Rozdział 29

594 47 5
                                    

Obudziłam się, a obok mnie leżał blondyn. Nawet nie potrafię opisać tego uczucia jakie mi w trakcie tego towarzyszyło. Ciepło i chęć przejścia wspólnie przez życie. Byłam pewna. Tylko teraz bałam się co powie moja rodzinka na obrączkę i na to, że Daniel spał u nas w domu. Wiem, wiem jestem dorosła... ale wciąż mieszkam z rodzicami. Było to dość dziwne, zaręczyliśmy się, a nawet nie mieszkamy ze sobą. Ale myśle, że nie będzie w tym nic trudnego, choć boje się życia i tego co może nadejść jutro. Trzeba po prostu wierzyć, że jak jest się razem, razem z ukochana osoba można wiele zyskać i osiągnąć. Zmieniłam się od czasu, kiedy zobaczyłam Daniela po raz pierwszy po tak długiej nieobecności w Norwegii. Wszystko potoczyło się dość szybko, co mnie przeraziło, ale może tak ma być? Nie wierze w przypadki. Myśle, że każda decyzja, czyn jest po coś. A uczymy się na błędach. Dużo osób mówi, nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki. Ja weszłam i póki co nie żałuje.
Spoglądałam na blondyna. Jego włosy lśniły w słońcu dzisiejszego dnia, który był o dziwo piękny. Słońce wpadało do pokoju. Spojrzałam na zegarek 8:00, dość wcześnie. Jestem bardzo zdziwiona, że udało mi się zasnąć, po takich wrażeniach. Słyszałam, że na dole już się ktoś tłucze. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Co robić... Daniel dalej spał. Ok. Postanowiłam, że zejdę na dół i powiem po prostu, że Daniel spał dziś u mnie. Wiem, jak moi dziadkowie mogą na to zareagować. Mogę zapewnić, że od razu zaczną się teorie spiskowe. Pocałowałam Daniela w czółko i chciałam już odejść, kiedy złapał mnie za rękę.
- A dokąd się wybierasz moja droga? - zapytal i pocałował mnie namiętnie w usta. Chciałam mu się ponownie oddać, ale nie mogłam.
- Zrobić śniadanie - uśmiechnęłam się.
- Pomóc ci?
- Nie musisz, dam radę kotku - uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
Zeszłam po cichu po schodach. Mama w kuchni, chyba robiła śniadanie, babcia przed telewizorem, a dziadek chyba gdzieś pojechał.
- Cześć wszystkim - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry, późno wczoraj wróciłaś, wszystko w porządku? - zapytała mama.
Spojrzałam na pierścionek, nie zauważyła tego na szczęście... Nie chciałam mówić o tym na wstępie.
- Tak, wszystko w porządku. Daniel u mnie spał - powiedziałam cicho do mamy, żeby babcia nie słyszała. Wiedziałam, że będzie bardziej przychylna.
- Jak to? - zapytała ciut głośniej. Od razu ją uciszylam.
- Nie chcę, żeby babcia wiedziała. Wiesz te jej gadki szmatki... zrobię śniadanie i zejdziemy na dół, bo i tak mamy wam coś do powiedzenia.
- Co takiego?
- Dowiesz się - zapewniłam ją i przystąpiłam do przygotowania śniadania. Zrobiłam jajecznicę, tosty i herbatkę. Zaniosłam do pokoju. Na szczęście babcia nie zauważyła, że niosę do pokoju ciut większą porcję.
- Podano do łóżka - powiedziałam, kiedy podałam blondynki tace.
- To chyba ja ci tak powinnienem przynieść śniadanie.
- Hahaha kochanie, będziesz to robił przez całe życie - zaśmiałam się i pokazałam pierścionek na palcu.
- Kurde, ale się wpakowałem - dostał po ramieniu.
Zjedliśmy w spokoju śniadanie. Umyłam się i ogarnęłam. Daniel ubrał na siebie wczorajszy strój i byliśmy już gotowi.
- Jesteś pewna? - złapał mnie za rękę.
- Tak, chodź powiedzmy im - uśmiechnęłam się. Powiedziałam to dość łatwo, choć tak naprawdę nie było. Stresowałam się, a ręce miałam aż mokre.
- A twoim rodzicom? - zapytałam.
- Wieczorem? Przyjdziesz na kolacje?
- Pewnie - puściłam mu oczko i skierowałam się do drzwi, a Daniel zaraz znalazł się tuż za mną. Dziadek już był, czyli wszyscy byli w komplecie.
- O cześć Daniel, nie wiedziałam, że jesteś - powiedziała babcia, która pierwsza nas zauważyła.
- Dzień dobry - uśmiechnął się i nadal trzymał mnie mocno za rękę. Chyba tez się stresował.
- Chciałem ci pogratulować, dobrego udziału w Turnieju Czterech Skoczni - odezwał się dziadek.
- Dziękuje bardzo, ale mogło być lepiej.
- Dla mnie jesteś najlepszy - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. - Mamo! - zawołałam rodzicielkę, która była u siebie w pokoju. - Mamy wam coś do powiedzenia.
- Co takiego? - zapytała, kiedy weszła do salonu.
- Ty czy ja ? - zapytałam blondyna.
- Ty.
- No to, Daniel oświadczył mi się wczoraj - powiedziałam i unikałam do góry palec z pierścionkiem.
Wszyscy zaniemówili. Nie wiem czy był to dobry znak, czy nie. Spojrzałam na Daniela, był bardziej zdenerwowany niż przed tem.
- To... świetnie - powiedziała mama, ale nie była za bardzo rozpromieniona.
- A nie jest za wcześnie? - zapytała babcia.
- Najważniejsze, że się kochają - dziadek wiedział co mówi, Daniel był jego ulubieńcem. - U nas w rodzinie zawsze jesteś miłe widziany - podszedł j go przytulił.
- Dziękuje - blondyn odwzajemnił uśmiech staruszka.
- Macie już coś zaplanowane ? - zapytała mama.
- Jeszcze nie, idziemy wieczorem powiedzieć rodzicom Daniela - odpowiedziałam.
- Nie spieszy nam się - powiedział blondyn. Chyba przestraszył się babci, która mierzyła go wzrokiem. Nigdy nie lubiła, kiedy jakiś chłopak kręcił się koło mnie . W sumie i tak było ich niewielu, bo zawsze był Daniel, który ich gonił, od piaskownicy. Zaśmiałam się na to wspomnienie.
Musiałam jakoś uratować sytuacje.
- To co idziemy do góry? - zapytałam Daniela.
- Pójdę się przebrać i przyjdę wieczorem, co ty na to?
- Świetnie - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. - To do widzenia - pocałował mnie w czółko i wyszedł.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytała babcia.
- W ciąży jesteś? - zaczęła mama.
- A dajcie mi spokój - powiedziałam i zamknęłam się w swoim pokoju. Do wieczora, było jeszcze sporo czasu, wiec postanowiłam jeszcze dospać, po nie przespanej nocy.
——————————————-///—
3:22
Z góry przepraszam, za wszystkie błędy, pisałam to tak szybko, jak nigdy.

Spójrz w górę, zobaczysz... MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz