałem rozpoznając głos przyjaciela i otwierając oczy.

Przytulił mnie, a moje żebra zapiekły, jakby ktoś wlał na nie lawę. Krztusząc się i połykając krew, odsunąłem go od siebie.

- Prze- przepraszam - zająknął się widząc jak strużka czerwonej mazi spłynęła mi po brodzie. - Ja...

- Tęskniłeś. Wiem. Ja też tęskniłem.

- Nie wiedziałem, że da się tak zniszczyć w ciągu kilku tygodni. Brawo - z cienia wyszedł Nightwing - Wiesz, że gdybyś nas nie wezwał...

- Nie wzywałem was. Skarab to zrobił. - usiadłem na białym łóżku polowym, przyglądając się im w milczeniu. Stroje się nie zmieniły, ale ich twarze były napięte i zmartwione. Otarłem podbródek wierzchem dłoni.

Byłeś na granicy śmierci, Jaime. Moje wezwanie uratowało Ci życie.

- Co mi jest? - spytałem Impulsa, wpatrując się w jego oczy. Nie były wesołe, więc nie było dobrze.

- My... - wymienił szybkie spojrzenie z Dickiem. Coś mi tu nie grało.

- Nie wiemy. - dokończył za niego sługus Batmana.

- Jasne - mruknąłem, stając na własnych nogach. Przede mną śmignęło jasne pasmo, i już po chwili moja ręka była za głową wnuka Flasha. 

- No co? Nie możesz chodzić samemu. Poza tym, muszę Ci pokazać nowe ulepszenia!

- Ja już nie gram w tej drużynie. Batman nie pozwoli bym sobie tu chodził.

- Batman zajmuje się Ligą. - odparł chłopak z nietoperzem na kostiumie. - A Liga Młodych darzy Cię zaufaniem. Myślę, że...

Kolejna smuga, tym razem czerwona przecięła powietrze. Po chwili przed nami pojawił się Kid Flash, zajadając batonika.

- Nie myśl tyle bo myśliwym zostaniesz! - odparł jak zwykle energicznie, między kęsami. 

- Wally! 

Uśmiechający się Nightwing: obraz zapamiętać - poleciłem w myślach.

Obraz zapisano.

Żartowałem. Na prawdę nie znasz się na żartach.

Żarty nie leżą w mojej naturze. Usuwanie obrazu.

Zostaw, nie usuwaj.

- Batona? Wiesz, co powiedziała mi ostatnio Marsjanka? Że zrywa z Super-chłopcem, rozumiesz? Jak tam randka? Idziesz ze mną na mecz? Mama zapraszała Cię na obiad w niedzielę. 

Zwrócił na nas wzrok, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Młody! Hej Niebieski! Ładny dzionek, prawda?

- Omal nie umarłem, ale tak, cudowny.

Wally roześmiał się, rzucając w nas batonikami. Pochwyciłem go tak jak Impuls, nie bardzo wiedząc co robię.

- Stary refleks zostaje. Witaj z powrotem w drużynie! - i zanim zdążyłem zaprzeczyć, wypadł z pokoju jak piorun. W sumie w porównaniu jest więcej prawdy, niż metafory.

- Czekaj, no. - westchnął jego najlepszy przyjaciel i wyszedł z nim.

- Batmana nie ma, co? - spytałem pozostałego w pokoju.

Wzruszył ramionami i wyszedł ze mną za drzwi, kierując nas korytarzem. Wydawał mi się znajomy, ale nie mogłem przypomnieć sobie skąd. 

Próba usuwania skarabeusza, zakończona porażką.

No tak. Dzięki wielkie.

- Zajmuje się jakąś sprawą dotyczącą matki Damiana. Nie dałyśmy sobie z nią rady, więc Batman stwierdził, że nie da nam kolejnej szansy. 

- Kim jest Damian?

Spojrzał na mnie z pytaniem i uświadomił sobie, że trochę mnie tu nie było. W jego oczach pojawiło się współczucie, którego miałem dość.

- Syn Batmana. Nowy Robin. Strasznie dobry i krwawy, ale lubi pizzę. Dołączył niedawno i wciąż, jakby to ująć.

Weszliśmy do wielkiej sali treningowej, w której nowy chłopak, ubrany w strój Robina wygrywał z Tim'em i Bestią. Zielony zmienił się w nosorożca i zaszarżował, ale Damian odskoczył w ostatniej chwili, pozwalając na wbicie się w ścianę. Następnie wyciągnął zza pleców katanę (Robin z kataną? Ciekawe) i przysunął do gardła starszego Robina.

- Kompletnie nie nadajecie się do walki! Gdzieście się uczyli? Chcę kogoś lepszego!

- Faktycznie dobry. - stwierdziłem stając na własnych nogach, tym samym zwracając uwagę wszystkich.

Nosorożec wyrwał głowę ze ściany i zamienił się w BB, nie zwracając uwagi na dziurę w metalowej konstrukcji.

- Żuk! Cześć! - Bestia rozmasował głowę i podbiegł do mnie w podskokach, a ja już wiedziałem że zostanę tu na dłużej.

Blue Beetle - Jak żyć z robalem na plecach?Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang