Second Call

1.3K 169 14
                                    

Gdy Aomine zadzwonił drugi raz, była pierwsza w nocy, Kise zakopany był po uszy w nauce na całoroczny egzamin z angielskiego, który miał jutro napisać, a którego nie zdania nie mógł zaryzykować. Midorima jak zwykle niepomocny zarzekał się, że nie użyczy mu swojego szczęśliwego ołówka, choć Kise dobrze wiedział, że sam Midorima nie ma jutro nic ważnego do napisania.

Gdy był w połowie ostatniego rozdziału, zrozumiał, że czeka go nauka do białego rana, jeśli chce dostać choć zadowalający stopień. Dlatego więc gdy jego telefon zaczął cicho wibrować na nocnym stoliku przez chwile rozważał zignorowanie dzwoniącego. Wystarczyło jednak szybkie zerknięcie na ID dzwoniącego, by odrzucić ten pomysł razem z nauką w kąt.

-Aomine-kun? - spytał Kise, zmęczony przecierając oczy - Czy coś się stało?

Przez chwilę jego pytanie spotkało sie z kompletną ciszą. Przygryzając dolną warge odsunął telefon od ucha, by upewnić się, ze połączenie zostało zerwane.

-Kiedy... Straciłem moje -cchi? - Spytał Aomine jakby zawiedziony

Oczy Kise rozszerzyły sie. Ze zmęczenia nie zwrócił nawet uwagi na brak typowej końcówki. Jeszcze bardziej zdziwiło go jednak ukłucie bólu, które usłyszał w głosie swojego przyjaciela. Daiki nigdy nie był fanem dodawanych przez Ryoutę końcówek. Jednak kiedy Kise chciał zacząć się tłumaczyć, chłopak po drugiej stronie podjął już rozmowę.

-Spotkałem dziś twoją nową drużynę. - Rzucił, a blondyn wreszcie to usłyszał. Lekkie przeciąganie samogłosek, które było typowe dla Aomine, gdy pił. Chłopak westchnął i zaczął się bierać. Pomimo późnego lata, noce bywały chłodne, a chłopak nie zamierzał sie rozchorować.

-Aominecchi. Gdzie jesteś? - Spytał, wychodząc przez okno. Jego mama była dziś w domu i wnioskując po świetle w salonie, które zobaczyl, gdy otworzył drzwi wciąż pracowała, a chłopak nie zamierzał ryzykować wykładu, o wychodzeniu późno w nocy.

-Na korcie. Koło twojego domu. Czemu pytasz? - Rzucił, jakby nie domyślając się, co zamierza zrobić blondyn.

Kise zmarszczył brwi, jednak ucieszył się. Kort był mniej niż 3 minuty spacerem od jego domu, więc mógł być prawie pewien, że przez ten czas Aomine nie zdąży zrobić nic, czego by później żałował.

-Wiesz, że potrafię naprawdę dobrze rzucać, nawet gdy nie potrafie prosto iść? - spytał i zaśmiał się. Nie było w tym śmiechu jednak ani odrobiny radości.

- Jak widac każdy ma jakiś talent - westchnął Kise i skręcił. W tej chwili był już w stanie zobaczyć kort i stojacą na nim osobe.

-Jak widać. - Ryouta znowu usłyszał westchnienie - Co sprawia, że oni są lepsi od nas. Kise?

Chłopak przez chwilę stanął, zdziwiony, nie wiedząc do czego odnosi się Aomine.

-Kto jest lepszy? - zapytał

-Twoja nowa drużyna. Co sprawia, że są lepsi od nas. Zastapienie nas nie zajęło Ci zbyt wiele czasu.

Blondyn wszedl na kort idealnie w momencie w którym Aomine lekko chwiejąc się rzucił do kosza. pomimo niepewnej postaci i rzutu wykonanego lewą ręką piłka wciąż weszła idealnie w obręcz.

-Nikogo nie zastąpłem - powiedział Kise rozłączajac się, wiedząc, że chłopak jest w stanie doskonale go usłyszeć

-Kise? - rzucił zdzwiony

-Oni nie sa lepsi od was. Nie są gorsi od was. Są inni. Sa moją nową drużyną. Tak jak Touou jest twoją - powiedział wyrywając mu piłkę i rzucając. Dopiero teraz spostrzegl otwarte piwo stojące na ziemi obok jego przyjaciela.

- Są dla Ciebie za słabi - powiedział chłopak, łapiac spadajacą piłkę i rzucając. Nawt pijański rzut chłopaka wciąż perfekcyjnie wpadał w obręcz i Kise poczuł lekką nutkę zazdrości, a zarazem radości. Wciąż martwił się o to, że jego niegdyś-przyjaciel utraci resztki swojej pasji

-Nie są. Są dla mnie idealni - powiedział siadajac na korcie i spuszczając głowę - To wy zawsze byliście dla mnie za mocni.

Rozbiegany wzrok Aomine przez chwilę osiadł na siedzącym na ziemi chłopaku, pociągającym teraz z jego w połowie pustej butelki. Diki zacisnął szczękę i rzucił ponownie.

- Dogoniłeś nas już dawno, Kise.

Po korcie rozszedł się głośny śmiech, w któym nie było jednak ani odrobiny radości, a przyklejony do eprfekcyjnej twarzy blondyna szeroki uśmiech nie sięgał w ogóle jego oczu.

-Nie wiem, czy kiedykolwiek was dogonię - powiedział i ze smutkiem złapał lecącą w jego stronę piłkę. Dokańczając piwo w trzech łykach wstał, rzucił i po chwili złapał piłkę ponownie głęboko patrząc w oczy Aomine - Chodźmy, odprowadzę Cię do domu.

Droga do mieszkania chłopaka minęła im w ciszy. Para ani przez chwilę nie spojrzała na siebie nawzajem, jakby zaden z nich nie wiedział co powiedzieć. Nie zauważyli nawet w którym momencie dotarli pod same drzwi.

Przez chwilę Aomine szukał klucza,po chwili jednak przypomniał sobie, że tak jak ksie, wyszedł oknem by nie obudzić rodziców. Chłopcy poszli więc na tył i przez chwilę stali tak pod oknem patrząc na siebie.

Na twarzy Aomine malowało się wiele różnych emocji jednak każda z nich po chwili znikała. Po kolejnej minucie oczekiwania chłopak zagryzł wargę i spojrzał Kise głęboko w oczy.

-On nie jest kimś, z kim mógłbyś być. Wiesz o tym prawda? - powiedział kładąc przy tym rękę na policzku chłopaka, który mimowolnie odsunął się. - Widziałem was razem i... I on.. On nie jest dla Ciebie odpowiedni. On nie jest kimś z kim powinieneś być.

Kise zaśmiał się smutno. Mówiac szczerze nie mial nawet pojecia. O kim mówił jego przyjaciel.

- Więc kto niby jest dla mnie odpowiedni - pwoiedział, traktujac całą rozmowę jak żart ze strony Aomine.

-Ja. Powinieneś być ze mną.

Przez chwilę miedzy dwójką ponownie zapadła cisza.

-Idź spać, Aomine. Alkohol wyraźnie źle na Ciebie działa. Dobranoc. - powiedział. odsuwajac się. I zaciskając pieści odszedł w stronę swojego domu, by uniknąć usłyszenia choć jednego słowa więcej.

-Dobranoc...Kise

Love DrunkWhere stories live. Discover now