26

173 17 7
                                    

Dylan's P.O.V.

-Wróciliście do siebie? -powtórzyłem. Stałem w drzwiach jak ostatni kretyn, jechałem do niej jak najszybciej się dało, a ona siedziała z tym frajerem.
-Nie, dlaczego? -odpowiedziała i spojrzała na mnie marszcząc brwi.
-Dlaczego siedzisz tu z tym lamusem? -wskazałem głową blondyna. Ściął włosy, pewnie w więzieniu..
-Tylko nie lamusem, okay? -odpowiedział i wstał.- Zostawię was samych. Do zobaczenia, Ev.
-Na razie, Jasper -posłała w jego kierunku ten swój piękny uśmiech. Kiedy wyszedł, od razu zatrzasnąłem zanim drzwi.- O co chodzi, Dylan?
-O co chodzi? O co chodzi!? -byłem zdenerwowany. Parę dni temu jeszcze ją przed nim broniłem.- Jadę do ciebie na łeb, na szyję, bo myślę, że coś ci się stało, a ty siedzisz z tym z frajerem i świetnie się bawisz!
-Jeśli to cię pocieszy, to szpilka mi się wbiła i coś mi się stało! -odkrzyknęła, była jakby na mnie wściekła.. Ale za co?- Poza tym, dzwoniłam do ciebie, żebyś to ty przyjechał, ale chyba byłeś zajęty. Zadzwoniłam do Cat, ona przyjechała, nawet nie pytała czy coś mi się stało. Ona znalazła dla mnie czas. A Jasper.. on.. Właściwie to nie wiem, ale przyjechał i był jak kiedyś. Masz z tym problem, Dylan? Masz problem z tym, że rozmawiam z przyjacielem? -wstała z łóżka i podeszła do mnie. Stała tak blisko.. Gdyby nie fakt, że była na mnie wściekła, pocałowałbym ją.
-Ja.. Yy.. W sumie to mam -odpowiedziałem.- Mam problem z tym, że nazywasz przyjacielem faceta, który cię nękał, faceta, który niedawno włamał się do mojego domu tylko po to, żeby zrobić ci krzywdę! Nie będę patrzył na to jak z nim rozmawiasz!
-Więc nie patrz na mnie w ogóle, wyjdź z mojego domu -teraz w jej oczach panował spokój. Nawet się nie zająknęła kiedy kazała mi wyjść.
-Co?
-Ogłuchłeś, Dylanie? Jeśli nie chcesz patrzeć jak rozmawiam z moimi przyjaciółmi, to po prostu wyjdź. Wiesz gdzie są drzwi, tak? -przechylając głowę na bok, wyglądała trochę przerażająco. Ten pusty wyraz twarzy, jasna cera i wory pod oczami sprawiły, że przeszły mnie ciarki.
-Evie, ale ja.. -nie dała dokończyć.
-Mam ci pokazać gdzie są te cholerne drzwi czy sam je znajdziesz!? -wybuchnęła znów zmieniając wyraz twarzy, teraz była wściekła. Po raz drugi tego wieczoru..
-Do zobaczenia, Ev -powiedziałem wychodząc z jej pokoju.
-A idź się utop, kretynie -usłyszałem jeszcze.
Zbiegając po schodach, natknąłem się na Cat.
-Dylan? Już wychodzisz? -spytała mnie brunetka.
-Tak, Evie chyba dostanie okresu -podrapałem się po karku.
-Co się stało? -zapytała marszcząc brwi.
-Nie wiem.. Wszedłem tam, a ona była wściekła. Zupełnie jakbym w czymś zawinił..
-Dowiem się co się stało i ci napiszę -skierowała się na górę, pewnie szła pogadać z Ev.- I nie martw się, ona tak czasem ma. Przejdzie jej.
Skinąłem brunetce głową i ruszyłem do wyjścia. Z kuchni dochodziły głosy chłopaków, dobrze im się razem gadało. Zaczynałem żałować, że Jake za mną nie przepada. Ale w sumie on kiedyś skrzywdził Ev, i koleguje się z Jasperem. Mogą razem dołączyć do grupy na facebooku "Przyjaźnię się z dziewczyną, którą kiedyś skrzywdziłem". Dupki -pomyślałem.
Wsiadając do samochodu, wiedziałem dokąd jechać. Drogę do rudowłosej pokonałem w rekordowo krótkim czasie. Dobrze, że był wieczór, nie było takich korków na mieście. Parkując przed starą kamienicą, miałem nadzieję, że będzie w domu. Wiedziałem, że za tydzień miała wrócić do Londynu, ale czasem robiła nam niespodzianki i wyjeżdżała wcześniej bez żadnego pożegnania. Dlatego tak często działała ojcu na nerwy, swoim głupim zachowaniem. Ale pomimo wszystko ją kochałem, przecież była moją siostrą. Zadzwoniłem do domofonu, drzwi otworzyły się po sekundzie, zupełnie jakby ktoś na mnie czekał.. Wbiegłem na drugie piętro i nim zdążyłem zapukać, drzwi otworzyła już Camille - współlokatorka Lydii.
-Hej, Cam. Jest Lydia? -spytałem wchodząc i ściągając buty.
-Nie ma jej -oparła się o ścianę i patrzyła na mnie przygryzając wargę.
-O której wróci?
-Przeszło godzinę temu mówiła, że za trzydzieści minut -przybliżyła się do mnie i spojrzała w moje oczy.- Przyszedłeś po to, co zawsze, prawda?
-Tak, ale Lydii nie ma więc chyba.. -przerwała mi pocałunkiem. Nie spodziewałem się tego, ale oddałem go. Co z tego, że Lydii nie ma, skoro ona się pcha, ja nie będę protestował. Pogłębiłem pocałunek i wepchnąłem ją do jej pokoju..

