Rozdział 6

1.7K 129 10
                                    

Dziś z perspektywy Daniela.
Moją słodką drzemkę przerwał mi mój "cudowny" budzik. Nie wsypałem się do końca, ale nie ma się co dziwić, kiedy twoja dziewczyna chce oglądać komedie romantyczne do pierwszej w nocy, a ty na drugi dzień masz trening na ósmą rano. Oczywiście w tym momencie musi doskwierać mi ból głowy. Czy ja ciągle muszę mieć takiego pecha? Przynajmniej zobaczę dzisiaj brunetkę. OH. Co ja w ogóle wygaduje?! Hej Daniel masz dziewczynę!!! No właśnie, mam dziewczynę.
Ubrałem się i zeszłem na dół. Śniadanie już leżało na stole. Zjadłem, pozmywałem naczynia, chwyciłem za sportową torbę i wyszedłem z domu. Spojrzałem na niebo, było zachmurzone. Nie nawidzę takiej pogody. Wsiadłem do auta i ruszyłem z piskiem opon. Po drodze zabrałem jeszcze Forfanga, któremu zabrali prawko, po tym jak wracał z imprezy od Hauera. Oj bawili się.
Po piętnastu minutach byliśmy już pod skocznią, ale chyba spóźnieni, bo nikogo w pobliżu nie było. Spojrzałem na przyjaciela.
- To twoja wina, trzeba było się tak nie grzebać - powiedziałem.
- Ej! To ja na ciebie musiałem czekać.
- Chłopcy, przebierać się i biegamy - na szczęście trener nie był zły.
- A co z panią psycholog? - zapytałem. Byłem ciekawy.
- Oj ty się o nią nie martw. Będziesz pierwszy na wizycie, a teraz do szatni. Już!
Miałem nadzieję, że w drodze do szatni spotkam brunetkę, ale niestety... Kompletnie nie mam pojęcia, dlaczego zgodziła się przyjąć tą posadę. Przecież od kiedy "zerwaliśmy" ze sobą, nie lubiła skoków. Tak przynajmniej mi się wydawało.
Biegaliśmy pół godziny, aż za długo. Chyba brakuje mi kondycji. Ale teraz to nie ważne. Idę do brunetki. Jako pierwszy, tak jak zapewnił mnie trener. Chyba się trzęsę. Boje się?! Niee... Ale nie mam co do tego pewności.
Zapukałem. Usłyszałem ciche "proszę". Nacisnąłem na klamkę. Siedziała tam. Spojrzała na mnie. A ja?! Chyba powinnienem zapaść się pod ziemię. O nie! Zauważyła to. Uśmiechnęła się triumfalnie. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
- Cześć - powiedziała. - My się już chyba znamy - zaśmiała się.
- Tak - uśmiechnąłem się.
OH. Chciałbym się budzić codziennie przy niej i zarażać się jej pogodą ducha.
- Słuchaj - mówię po krótkiej ciszy. - Chciałbym cię o coś zapytać.
- Pytaj - uśmiechnęła się ponownie.
- Masz do mnie jakiś uraz?
- O czym mówisz? - chyba nie zrozumiała.
- Czy masz mi za złe, że wybrałem skoki?
Zbladła. Nie chciałem tego. Poczuła się urażona?
- Nie było pytania - powiedziałem szybko.
- Nie Daniel - uśmiechnęła się. - Minęło sporo czasu, nie mam ci za złe, teraz wygrywasz i chyba jesteś szczęśliwy.
Teraz ja zbladłem. Czy jestem szczęśliwy? Zadałem sobie to pytanie kilka razy. OH, sam już nie wiem. Mam dziewczynę, ale pociąga mnie ta, która siedzi naprzeciwko mnie i właśnie poprawia włosy, te piękne włosy. Zamyśliłem się.
- Hej, ziemia do Daniela. Żyjesz tam?
- Ee co? Tak, tak.
- To my chyba już skończyliśmy - uśmiechnęła się. - Do zobaczenia.
- Cześć - powiedziałem i wyszedłem z gabinetu. Odetchnąłem z ulgą.
- Aż tak źle? - zapytał Forfang.
- Nie, nie - zaprzeczyłem.
- Dobra to idę - wziął głęboki oddech, jakby szedł na wojnę.
- Tylko się nie zakochaj - powiedziałem, nie kontrolując swoich słów. Ugryzłem się w język.
- Mi to nie grozi, mam Celi. Ona zaspokaja moje potrzeby - zaśmiał się, a ja lekko się uśmiechnąłem.
- Czekam w samochodzie.
Pożegnałem się ze wszystkimi i udałem się do auta. Rozmyślając i zadając sobie pytania: "Czy jestem szczęśliwy?", "czym jest szczęście?"

Spójrz w górę, zobaczysz... MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz