Rozdział 6. "Dobranoc, m'lady."

3.2K 279 65
                                    

Marinette starała się wrócić samotnie. Nie chciała polegać na Adrienie, kiedy on już ma dziewczynę. Fatalnie się z tym czuła... Wolała teraz sama zejść po schodach i przemierzyć dziedziniec! W pewnym momencie zachwiała się i zaczęła lecieć na twarz... Nie poczuła ziemii, tylko silne ręce, które powstrzymały ją przed upadkiem i przyciągnęły do siebie.

- Marinette! W porządku? -Adrien odwrócił ją przodem do siebie.

Dziewczynie przemknęło przez myśl, że to nie takie dziwne, że pomyliła Chata z blondynem. Ich głosy są niemal identyczne, ale sposób w jaki go używają jest zupełnie inny. Adrien ma ciepły, pełen spokoju oraz uspokajający, natomiast Chat drażniący, emocjonalny i... Miaukliwy! Zabawne jak to określenie pasuje do kota.

- Nie wiem... -odpowiedziała skruszona.

- Chodź, zabiorę cię do domu. -kucnął tyłem do niej i uśmiechnął się szeroko.

Chciał ją wziąć na barana! Kolejna rzecz, która ich różni. Chat po prostu by nią podrzucił i zaniósł jak księżniczkę, a Adrien ma inny sposób, z którego Marinnette skorzystała, przy okazji wtulając się w niego. Agreste niósł ją do domu... O takich rzeczach czasem głupio było jej marzyć, a teraz...?! Teraz to się dzieje! Nastolatka poczuła się wyjątkowo, ale dalej niesmak, przez to, że Chloe gdzieś tam czekała na swojego chłopaka, pozostał.

- Dziękuję, Adrien.

- Błahostka. -skwitował. -Cieszę się, że mogłem ci pomóc. Naprawdę się zmartwiłem, wiesz?

- Przepraszam... -wtuliła się mocniej.

- Proszę. -zrobił pauzę i wybuchnął śmiechem. -Czuję się jakbyśmy uczyli się zasad dobrych manier. "Trzy magiczne słowa". -wyjaśnił rozbawiony. Marinette zaśmiała się chyba ze stresu, po chwili zmieniło się to w płacz.

- Marie?.. Co się dzieje?

- Boli... I ja nie wiem... On... I ty...

Adrien uśmiechnął się pod nosem i jedną ręką pogłaskał nastolatkę po głowie. Na ten gest od razu się nieco uspokoiła. Zdała sobie też sprawę, że dalej go kocha. Dlaczego on jest taki... Taki idealny dla niej?

- Wszystko wróci do normy. Będzie dobrze, Marie. -zapewnił, nawet nie wiedząc o czym mówi, ważne, że podziałało.

Dotarli do jej domu. Zawsze zaskakiwała go cukierkowość pokoju dziewczyny, ale musiał to przyznać... Idealnie pasował do jej uroczej osobowości.

Gdy Adrien odkładał śpiącą już Marinette do łóżka postanowił jedno... Dziś nie wraca do szkoły. Tak czy siak zostały trzy lekcje. Nim wróci na pewno jedna minie, więc bez sensu zostawać na dwóch. Woli przez ten czas popilnować Marinette.

***

Nastolatka leniwie uniosła powieki. Nie mogła się wygodnie ułożyć, bo coś, a raczej ktoś leżał jej na brzuchu. Zmrużyła oczy. To nie wygląda dobrze... Powinna go uderzyć albo zrzucić? Nie ważne. Poczeka, aż on sam się zorientuje, że zasnął... W międzyczasie poczyta książkę, a dokładniej romans, który wyporzyczyła poprzedniego dnia.

- Mari-nette. -usłyszała ciche mruknięcie i automatycznie spojrzała na kota.

Dziewczyna zaobserwowała następujące zachowanie obiektu... Leżał. Miał zamknięte oczy i równomierny, spokojny oddech. Mamrotał jej imię. Wtulił się mocniej. Miał zacięty wyraz twarzy. Wygląda przy tym nieziemsko uroczo, nawet jak na głupiego kota, którym stety, niestety - jest.

