II

1.7K 104 6
                                    

Rain


- Żądam veritaserum.

Słowa młodego Malfoya wprowadziły niemałe zamieszanie. Sędziowie patrzyli po sobie, a publiczność komentowała szeptem żądanie Dracona.

Minister Magii Kingsley Shacklebolt wstał ze swojego miejsca, czym skutecznie uciszył wszystkich obecnych.

- Zgodnie z Prawem Czarodziejów, oskarżonym w sprawie przysługuje możliwość zeznań pod wpływem Eliksiru Prawdy tylko wtedy, jeżeli wyrazi na to zgodę Minister Magii oraz przewodniczący rozprawy. Ja się zgadzam.

Po tych słowach czarnoskóry czarodziej usiadł na miejsce. Mafalda Hopkirk po raz kolejny skierowała skupiony wzrok na więźnia. Draco wpatrywał się w nią z mocą.

- Dobrze - zgodziła się Mafalda - podajcie mu veritaserum.

Na te słowa Brightwood prychnął ze złością, a po obecnych na sali poniósł się pomruk zdziwienia.

Z pomieszczenia znajdującego się obok sali rozpraw wyszła wysoka brązowowłosa czarownica w karmazynowych szatach. W dłoniach trzymała niewielką fiolkę z przezroczystym, bezwonnym płynem. Pewnym ruchem różdżki rozkuła młodego Malfoya, po czym wcisnęła mu w ręce odkorkowaną buteleczkę.

- Trzy krople - nakazała donośnym głosem.

Malfoy przyłożył fiolkę do ust i przechylił. Wzdrygnął się czując cierpki smak eliksiru. Oddał resztę czarownicy, która natychmiast zniknęła za drzwiami swojego gabinetu.

Postawny, ciemnowłosy czarodziej siedzący w pierwszym rzędzie, wstał z miejsca i podszedł do Dracona.

- Szef Biura Aurorów, Gawain Robards. - Przedstawił się. - Twoje imię i nazwisko?

- Draco Lucjusz Malfoy - odpowiedział chłopak szybko.

-Czy podczas Drugiej Wojny Czarodziejów służyłeś w szeregach Czarnego Pana?

- Tak.

- Z własnej woli?

- Nie.

- Dlaczego więc postanowiłeś mu służyć?

- Początkowo zmusił mnie do tego mój ojciec. Po odrodzeniu się Voldemorta przestraszył się konsekwencji swojego wcześniejszego przejścia na dobrą stronę. Postanowił zrobić wszystko, aby odzyskać zaufania Czarnego Pana. Nakazał więc mnie i mojej matce wykonywać każdy rozkaz, jaki tylko wyda Voldemort.

- Dlaczego nie powiedziałeś o tym nikomu? Na przykład dyrektorowi Hogwartu?

- Nie jestem głupi. Wiem, że gdybym tylko wyznał prawdę, Voldemort natychmiast by nas zabił.

- Jakiego rodzaju rozkazy wykonywałeś?

- Robiłem wszystko, żeby zabić Albusa Dumbledore'a. Później głównie dostarczałem więźniów Czarnemu Panu i pilnowałem ich.

- Czy zabiłeś kogoś na jego rozkaz?

- Zabiłem, ale nie dla niego.

Robards zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o czym mówi Malfoy.

- Co masz na myśli?

- Zabiłem Bruno Jugsona, śmierciożercę - odpowiedział chłopak.

Okrzyki niedowierzania przetoczyły się przez obecnych na sali.

- Jak do tego doszło? - zapytał auror, któremu zdziwienie niemal odebrało mowę.

- Podczas Bitwy o Hogwart odłączyłem się od Śmierciożerców. Chciałem poszukać rodziców i jak najszybciej się stamtąd wynieść, miałem dosyć. W pewnym momencie trafiłem na Jugsona. Szedłem za nim, widziałem, że się na kogoś zakrada. Kiedy podszedłem bliżej, już celował w plecy Granger. Razem z Weasleyem wchodzili wtedy do toalety na drugim piętrze. Nie chciałem, żeby Jugson im zaszkodził, więc zabiłem go z ukrycia.

Nasze drogi pocięte | DramioneWhere stories live. Discover now