ROZDZIAŁ 4

8.5K 295 67
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Po raz kolejny zaspałam, a to nie dobrze. Miałam nadzieje, że uda mi się dotrzeć chociaż na połowę drugiej lekcji, jednak na moje nieszczęście natrafiłam na przerwę i nie tylko. 

Tą drugą rzeczą były drzwi od klasy, które akurat otworzyły się w momencie, kiedy chciałam obok nich przebiec. Siła z jaką się otworzyły była tak silna, że poleciałam tyłkiem na zimną podłogę, a osoba, która otworzyła te cholerne drzwi była AMANDA. Nie no ja to mam szczęście, nie ma co. Te wiedźmy po zobaczeniu mnie na podłodze od razu wpadły w głośny śmiech. 

-O kogo my ty mamy... sprzątaczka. -zadrwiła szefowa, czyli Amanda. Jej przyjaciółki bardzo rzadko zabierały głos co było co najmniej dziwne.-U mnie też posprzątasz ?- zapytała ironicznie. Już wszystko jasne .MATT. Co za świnia z niego. Wokół nas zebrała się spora ilość osób, a ja byłam w jej centrum, ale nie jako jakaś gwiazda, ale jako pośmiewisko .Dalej nie wstałam z ziemi mój wzrok zeskanował ludzi stojących, a na dłużej zatrzymał się na Matt'cie i jego kolegach. Jak on mógł mnie tak upokorzyć? Jeszcze wczoraj dzwonił i pytał czy bezpiecznie dojechałam, a dzisiaj? Wiedziałam, że sprzątanie w jego domu nie wyjdzie  mi na dobrze, ale żeby aż tak? Chciałam krzyknąć na cały korytarz jakim jest dupkiem, ale nie potrafiłam. Nie miałam takiej odwagi żeby powiedzieć na głos co o nich wszystkich myślę.

-Ile mam zapłacić?- zapytała nawijając pasmo platynowych włosów na palec wskazujący.- Albo nie, bo jeszcze coś ukradniesz prawda Matt?- zapytała chłopaka na co  ten kiwnął głową w potwierdzającym geście z głupim uśmieszkiem na ustach. Głupio uśmiechnęła się w moją stronę by następnie mocno kopnąć mnie czubkiem swoich drogich szpilek w żebra. Skuliłam się, bo cios był na prawdę mocny. Z moich ust wyrwał się głośny szloch byłam bezradna nikt, NIKT nie przyszedł mi z pomocą. Wszyscy stali, gapili się, śmiali, ale nikt nie przyszedł mi z pomocą. Banda degeneratów. Po prostu czysta znieczulica. To nie są ludzie.

-Nic nie powiesz?- zapytała przesłodzonym głosikiem Amanda. Była taka pewna, bo miała przewagę, ciekawe jakby ona znalazła się na moim miejscu. Dalej byłaby tak pewna siebie i gadatliwa?

-Powiedziałbym coś, ale nie chce psuć reputacji Matt'owi.–wydusiłam z siebie czym zwróciłam uwagę wszystkich zebranych.  Niespodziewanie podszedł do mnie Matt z miną mówiącą : " Jeśli coś powiesz to cię zabiję".

 Chłopak spojrzał na mnie z góry, splunął mi w twarz i kopiąc mocno w żebra odszedł do swoich kolegów. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Wtedy jak mówiłam, że kopniak Amandy był mocny to było nic w porównaniu do ciosu jaki zadał mi blondyn. 

-Zostawcie ją!- krzyknął jakiś żeński głos, ale to nie był głos należący do jakieś nauczycielki tylko do uczennicy. Obraz miałam zamazany przez łzy, ale widziałam jak jakaś dziewczyna przepycha się przez tłum i zaraz znajduje się obok mnie.-Halo nic ci nie jest?- zapytała spokojnie, ale z nutką przerażenia i zaniepokojenia w głosie.-Wynoście się stąd!-Krzyknęła.-Jazda!

Biedna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz