Rozdział 1. - "Spokojnie. Poradzę sobie."

8K 335 46
                                    

Ta historia posiada remake pt. "Nieświadomi". Zapraszam właśnie tam!

***

Całkowicie przytłoczona Marinette usiadła na niskim murku. Przed chwilą jako Ladybug broniła świata, a teraz bezradnie płacze tulając do siebie kolana. Nie chodzi o to, że przegrali. Ba! Udało się im wygrać z wrogiem i to w pięknym stylu. Jednak przez to coraz częściej wątpi w siebie... To nie ona każdego pokonuje. Robi to Ladybug... Trochę jakby miała dwa różne wcielenia. Rozdwojenie jaźni! O! To brzmi sensownie!... Jako Marinette Dupain-Cheng dalej jest tylko tchórzliwą nastolatką, która jeszcze do niedawna myślała, że jest w stanie się zmienić. Nie. To tylko fuzja niezdarnej dziewczynki i odważnego kwami - Tikki. Z każdą chwilą Marie czuła się tylko jak pojemnik na bohaterskie stworzonko.

- Cataclysm! -usłyszała tuż nad swoją głową i poczuła, że Chat Noir ściśle ją do siebie przyciągnął. Syknęła cicho, bo poczuła draśnięcie jego pazurów. Niby uważał, ale to ciemnowłosa przynosi takiego pecha, że kot musiał ją zranić.

- M-My lady? W porządku..? -spytał dysząc.

Dopiero w tym momencie Marinette zdała sobie sprawę co się wydarzyło. Zaatakowała ją akuma, którego odgonił Chat, przy okazji trochę go uszkadzając. No, tak. Właśnie siedzi zapłakana i kompletnie roztrzęsiona. Nic dziwnego, że obrano ją za cel. Musi się teraz bardziej pilnować. Na szczęście zamaskowany chłopak był w pobliżu.

- Chat... Ja... -zawahał się. -Dziękuję. -rzuciła zrezygnowana i otarła pośpiesznie łzy, a on pogłaskał dziewczynę czule po włosach, po czym objął ją mocniej. Spojrzała mu w oczy, wydawał się być przerażony jej aktualnym nastrojem. Bądź co bądź nigdy do tej pory nie została zaatakowana przez ćmę, a inni byli napadnięci nawet kilkukrotnie.

- Princess, to... Przepraszam! -wreszcie zauważył jej zranienie w miejscu, gdzie trzymał rękę. Nie było głębokie, w sumie wyglądało jak delikatne otarcie, bardziej było żal rozdartej koszuli. -Ja to naprawię! Zszyję! Tak! Obiecuję, że coś z tym zrobię! -przysięgał bezradnie, a Marie zamrugała oczami po czym zachichotała. Może nie było jej szczególnie do śmiechu, ale postanowiła trzymać pozory.

- Spokojnie. Poradzę sobie. -machnęła ręką z delikatnym uśmiechem i uwolniła się z uścisku kota.

- Zrobię to, m'lady. -uklęknął przed nią na jedno kolano i wydał z siebie cichy pomruk. Przez chwilę wyglądał na zaskoczonego, że to zrobił. Chyba głównie przez to zarumienił się lekko, a dziewczyna nie została mu dłużna.

Żałowała, że nie jest tak odważna jak Ladybug. Jakoś gdy była w kostiumie łatwiej przychodziło jej rozmawianie z mężczyznami, czy inne interakcje społeczne. Ba! Nie bała się wyjść przed kamerę, ani konwersować na "ty" z dyrektorem czy burmistrzem miasta, gdzie Marinette prędzej by uciekła, niż była tak zrelaksowana w każdej sytuacji. Nie zmieniła się.

Czarnowłosa zsunęła z ramion koszulę i wręczyła ją Chatowi. Uśmiechnęła się delikatnie. Jego niewinne spojrzenie i nieumiejętne zaloty były nawet urocze. Chłopak przy okazji złapał Francuzkę za dłoń i pociągnął tak, że wpadła wprost w jego ramiona. Już otwierał usta, by powiedzieć coś pseudoromantycznego, ale zdezorientowana dziewczyna uderzyła go swoim czołem w jego.

- Za co to, my lady... -jęknął, a przy okazji oboje masowali się po obolałych głowach.

- Ostrzegaj mnie jak masz zamiar robić coś takiego! Odruch bezwarunkowy, gdy cię widzę! -skwitowała nieco zawstydzona.