Nastolatka wyciągnęła następujące wnioski... Skoro obiekt obserwacji dalej jest w stanie krótkotrwałej hibernacji i w żaden sposób nie wykazuje oznak przebudzenia się, oznacza to, że najwyraźniej o śni. Wnioskując po jego wyrazie twarzy, geście i słowach, które wypowiada - Marinette raczej odgrywa tam znaczącą rolę. Na pewno znaczącą dla Chata.

Marie oblała się rumieńcem. Głupota! Obiekt może mieć coś z głową! Ba! To jest stwierdzone!

Zasłoniła sobie książką twarz, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc.

- Marie?... -dziewczyna poczuła chwyt za nadgarstek i automatycznie wypuściła lekturęz rąk, a ta upadła na podłogę. -Dalej jesteś rozpalona. -powiedział kot z niepokojem patrząc na jej zarumienione policzki i dotykają ich dłonią.

- Ch-Chat... Odsuń- -przerwał jej i wtedy zdała sobie sprawę, że wyjątkowo nie chciał być romantyczny, tylko martwił się.

- Jakie leki możesz brać? Masz na coś uczulenie? Co ci przynieść? Dobrze się czujesz? -wypytał nieco zestresowany.

- Dziękuję. -pod wpływem dziwnego impulsu widzięczności objęła jego szyję i wtuliła się mocno. -Chat? Był tu wcześniej Adrien, prawda?

- Wyszedł jakąś godzinę temu, ale siedział przy tobie ze dwie, więc... -wzruszył ramionami, a dziewczynie na tę wiadomość urosła temperatura.

- D-Dobrze...

Marie poinstruowała kota co dokładnie powinien jej przynieść i w jakich ilościach. W sumie towarzysz postarał się bardziej, niż powinien, bo przyniósł jej jeszcze kanapkę. Z bólem serca musiał przyznać, że nic więcej nie jest w stanie "ugotować" - jeśli zakładamy, że kanapki się "gotuje".

- Bardzo smaczne, kitty. -powiedziała wreszcie, widząc jak bardzo czeka na werdykt. -Dziękuję.

- W końcu ja robiłem! -zadarł brodę do góry i zaśmiał się głośno. No, i czar zachwyconego Chata prysł.

- Tak, tak... To na pewno to. -rzuciła nawet nie ukrywając sarkazmu w głosie.

- Pocałujesz mnie za to? -zrobił słodkie oczka.

- Nie ma mowy. -odpowiedziała, po czym połknęła tabletki.

- A kiedyś to zrobisz?

- Nie, możesz zakopać już swoje nadzieje o tym.

- Śniło mi się, że mnie pocałowałaś! -zamrugał oczkami uroczo czekając na causa, a Marie myślała, że udławi się własną śliną.

- Dlatego nazywa się to snem! Nie ma szans, że coś takiego się wydarzy w realnym życiu. -westchnęła.

- Teraz jest mi przykro. -pociągnął nosem udając, że będzie płakał.

-Idź już, Chat. Teraz zamierzam zasnąć. -skwitowała i ułożyła się wygodnie, po czym zamknęła oczy. Nie minęło pięć minut, gdy oddała się w obięcia Morfeusza.

Chat siedział na parapecie. Westchnął głęboko, po czym podszedł do Marinette i pochylił się nad nią. Powoli i delikatnie odgarnął niesforne kosmyki z jej twarzy. Wpatrywał się w piękną śpiącą twarz dziewczyny i uśmiechnął delikatnie.

- Dobranoc, m'lady. -wyszeptał.

Złożył na jej policzku ciepły, delikatny pocałunek. Właściwie ledwo musnął ją wargami i chyba przez to wydawał się tak intymny.

Chłopak udał się w stronę okna, by opuścić jej pokój, po czym został mu powrót do domu, którego tak nieznosił.

***
I jak podobał się wam nowy rozdział? Mam nadzieję, że był przyjemny do czytania, bo mi bardzo dobrze się go pisało~ Lubię takie rozdziały. C:
Dziękuję, że nadal ze mną jesteście. <3

Niewiele Wiesz [MariChat] // Ta książka posiada remakeWhere stories live. Discover now