Evie's P.O.V.

-Miś, co się dzieje? -Cat weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku obok mnie.
-Dylan tu był -odpowiedziałam patrząc na poduszki.- Jak do niego zadzwoniłam, jakaś laska mówiła, że czekała na niego w wannie. Ktoś czekał na niego w wannie, a on nawet nie raczył się rozłączyć, tylko dalej ze mną rozmawiał. Co za palant! -brunetka chciała coś powiedzieć, ale weszłam jej w słowo.- A żeby było śmieszniej, kiedy śmiałam się z Jasperem, odstawił scenę zazdrości i kazał mi z nim nie rozmawiać! Rozumiesz? Matko, co za debil! A na sam kurde koniec, jak kazałam mu wyjść, to patrzył na mnie jak sroka w gnat. No myślałam, że coś mu zaraz zrobię! -wzięłam poduszkę, która leżała mi pod ręką i zamachnęłam się na podłogę.
-Ey, Miś, uspokój się -przyjaciółka chwyciła mnie za rękę, kiedy chciałam rzucić telefon.- To strasznie dziwne, wiesz.. Bo jak mijałam go na schodach, to nie wiedział o co ci chodzi. Może to nie był on?
-Cathaleya, nie rób ze mnie idiotki! -wstałam i upuściłam telefon.- Nie rozumiesz tego? Mogę się założyć, że kiedy ja robiłam sobie nadzieję, on był z jakąś laską w łóżku. Albo w wannie.. -opadłam bezsilnie na łóżko obok Cat.- Weź mnie potnij, albo coś, okay?
-Ale wspólne kąpiele są fajne, zapomniałaś? -odwróciłyśmy wzrok w stronę, z której dochodził głos.
-Idź się utop, Jasper -rzuciłam chłopaka poduszką, a ten ją chwycił.
-Tylko z tobą -odparł z uśmiechem, a Cat ruszyła, by go zabić.
-Dobra Cat. Jak cudownie cię mieć -położyłam się na poduszki i obserwowałam jak przyjaciółka próbuje wygonić byłego z mojego pokoju.
-Idę po Ashtona, ty jesteś ode mnie wyższy -odwróciła głowę, nadepnęła go i ruszyła na dół. No świetnie, zostawiła mnie.
-Problemy z chłopakiem? -spytał blondyn siadając obok mnie.
-Tak to nazwijmy, tylko, że nie jesteśmy razem.
-Opowiedz mi. Przez ten czas, kiedy miałem zakaz zbliżania się, pomagałem psychologowi w szkole -chłopak położył się obok mnie i spojrzał w sufit.- Na początku byłem wściekły, że miałem tam chodzić i mówić mu o swoich uczuciach. Tylko, że on jedyny mnie nie oceniał, był dla mnie miły. Z czasem polubiłem rozmowy z nim, a kiedy mi powiedział, że możemy zakończyć już moją terapię, postanowiłem mu pomóc. Słyszałem wiele problemów ludzi. Byłem świadkiem zastraszeń i nękań, byłem nawet ich powodem kiedyś. Potem, kiedy jeden chłopak nękany przez naszego rozgrywającego mówił co czuje, że nigdy nie wraca do domu po dziesiątej, bo boi się, że on go gdzieś dorwie, że ma ataki paniki, że nie rozmawia z nikim w domu, bo boi się powiedzieć.. Wtedy zrozumiałem, że byłem potworem, że tobie wyrządziłem wiele złego. Tobie i wielu innym osobom. Czułem się koszmarnie. Chciałem to naprawić, dlatego zakolegowałem się z tym chłopakiem i paroma innymi uczniami, którzy byli nękani. Teraz są moimi przyjaciółmi.
-Dlaczego mi to powiedziałeś? -spytałam patrząc na jego profil. Zaczęłam już zapominać jak przystojny był.
-Żebyś wiedziała, że się zmieniłem. Że nie chcę dla ciebie źle -spojrzał na mnie i zabrał kosmyk włosów z twarzy.- I żebyś wiedziała, że moje przeprosiny były szczere.
Patrzyliśmy sobie w oczy dość długo. W głębi powoli zaczęłam odczuwać, że mój Jasper wrócił, ale na wierzchu nadal nie mogłam mu ufać. Nie chciałam mu ufać. To możliwe, że przez rok można się tak zmienić?
Kiedy patrzyłam, nie wiedziałam co zrobić, chłopak objął mnie ramieniem i wyczekiwał sprzeciwu, kiedy go nie otrzymał, przygarnął mnie do siebie, a ja położyłam głowę na jego piersi.
-Przyjaciele? -spytałam go.
-Przyjaciele -pocałował moje włosy i dalej patrzył w przestrzeń.

Evie || D.O.Where stories live. Discover now