- Ałć?.. -zrobił udawaną smutną minkę, a dziewczyna westchnęła. -Chciałem tylko odstawić cię do domu. Nie wyglądasz zbyt dobrze, princess. -skwitował, po czym zrobił pauzę. -W sumie to okropnie. -dodał i poczuł delikatne uderzenie w klatkę piersiową.

- Nie wypada, Chat! Ech... Musisz być kompletnym kretynem w życiu prywatnym! -rzuciła i spojrzała w bok, a on zachichotał cicho, jakby wiedział coś czego ona nie wie. W sumie tak było. -No, co...?

- Nic, princess. Nic takiego. -parsknął śmiechem, a dziewczyna puściła "klasycznego focha", jednak po chwili po prostu wutliła się w kota, który wziął ją na ręce.

Kot skacząc po dachach eskortował ją do domu. Do póki nie dotarli na dach - milczeli. Potem dopiero Chat odłożył dziewczynę na ławkę, a koszulę, którą obiecał naprawić powiesił na oparciu. Usiadł obok, a głowę położył na jej kolanach. Wyglądał na kompletnie uległą, niewinną kicię, która wtuliła się w zmieszaną dziewczynę.

- Opowiadaj, m'lady. -poprosił.

- Chat, nie będę cię-

- Nie zadręczasz. Chcę ci pomóc... Poza tym uratowałem cię przed akumą. -powiedział zwycięskim tonem i pokazał ząbki w szerokim uśmiechu.

- I tak nie mogę powiedzieć...

- To może opowiedz o swoich uczuciach. Może będzie łatwiej, hm? -uśmiechnął się delikatnie. Został pogłaskany po włosach, więc zamruczał. Dziewczyna zwrócił uwagę na to jak miękkie i błyszczące są jego blond włosy. Przypominały trochę te Adriena... Adrien. Między innymi przez niego płakała.

- Czuję bezradność, samotność i brak zrozumienia. -skwitowała.

- Skoro czujesz brak zrozumienia to może oznaczać, że musisz się wygadać. Do usług, m'lady~

- Nie mogę, Chat! -niemal zrzuciła go z siebie, podczas wstawania, ale chłopak zdążył się podnieść do pozycji siedzącej i nie mieć bliskiego spotkania z podłożem.

Dziewczyna krążyła po tarasie, po czym odwrócona tyłem do kociego przyjaciela spojrzała na Paryż, a dokładniej na swoją ulubioną wieżę Eiffela. Był to brzydki, ogromny kawał metalu, ale widziała w nim jakiś urok, który sprawiał, że naprawdę jako biedronka uwielbiała przebywać na jego szczycie.

- Chciałabym być jak Ladybug. -westchnęła ciężko, po czym zaśmiała się cicho, bo w teorii nią była.

- Każdy jest inny, princess. Gdyby były dwie Ladybug byłoby nudno! Poza tym na przykład ja jestem oczarowany taką Tobą. -skwitował, stając za Marinette.

- Dziękuję, Chat... -wyszeptała. -Ale... Ale to nie tak powinno wyglądać. -to nie Chat Noir powinien mówić te słowa.

- Nawet jeśli... To po prostu zaakceptuj mnie, m'lady. -poprosił miękko, po czym zdał sobie sprawę z dwuznaczności swoich słów. -Miałem na myśli moje wsparcie! -poprawił się szybko.

Dziewczyna patrząc na zawstydzonego kota, który zaczął plątać się w tym do czego zmierza - wybuchnęła śmiechem. No, proszę. Zdołał ją pocieszyć! Słysząc jej chichot, Noir zrobił nieco głupkowatą minę i także się rozpogodził.

- Gdybyś mnie potrzebowała to możesz dzwonić, princess. -pocałował ją w dłoń.

- Och! Chyba nie mam twojego numeru, Chat! -powiedziała z udawanym smutkiem.

- W takim razie przybędę nim wzejdzie świt. -wyszczerzył się szeroko, po czym wskazał na pikający pierścień.

- Do zobaczenia, kitty. -pomiziała go za uchem, a on się speszył. -Nie bądź taki płochliwy.

- Kto to mówi! -pisnął, po czym z odległości nie większej, niż pięć centymetrów chuchnął jej w usta. Dziewczyna zrobiła się kompletnie czerwona. Nie mogła go nawet uderzyć, bo nim względnie wyszła z kompletnego szoku chłopak w kostiumie zaczął uciekać.

Niewiele Wiesz [MariChat] // Ta książka posiada remakeWhere stories live. Discover now